Archiwum 01 października 2021


paź 01 2021 dlaczego potrzebujemy węgla
Komentarze (0)

Potrzebujemy węgla, by przeżyć, gdyby nie palenie w piecach najpierw drewnem, potem węglem nie byłoby nas tutaj. Człowiek na naszych szerokościach geograficznych może przeżyć niekorzystne pory roku tylko jeśli zapewni sobie niezależne od pogody źródło ciepła. Takim źródłem ciepła jest opanowany przez naszych jaskiniowych przodków ogień, o który toczyły się pierwsze wojny. A ogień potrzebuje paliwa. Przez całe lata takim paliwem było drewno, kiedy ruszyła produkcja węgla drzewnego, czyli wypalonego drewna, używane węgla drzewnego, potem wykorzystywano węgiel z kopalni. Węgiel to paliwo tanie, rodzime, kaloryczne, czyli daje dużo ciepła, gaz doskonały do elektrowni nie daje tyle ciepła co węgiel. Węgiel jest bezpieczny, w przeciwieństwie do gazu nie wybucha, a zawarta w dymie powstałym ze spalania węgla jest znacznie mniejsza niż w spalinach z piecyków gazowych. Węgiel jest tańszy, stać na niego więcej osób, jest bardziej kaloryczny, dlatego łatwiej utrzymać odpowiednią dla nas temperaturę 25 st. A amplituda temperatury dla ludzi wynosi 20-40 st. Jeśli ktoś wierzy w niższe wartości, to musi wiedzieć, że pod ubraniem i tak ma 25 stopni lub więcej, ale ubranie nie ochroni nosa ani dróg oddechowych, w zimnie zawsze cieknie z nosa, nie jest to związane z chorobą, tylko mija kiedy wejdzie się do ciepłego pomieszczenia.

Niskie temperatury, te poniżej 10, ale dla niektórych ludzi poniżej 20 podrażniają drogi oddechowe. Nos i zatoki nie maja tkanek miękkich ani brunatnej tkanki tłuszczowej dlatego niskie temperatury uszkadzają ich komórki, dlatego chorujemy w zimne pory roku. Komórki wewnątrz ciała potrzebują temperatury 37,6 stopnia (36,6 to temperatura zewnętrzna), kiedy temperatura spada poniżej 20 stopni komórki nie mają odpowiednich warunków do życia, im niższa tym gorzej, przy wartości progowej (jest to cecha indywidualna uwarunkowana genetycznie, jeden wytrzymuje ponad 10 st, drugi już nie daje rady poniżej 20) komórki obumierają, zaczynają się rozpadać, tworzy się stan zapalny, uszkodzona tkanka to wrota zakażenia dla bakterii i wirusów, a kiedy przebywamy stale w zbyt niskiej temperaturze komórki nie mają się jak goić i są coraz nowsze nadkażenia, choroba schodzi niżej, do samych płuc. Pamiętajmy też, że komórki i białka układu odpornościowego pracują lepiej w wyższych temperaturach, dlatego w czasie chorób mamy gorączkę, organizm stwarza układowi odpornościowemu najlepsze warunki do walki z zarazkami. Przeważnie podczas zakażenia wystarczy temperatura ciała, ale kiedy się ja obniży układ odpornościowy pracuje słabiej, dlatego najlepiej zapewnić nosowi temperaturę 25 stopni w miejscu gdzie stale przebywamy. Tu pojawia się mit o ciepłej łazience, niby jest kontakt niskiej temperatury z nagim ciałem, ale jest on krótki, siedząc w gorącej wannie lub pod gorącym natryskiem i tak jest się poddawanym wysokim temperaturą, ten krótki kontakt z zimnem przed myciem i podczas wycierania można potraktować jako morsowanie, które jest zdrowe. Krótkotrwały stres jest motywujący dla organizmu, długotrwały szkodliwy, tak samo z zimnem, kilka minut na zimnie nie zaszkodzi, ale stałe przebywanie w za niskich temperaturach to stały stres, który jest szkodliwy.

Kolejna tkanka, która reaguje źle na niskie temperatury to skóra, głównie twarzy, która cały czas jest wystawiana na mróz i dłoni, rzadziej nóg, kiedy ubranie nie jest w stanie obronić przed zbyt dużymi mrozami. Tak jak w przypadku śluzówek, niskie temperatury niszczą komórki, które obumierają, komórki się rozpadają, skóra pęka, otwierają się wrota zakażenia, niskie temperatury porażają procesy obronne i regeneracyjne, w zimnie rany się słabo goją, w cieple, 2-3 razy szybciej. A przetrwalniki bakterii i grzybów oraz wirusy dobrze się mają w niskich temperaturach, wirusy lepiej się mają w zimnie niż w cieple (one nie maja procesów życiowych, w cieple się rozpadają), więc łatwiej o zakażenie w niskich temperaturach. Dlatego chorujemy w zimne miesiące, im gorsza zima, tym więcej przeziębień.

No i żeby utrzymać w domach odpowiednią temperaturę potrzebujemy ognia, a ogień potrzebuje paliwa, czyli węgla i miejsca, by się nie rozprzestrzenił na cały dom, czyli pieca. A dlaczego kozy, piece ceglane i kaflowe są lepsze od c. o.? Ponieważ działają bez użycia prądu. Przeżyłam zimę 2010 z rekordowymi mrozami i awariom prądu tylko dzięki piecykom kozom, w pobliżu których mogłam się zagrzać. A sezon grzewczy trwa coraz dłużej, dawniej w weekend majowy się opalało, w połowie kwietniu chodziło z krótkim rękawkiem, a w maju do zmroku można było mieć krótkie rękawki i spodenki, w tym roku sezon grzewczy zaczął się po 20 sierpnia, rok temu skończył się dopiero w lipcu, 2 lata temu w czerwcu. Przez 10 miesięcy w roku potrzebujemy sztucznego ogrzewania, więc zapotrzebowanie na węgiel rośnie.