Archiwum 25 października 2021


paź 25 2021 Dlaczego eocen byłby bardziej przyjazny...
Komentarze (0)

Jest grupa ludzi, która porównuje holocen, w którym my żyjemy z plejstocenem, kiedy była wielka epoka lodowcowa i na tej podstawie wychodzi im, że klimat się ocieplił. W rzeczywistości klimat na Ziemi zmienia się cyklicznie w związku ze zmianami orbity ziemskiej, zmianami osi Ziemi oraz cyklicznymi zmianami aktywności słonecznej. Trzeba dodać jeszcze katastrofy naturalne jak wybuchy wulkanów, których gazy i pyły blokują dostęp promieni słonecznych do Ziemi powodując zimy wulkaniczne oraz upadki asteroid, które wyrzucają tyle pyłów, że zasłaniają Słońce. Cała historia Ziemi pokazuje wielokrotne, cykliczne zmiany klimatu, które są nieustanne podobnie jak ruch kontynentów i zmiany poziomu wód. Obecnie mamy wielką epokę lodowcową o czym świadczą lodowce obecne na biegunach, kiedy wielka epoka lodowcowa się kończy znikają lodowce. Obecne też znikną za co najmniej kilkadziesiąt tysięcy lat. Na razie mamy interglacjał, czyli cieplejszy okres podczas zlodowacenia, kiedy lodowce cofają się ku biegunom, rośnie liczba ciepłych dni oraz temperatura podczas kolejnych pór roku, im bliżej równika tym cieplej. Nasz interglacjał, dzięki któremu możemy cieszyć się latem to holocen, nie jest to najprzyjaźniejszy okres w dziejach.

Człowiek powstał dopiero w paleolicie, ale powstał w Afryce, w tropikalnym klimacie, dopiero cofnięcie się lodowca pozwoliło nam puścić dom i ruszyć ku biegunom. Dodatkowo historia człowieka jest związana z obecnością ognia, najpierw czekaliśmy na naturalne pożary, by go zdobyć, potem sami nauczyliśmy się go wzniecać i utrzymywać. To bliskość ognia pozwoliła nam przeżyć nieprzyjazne pory roku, do dziś nic go nie zastąpi. Człowiek by przeżyć od jesieni do późnej wiosny potrzebuje bliskości ognia. Ale były czasy, w których moglibyśmy żyć bez ognia, czasy w których nie było już dinozaurów, które by na nas polowały. Te czasy to pliocen i eocen.

Dziś potrzebujemy ognia, by go utrzymać potrzeba paliwa, paliwo kosztuje, trudno je zdobyć, wszystko drożeje, obsługa pieców, dokładanie węgla, konserwacja i przeglądy sieci gazowej i elektrycznej to wysiłek, który w powyższych epokach nie byłby potrzebny. Chodzi o pliocen i eocen. Pliocen to epoka neogenu istniejąca 5,5-2,5 mld lat temu. Wtedy powstał australopitek, nasz przodek. Nie każdy okres pliocenu był przyjazny, epoka dzieliła się na okresy zlodowaceń i ociepleń, analogicznie do czwartorzędu, ciepłe okresy, kiedy temperatury rosły byłyby dla nas przyjazne ze względu na całoroczny dostęp do surowych warzyw i owoców i ciepło. Chociaż zdarzały się wtedy okresy suche i pustynne to przynajmniej było ciepło. Jeszcze lepszym okresem byłby eocen. Epoka kiedy całą Ziemię porastał las, nie było lodowców, za to wszędzie rosły rośliny, które przez cały rok produkowały tlen, tlenu było więcej ponieważ wegetacja trwała cały rok, rośliny rosły bujne, powierzchnia ich liści była duża. Rośliny to również warzywa i owoce, gdyby teraz był eocen rolnictwo mogłoby działać przez cały rok. Oznaczałoby to dostęp do świeżych warzyw i owoców, które mają wszystkie witaminy oprócz B12, cukry, zdrowe tłuszcze, które nie podnoszą poziomu cholesterolu ani trójglicerydów, błonnik potrzebny dla flory bakteryjnej jelit, aminokwasy potrzebne do budowy białek, wszystkie potrzebne biogeny oraz przeciwutleniacze, stymulanty metabolizmu pomagające utrzymać prawidłowe ciśnienie i inne parametry, związki przeciwnowotworowe, immunostymulujące i inne prozdrowotne składniki. Lepsze są owoce i warzywa z krzaczków niż przetworzone, mrożone czy sprowadzone z innego miejsca, takie mają więcej substancji odżywczych. A jeśli ktoś woli mięso i pokarmy zwierzęce to w ciepłym klimacie rosną lepsze, dorodniejsze rośliny pastewne pozwalające wytworzyć zwierzętom więcej mięśni i tłuszczu, który potem mogą jeść ludzie. W eocenie paliwa grzewcze nie byłyby potrzebne, więc byłoby mniej zaczadzeń, mniej dymu z kominów, mniej wybuchów gazu. Nie byłoby oblodzonych chodników i jezdni, byłoby mniej urazów i wypadków, mniej opóźnień, za to więcej możliwości rekreacji na świeżym powietrzu. Sporty i inne formy aktywności jak spacery sprawiałyby większą przyjemność. Zwolennicy pikników i opalania mogliby realizować swoje pasje przez cały rok na całym świecie. Lepszy kąt padania słońca i dłuższe okresy ciepła to więcej witaminy D. Wprawdzie Słońce zimowe i tak byłoby słabsze, ale moglibyśmy opalać się przez cały okres silnego nasłonecznienia. Gdyby było jak w eocenie moglibyśmy opalać się od początku marca do końca października, teraz mimo iż odpowiednie pasmo ultrafioletu mamy od marca do września często musimy przez większość tego czasu chodzić w kurtkach.

Obecne minimum słoneczne nie jest przyjaznym okresem, ale gdy się skończy za kilkadziesiąt do stukilkudziesięciu lat (zależnie, który scenariusz się sprawdzi) znowu będzie ciepło od kwietnia do października.

Są ludzie, którzy porównują holocen z plejstocenem zapominając o poprzednich, znacznie przyjaźniejszych dla życia na Ziemi epokach, wystarczy porównać faunę i florę oraz szatę roślinną z poszczególnych epok, żeby wiedzieć, że w ciepłych okresach życie kwitło, a zlodowacenia zaczynały się wymieraniami, które przeżywały małe organizmy nie potrzebujące wiele tlenu i jedzenia. W każdym razie plejstocen oraz inne zlodowacenia to najgorsza opcja dla ludzi, człowiek to organizm ciepłolubny, bezwłosy, za to pokryty gruczołami potowymi, który najlepiej się czuje w 25 stopniach, a toleruje temperatury rzędu 20-40 stopni. Sam chłód jest dla nas niebezpieczny, a w plejstocenie zima trwała wiele miesięcy, za to lato przypominało dzisiejszy marzec, czyli temperatury rzędu 10-13 stopni, góra 17. nie jest to przyjazny zakres temperatur dla ludzi, długie zimy to krótka wegetacja, mało pokarmu roślinnego, dostępnego tylko przez krótki czas, resztę trzeba sprowadzać albo przechowywać. Krotki okres rolnictwa to mało plonów. Mniejsza masa zwierząt hodowlanych, mniej mięsa i tłuszczu. Jednym słowem zlodowacenie oznacza głód. Mało słońca i niskie temperatury to niedobór witaminy D, nawet jeśli pasmo ultrafioletu 290-315 nm dociera do Ziemi, to przez ubranie nie dotrze do skóry. Zimno to potrzeba opału, a pokryte zmarzliną złoża ciężko eksploatować, przez zamarznięte morze, ciężko przepłynąć tankowcom, duże zapotrzebowanie na paliwa grzewcze i trudności z ich wydobyciem podniosłoby ich cenę. Ludzie biedni zamarzliby żywcem pierwszej zimy. Byłoby więcej dymu, ludzie wycinaliby drzewa by palić w piecach, znikłyby lasy. Najbogatsi, których stać by było na importowane owoce i warzywa i na opał byliby narażeni na wypadki wynikające z oblodzeń, zwykłe przewrócenie na śliskim chodniku dla osoby z niedoborem witaminy D może skończyć się poważnym złamaniem. Mróz uszkadza skórę i błony śluzowe, które są narażone na zakażenia bakteriami i wirusami, dlatego chorujemy zimą, nie latem, niedobory pokarmowe zniszczyłyby odporność. Długie zimy niszczą psychikę, im zimniej tym mniejsza możliwość rekreacji. Opalanie, pikniki i inne letnie przyjemności by znikły.

Nie mamy wpływu na ekliptykę Ziemi, precesję, nutację ani na aktywność Słońca. Teraz żyjemy w holocenie, który jest interglacjałem, który ma być ciepły. Holocen jest dłuższy od poprzednich, ale poprzedni eemski był jeszcze dłuższy, więc pewnie interglacjały będą się wydłużać, aż połączą się w nowy eocen, ale zanim to nastąpi będzie jeszcze wiele minimów słonecznych takich jak teraz oraz wiele zlodowaceń. Kiedyś jak orbita Ziemi stanie się okrągła klimat na Ziemi się wyrówna, a kiedy zmienią się nutacja i precesja zanikną różnice między porami roku, ale żaden człowiek nie ma na to wpływu.

Holocen ma również tzw małe epoki lodowcowe jak mała epoka lodowcowa związana z minimum Maundera i obecne minimum Landscheidta oraz optima klimatyczne np. optimum rzymskie, średniowieczne optimum klimatyczne i milenijne z XX wieku. Dla nas najkorzystniejszy byłby klimat eocenu, ale fakty są takie, że jeszcze wiele zlodowaceń zanim on nastąpi, najgorszy byłby klimat plejstocenu i jemu podobnych zlodowaceń, które też nas czekają.