Najnowsze wpisy, strona 37


lis 06 2022 borówka wysoka i jeżyna
Komentarze (0)

Dzikie jeżyny rosną na różnych szerokościach geograficznych, także w Polsce, są jadalne na surowo i w przetworach, gatunki jeżyn różnią się wielkością i liczbą kolców, wielkością i kształtem liści, kolorem i sztywnością pędów, sztywnopędowe rozmnażają się wegetatywnie przez odrosty pędowe, płożące można ukorzenić stykające się z ziemią odrosty pędów, ale sadzonek nie tworzą, wszystkie rozmnażają się z nasion. Pędy żyją 2 lata, w 1 roku wyrastają z szyjki korzeniowej matecznej rośliny, w 2 z pąków wyrastają kwitnące i owocujące pędy, które zamierają. Owoc jeżyny to zbiorowy owoc złożony z pestkowców zrośniętych z dnem kwiatowym i ze sobą, owoc jest czarny, pokryty woskowym nalotem, dojrzewają w 2 połowie sierpnia i we wrześniu, co kilka dni zbieramy czarne, odchodzące od szypułek owoce. Sztywnopędowe mają twarde kolce i słabo owocują, płożące owocują obficie, są odmiany bezkolcowe, ale są wrażliwe na mróz, przemarzają przy -17 st, nawet przy niższych mrozach, ale kiedy po cieplejszym okresie temperatura szybko spada, tak jest kiedy po jesiennej ciepłej pogodzie nagle przychodzi zima i podczas wiosennych wahań temperatur. Jeżyny trzeba zabezpieczyć przed mrozem. Odmiany bezkolcowe, nie dające odrostów, płożące to Thornless Evergreen i Thornfree.

Thornless Evergreen powstał w 1926 r z odmiany Oregon Evergreen uprawianej w Europie, Evergreen ma kolce, Thornless nie, jest peryklinarną chimerą, geny odpowiadające za brak kolców są w zewnętrznych warstwach komórek budujących pędy, powstałe z głębszych warstw korzenie nie mają tego genu, dlatego jak przemarzną pędy i nowe wyrosną z korzeni mają kolce do samej nasady. Z sadzonek korzeniowych też rosną kolczaste pędy. Pędy tej odmiany rosną sztywno, kiedy osiągną 2-3 m łukowato wyginają się, dłuższe płożą po ziemi, pędy dorastają do 10 m, mają głęboko powcinane, dłoniaste liście z ostrymi odcinkami. Jeżyna ta małe wymagania glebowe, obficie owocuje w 2 połowie sierpnia, kwitnie w połowie czerwca, owoce są średnie i kuliste, jeżyna jest wrażliwa na mróz i podatna na rdzę.

Thornfree pochodzi z USA, uprawiana od 1966 r, rośnie sztywno, gdy osiągnie 1-3 m łukowato gnie się i kładzie na ziemi, ma ciemnozielone, pięciodzielne liście z ząbkowanymi listkami, dorasta do 10 m, kwietnie w 3 dekadzie czerwca, owocuje w 2 połowie sierpnia, ma duże kuliste owoce, jest plenna. Inne bezkolcowe płożące odmiany to Smoothstein i Black Satin, ale u nas źle plonują. Malinojeżyny Loganberry, Boysenberry i Malnasheder mają duże owoce są wrażliwe na mróz i słabo owocują.

Thornless Evergreen i Thornfree rozmnażamy przez sadzonki zielone i odkłady wierzchołkowe-ukorzeniamy tegoroczny wierzchołek pędu wyrosłego z szyjki korzeniowej rośliny matecznej, każdy może to zrobić. Kopiemy 5-8 cm dołki, wkładamy do nich nieodcięty wierzchołek i przysypujemy ziemią, odkład robimy w sierpniu, kiedy wierzchołki dotykają gleby. Zanim wierzchołek wytworzy korzenie i pędy odżywia go roślina mateczna. Przed włożeniem wierzchołka pędu do dołka wypełniamy go ziemią kompostową, torfem lub trocinami i podlewamy. Dobrze uprawiony wierzchołek można odciąć jesienią i przesadzić na stałe miejsce, słabiej ukorzeniony zostawiamy do wiosny, odcinamy dopiero podczas zabezpieczania jeżyn przed mrozem. Jeżyny lubią słoneczne, osłonięte od wiatru miejsca, lubi próchnicze, lekkie, wilgotne gleby, nie lubi gleb mokrych, zimnych, zwięzłych, podmokłych, najlepsze są obojętne i lekko kwaśne gleby o pH 6,5-7. przygotowując glebę usuwamy chwasty trwałe dajemy torf, obornik, kompost lub korę 5-10 kg na 1 m2, można dać nawóz fosforowo-potasowy np. 20-30 g siarczanu potasu i 30-50 g superfosfatu na 1 m2, po nawiezieniu glebę przekopujemy, by nawóz wniknął do głębszych warstw gleby, na słabszych mniej zasobnych w próchnicę dajemy większe dawki. Sadzimy na otwartym terenie lub przy altanie 2-3 cm głębiej niż rosły wcześniej, po posadzeniu przycinamy pędy tuż nad ziemią. Płożące jeżyny potrzebują rusztowań i podpór, najmniej miejsca zajmują pędy 2-3 metrowe, jednoroczne pędy okręcamy wokół palików i w kilku miejscach przywiązujemy, dłuższe od palika pędy obcinamy, jeśli jest kilka pędów owijamy je wokół palika i tniemy 30-40 cm nad ziemią. Można zrobić rusztowanie z 2 palików wysokich na 2 m w odległości 1,5-2 m od siebie i połączonych 2-3 listwami lub drutem. Paliki wkopujemy w ziemię, mocujemy listwy lub druty, rozpinamy pomiędzy listwami jeżyny, przycinamy je kilka cm nad najwyższą, jeśli mamy mało długich pędów rozkładamy je na listwach, nad najwyższą zginamy i mocujemy do niższej. Pędy można rozłożyć na ścianie altanki.

W 1 r po posadzeniu stosujemy nawóz azotowy np. 10-20 g saletry amonowej rozsypanej pierścieniowo wokół jeżyny, można użyć Fructus lub Azofoski dając 30-40 g nawozu na 1 m2, nawozimy po rozpoczęciu wzrostu, najpóźniej 2-3 tygodnie po wypuszczeniu pierwszych pędów. Nawożenie po 15 lipca przedłuży wzrost i uniemożliwi drewnienie pędu przed zimą. W następnych latach dajemy 10-20 kg na 1 m2 K2SO2-można dać go jesienią, nawozy azotowe jak 30-50 g saletry amonowej na 1 m2 dajemy wczesną wiosną. Nie należy przesadzać z fosforem, wystarczy przed początkiem wegetacji dać 40-70 g Fructusa lub Azofoski na 1 m2. Dodatkowoe pogłówne nawożenie azotem potrzebne jest jeśli długotrwałe i silne deszcze po nawożeniu wymyją nawóz i kiedy jeżyna słabo rośnie i ma jasnozielone liście. Latem usuwamy pędy wyrastające z szyjki korzeniowej jeśli jest ich ponad 5-6, zabezpieczamy przed zniszczeniem wierzchołki przywiązując je do rusztowań, na których rozpięte są pędy owocujące. Jesienią po zakończeniu zbiorów usuwamy 2-letnie pędy, 1-roczne przycinamy, pędy boczne-rozgałęzienia na pędach głównych przycinamy 20-30 cm od nasady.

Na zimę młode ulistnione pędy zdejmujemy z rusztowań, w kilku miejscach luźno związujemy, zginamy do ziemi, kładziemy uważając, by nie złamać sztywnych części przynasadowych, leżące przykrywamy łętami, gałązkami sosny, świerka, igliwiem, takie przykrycie chroni przed przymrozkami, nie wabi gryzoni obgryzających korę jeżyn. W 1 dekadzie grudnia zabezpieczamy przed mrozem wcześniej przygotowanym materiałem, trzeba zabezpieczyć wrażliwe nasady. W grudniu pod leżącymi pędami tworzymy kopczyk ziemi, podkładamy pod nie niejadalne szczątki roślin uprawnych lub worek foliowy wypchany słomą. Przykrywamy górę i boki pędów zabezpieczamy ochronę przed wywianiem przez wiatr, kiedy nie mamy osłony można przysypać jeżyny kilkoma cm ziemi. Wiosną gdy już minie ryzyko dużych spadków temperatury zdejmujemy osłonę, rozgarniamy ziemią, szczątki roślin zostawiamy jako ściółkę lub dajemy na kompost, jeżyny przywiązujemy do rusztowań. Osłaniać można agrowłókniną.

W wilgotnych lasach rdza atakuje Thornless Evergreen. Jeżyny atakują mszyce, przędziorki, szkodniki zjadające liście, zwalczamy je tak samo jak na malinach. Na podstawie porad Krajowej Rady Polskiego Związku Działkowców broszurka Jeżyny, Radzimy, przypominamy działkowcom, opracował dr Kazimierz Smolarz

borówka wysoka pochodzi z Ameryki Pn, jest kuzynką borówki czarnej i bagiennej, w Ameryce jest jej wiele odmian i gatunków, są formy od płożących i do krzewiastych dorastające do 3-4 m, uprawne odmiany są starannie wybrane przez ogrodników. Botanik i pracownik Departamentu Rolnictwa dr L. V. Coville rozpoczął pracę nad kultywarami, wyhodował je z Vaccinum corymbosum L., V. australe Small., V. angustifolium Ait. W latach 70 było ponad 50 odmian, niewiele nadaje się do Polski, w latach 70. w USA uprawiano ją na łącznej pow. 13000 ha, w Europie na 700 ha. W Polsce piersze kultywary pojawiły się w 1924 r, w latach 60 stały się popularne. Badania nad uprawą borówki u nas trwają od 1969 r, prowadzi je SGGW-AR, są mateczniki i szkółki, w latach 70 mieliśmy 90 ha borówki. Borówka dorasta do 1,5-2 m, owocować zaczyna w 3 r, pełnię owocowania ma w 6-8 r, żyje ponad 20-30 lat. Okres wegetacji trwa ok. 180 dni. Kwitnie między 15 maja a 10 czerwca, przymrozki rzadko uszkadzają kwiaty. 16-24 mm jagody zebrane są w grona po 5-10, maja ciemnoniebieską skórkę z niebieskim nalotem, jasny zielonkawy miąższ, wiele drobnych nasion, jagody są zdrowe, można jeść na surowo, mrożone i w przetworach. Wczesne dojrzewają pod koniec lipca, późne do połowy września. W chłodne i pochmurne lata owoce marnieją i opadają, borówka wytrzymuje mrozy do -30 st. borówki zapyla ta sama odmiana ale pyłek innej odmiany przyśpiesza dojrzewanie i wpływa na wielkość owoców, najlepiej sadzić 2-3 odmiany o różnej porze dojrzewania jagód. Borówki zapylają pszczoły i trzmiele. Niewiele odmian nadaje się do Polski. W połowie lipca dojrzewają Earliblue, Bluetta i Collins. W połowie sierpnia Berkeley, Blueray, Bluecrop, późnodojrzewające końcem sierpnia i początkiem września są Jersey, Herbert, Darrow, Lateblue, wszystkie są wielkoowocowe, w chłodne, pochmurne lata późnodojrzewające owoce nie dojrzewają. Najwcześniejsze amerykańskie odmiany to Patriot, Spatan, Northland

Earliblue wprowadzono do uprawy w 1952 r, ma wzniesione pędy i mocne krzewy, jagody są duże, jędrne, pachnące, słodkokwaskowate, nie pękają, dojrzewają ok. polowy lipca, można zebrać je naraz

Bluetta to małe, zwarte krzewy, średnie, jędrne jagody z niebiesko woskowym nalotem, dużą blizną szypułkową, lepsze od poprzedniej, wczesnokwitnąca, mogą ja uprawiać amatorzy ogrodnicy

Berkeley silnie rośnie i wcześnie owocuje, daje dużo owoców, duże, jędrne, niepękające, jasnoniebieskie jagody dojrzewają w połowie sierpnia, wrażliwa na zgorzel pędów

Bluecrop to jedna z najwartościowszych odmian borówki, ma silny wzrost, wzniesiony pokrój, odporna na mróz i suszę, ma duże, luźne grona, jasnoniebieskie, duże, smaczne, korzenne, lekko kwaskowate jagody, po dojrzewaniu część opada, zalecana dla całej Polski

Blueray rozłożysty krzew, ma duże zebrane w grona jagody, są jędrne, aromatyczne, wyborne w smaku, krzew atakuje zgorzel pędów, zalecana dla amatorów

Herbert rozłożyste, silnie rosnące krzewy, obficie owocują, grona są duże, luźne, jagody bardzo duże, aromatyczne, dobre, dojrzewają w połowie września, najlepiej nadaje się na przetwory, zachowuje swoje wartości odżywcze, czasem jednoroczne pędy przemarzają, krzew atakuje zgorzel pędów

Darrow rośnie silnie dając duże przyrosty, ma bardzo duże, jędrne, kwaskowato winne owoce, po dojrzeniu deserowe, późno dojrzewają, nadaje się do uprawy w cieplejszych rejonach Polski.

Odmiany Goldtraube, Rekord, Heerma,I i Heerma II są mało wartościowe, podatne na opadziznę liści, Concord, Atlantic, Amblue są mało wartościowe i mają małe owocki

Borówka lubi ciepłe, słoneczne, osłonięte od wiatru, najlepiej przyleśne lub śródleśne, nasłonecznione i osłonięte przez cały dzień, pH gleby do 5, musi być bardzo kwaśna, wilgotna, ale nie zabagniona, letni poziom wód gruntowych to 40-60 cm, najlepsze są gleby piaszczyste spadowe i murszaste, do wzrostu i rozwoju potrzebuje próchnicy, na torfowiskach i potorfiach borówki szybko przemarzają, bo późno kończą wzrost, borówki źle rosną na glebach próchniczych, ciężkich i żyznych, stają się karłowatymi krzewami z żółtymi liśćmi. Glebę pod uprawę borówki zakwaszamy kwaśnym torfem lub siarką, torf mieszamy z 40 cm gleby w stosunku 1:1, wokół krzewów kładziemy kompost z liści dębowych, stare trociny, ściółkę leśną, korę sosnową, najprościej wysiać siarkę na rok przed posadzeniem i wymieszać ją z 20 cm gleby. Ilość siarki zależy od pH i składu mechanicznego gleby, na piaszczystych glebach o pH 5 wystarczy 0,5 kg siarki na 10 m2, na ciężkich glebach o pH 6 potrzeba 2 razy więcej siarki, na terenach obsadzonych borówka siarkujemy kilka razy małymi dawkami-0,1 kg na 10 m2, aby siarka nie uszkodziła korzeni. Na ciężkich glebach kopiemy dołki 120-150 cm i głębokości 40 cm, jeśli mamy więcej krzaczków o danych wymiarach, pionowe ściany dołka wyścielamy folią tworząc kołnierz wystający 5 cm nad dołek co ograniczy dopływ zasadowej gleby, dołki wypełniamy mieszanką kwaśnego torfu, piasku, starych trocin, kompostu z liści dębowych w stosunku 2:1:1:1

W szkółkach sprzedaje się 2-letnie, jednopędowe, niezdrewniałe, słabo ukorzenione sadzonki potrzebujące jeszcze min. roku ściółkowania. Najlepiej sadzić 3-4 letnie krzewy z 3-5 pędami wysokimi na 60-80 cm, które już mają pąki kwiatowe, sadzonki muszą być zdrowe, najgorsze choroby to zgorzel pędów powodowana przez grzyb Godronia cassandrae Peck. porażone pędy trzeba wyciąć. W Polsce najlepiej sadzić je wczesna wiosną po rozmarznięciu ziemi, kiedy nadaje się ona do uprawy korzenie trzeba chronić przed przemarznięciem obkładając krzew torfem, liśćmi lub trocinami. Na zimę można zadołować krzewy kładąc jeden obok drugiego w zacienionym miejscu w mieszaninie torfu z piaskiem i przykryć do połowy wysokości torfem z trocinami lub liśćmi z igliwiem, korzenie nie mogą przeschnąć. Odstęp między krzakami zależy od siły wzrostu i rodzaju gleby, waha się od 1,2 do 2 m. sadzimy je w kierunku północ-południe, by korzenie były równomiernie nasłonecznione, sadzimy 5 cm głębiej niż rosły w ściółce, chyba, że stosujemy ściółkę, wtedy sadzimy na tej samej głębokości, po posadzeniu ziemię ugniatamy i podlewamy krzaczki, zwłaszcza w suchą pogodę. Sadząc 3-4-letnie krzewy z dobrze rozwiniętym systemem korzeniowym wycinamy drobne gałązki i pąki kwiatowe, okazy ze słabym systemem korzeniowym przycinamy o 1/3. Borówki przycinamy wczesną wiosną.

Korzenie rozrastają się tuż pod ziemi, spulchniamy ją maksymalnie na 5 cm, robimy to od wczesnej wiosny do początku dojrzewania jagód, trzeba ściółkować krzew 10-20 cm starych trocin, kompostem z liści dębowych, korą lub torfem, świeże trociny mogą uszkodzić rośliny. Ja ściółkuję gałązkami iglaków. Podczas ściółkowania podwajamy dawkę azotowych nawozów, ściółka rozkładając się dostarcza składników pokarmowych, zatrzymuje wodę w glebie, stabilizuje temperaturę gleby, ściółkujemy wczesną wiosną, kiedy ziemia jest wilgotna. Borówka nie znosi suszy zwłaszcza w czasie wzrostu i dojrzewania jagód, w suche lato trzeba je podlewać, dajemy 10 l wody co 3 dni. Czerwiec i lipiec są na tyle deszczowe, że zwykle nie trzeba podlewać. Borówki potrzebują dużo azotu, mało fosforu i potasu, w ogródkach przydomowych używamy siarczanu amonu lub mocznik, najlepsze wieloskładnikowe nawozy to Fructus 2 i MIS-3. Nowoposadzone krzewy nawozimy za 4 tygodnie od posadzenia, nawóz sypiemy 30 cm od nasady, nie przy pędach, dawki zależą od wieku krzewu, gleby pod borówkę nie wolno wapnować. 1-roczny krzew potrzebuje 30 g MIS-3 lub siarczanu amonu, 2-letni 30g, 3-letni 45 g, 5-letni 60 g, 8-letni 150 g, niecięte krzewy słabo przyrastają. Cięte borówki obficie owocują i wcześniej dojrzewają, przez 3 lata od posadzenia nie trzeba ciąć, w 3 roku wycinamy pędy leżące i uszkodzone, w późniejszych latach usuwamy pędy suche i chore, owocujące leżąc na ziemi, stare słaborosnące pędy skracamy na wysokości 45—60 cm, wycinamy pędy zagęszczające, prześwietlamy korony, tniemy wczesna wiosną na początku kwitnienia, wtedy wyrosną przyrosty o 1,5 długości i grubości ołówka. Jagody dojrzewają stopniowo przez kilka tygodni. Raz w tygodniu zbieramy je, w ciągu owocowania mamy 3-5 zbiorów. Najwcześniejsze odmiany owocują w połowie lipca, większość w połowie sierpnia, późne w wrześniu, wszystko zależy od pogody. W 2 r borówka wydaje 1,5 kg owoców, w 8 r od posadzenia 1 krzew daje 6 kg.

U nas atakuje je niewiele chorób. Zgorzel pędów borówki to najgroźniejsza choroba spowodowana grzybem Godronia cassandrea Peck powszechnym w Europie, grzyb atakuje miękisz korony dwuletnich pędów, wnika przez blizny poliściowe i uszkodzenia mechaniczne, porażone tkanki czernieją, w czerwcu następnego roku pędy zasychają, chore pędy wycinamy, w czasie sinych deszczów wiosną i późną jesienią pryskamy 0,25% Eupareuem lub 0,1% Difolatanem. Szara pleśń, czyli grzyb Botrytis cinerea Pers poraża liście, pędy, owoce i kwiaty, które zamierają, sprzyja mu chłód i wilgoć, najpierw porażony zostaje wierzchołek pędu, potem schodzi coraz niżej, pęd najpierw brunatnieje, potem szarzeje, tak samo kwiaty i owoce, przed kwitnieniem pryskamy 0,25% Eupareuem, powtarzamy kilkakrotnie w czasie kwitnienia do końca kwitnienia, co w czasie długotrwałych opadów zapobiega mykozie. Gąsienice powodujące gołożery atakują pąki kwiatowe przed rozkwitem, to najgroźniejsze szkodniki, tydzień przed kwitnieniem opryskujemy rośliny 0,1% Owadofosem lub 0,1% Zolone, które całkiem niszczą szkodniki. Mszyca trzmielinowo-burakowa Aphis fabae Scop atakuje w maju, przez kilka tygodni żeruje na młodych pędach i dolnej stronie wierzchołkowych liści, ale nie czyni wielkich szkód. Jesienią i zima zające mogą podgryzać jednoroczne pędy, dojrzewające jagody jedzą kosy, szpaki, kwiczoły, wróble i inne ptaki, warto okryć krzewy siatką przed kręgowcami.

Na podstawie porad Krajowej Rady Polskiego Związku Działkowców broszurka Borówka wysoka, Radzimy, przypominamy działkowcom, opracował dr Kazimierz Pliszka

lis 03 2022 Rozwiewam nieporozumienie
Komentarze (0)

Zaszło pewne nieporozumienie, dalej są ludzie, którzy wierzą, że spalanie łąk może im zagrozić, nie wiedzą, że pochodzimy z sawanny, gdzie zdarzały się i dalej się zdarzają pożary od piorunów, szczególnie w porze suchej. Człowiek, który tam się pojawił od początku był narażony na pożary sawanny, której roślinność często przewyższała go, więc natura przystosowała nas do radzenia sobie z pożarami łąk. Roślinność łąkowa pali się szybko w niskiej temperaturze, czas wypalenia się połaci łąki jest zbyt krótki, by przekazać ludzkiemu ciału odpowiednią ilość energii, by nagrzać tkanki do temperatur degeneracji białek. Dodatkowo mamy grubą warstwę podskórnej tkanki tłuszczowej, która chroni mięśnie, narządy wewnętrzne i głębokie naczynia krwionośne przed wysoką temperaturą oraz rozpycha skórę zwiększając powierzchnię parowania i utraty ciepła. Mamy też na całym ciele gruczoły potowe, które im cieplej tym mocniej pracują tworząc wodną barierę między ciałem i ogniem, od potu włosy i ubranie też stają się mokre. Wszelkie wypadki podczas palenia traw są spowodowane zawałami, udarami, wylewami wypalających. Polacy nie badają się, wiele osób ma nadciśnienie, wady serca, arytmie, inne choroby, społeczeństwo się starzeje. Ilu z Was miało holtera? Ilu EKG? Ilu USG serca? Ilu z Was regularnie mierzy ciśnienie. Dla osób z chorobami układu krążenia tak wysokie jak niskie temperatury są niebezpieczne, nawet swojskie 25 st, jeśli choroba się rozwinie, dlatego trzeba robić badania i stosować się do zaleceń lekarza. Natomiast dla zdrowego człowieka wysokie temperatury nie są groźne. Choroby uwrażliwiające na skrajne temperatury tak wysokie jak niskie-najwięcej zawałów, wylewów, udarów jest w zimie to głównie nadciśnienie tętnicze, choroba niedokrwienna serca (wieńcowa), tętniaki, zaburzenia lipidowe-hipercholesterolemia, miażdżyca, kardiomiopatie, żylna choroba zakrzepowo-zatorowa, niewydolność żylna, żylaki, wady zastawkowe, migotanie przedsionków i inne arytmie, niewydolność serca, w ich przypadku zagraża sam brak diagnozy, za którym idzie brak leczenia, co pogłębia chorobę i pogarsza stan chorego. Wszyscy powinniśmy dbać o serce, najlepsze diety to DASH i śródziemnomorska, ruch, 8-godzinny nocny sen, unikanie stresów m. in. nie żyłowanie się z powodu wpisów w internecie prezentujących inne poglądy od naszych :)

A jak już ktoś się wkurzy i zaczyna zastanawiać co by się stało gdyby ktoś usiadł na ognisku lub zapalonej trawie odpowiem-zgasiłby ogień siedzeniem, odciąłby dopływ tlenu i ogień by zgasł, energia cieplna rozproszyłaby się. Płonąca trawa i drewno to nie lawa płynąca przez kilka dni, tylko małe płomyki. Jeśli trwa jest morka nie pali się w ogóle, najwyżej trochę podymi, w czasie suszy zwykle płomyki sięgają do kolan, taki też łatwo gaśnie, ale gdyby płomień jednak sięgnął wysoko, to odpowiedź na to pytanie zna każdy kto przeskakiwał lub przekraczał ognisko np. w noc Kupały, czasem ogniska są bardzo wysokie, a chyba każdy urodzony przed 1995 r przez nie przechodził, mniej więcej tyle samo czasu idzie ściana ognia podczas palenia się łąki co trwa przeskok ogniska, czuje się ciepło, ale kontakt z ogniem trwa zbyt krótko, żeby cokolwiek zrobić. Jak ktoś poznaje życie na podstawie informacji ze smartfona może nie znać tradycji i wyobrażać sobie niestworzone rzeczy, ale ktoś kto przeżył naprawdę różne rzeczy wie, że żeby ogień oparzył kontakt z nim musi być długotrwały. Jak już pisałam płomienie podczas wypalania łąki bardzo szybko gasną, linia ognia się przesuwa, nie jest to trwały płomień jak w piecu chlebowym, tylko szybko się przesuwa. Jeśli płomień byłby wysoki byłoby to wspomnienie Sobótki, przypominam, że łąki wypala się w lutym, kiedy pożyteczne owady i drobne ssaki śpią lub siedzą w norkach-w lutym dodatkowo zimowe ubranie izoluje. Jeśli ogień byłby niski zgasłby, jeśli człowiek siadłby lub stanął na linii ognia, ogień by go minął-nie ma różnicy czy ogień przesuwa się względem mnie w czasie palenia łąk czy ja względem ognia jak w czasie skoków przez ognisko. W obu przypadkach kontakt ciała z ogniem jest zbyt krótki, by oparzyć.

Sam płomień to mieszanina gazów, mimo wysokiej temperatury potrzebuje dużo czasu, by tę temperaturę przekazać materii. Różne materiały różnie przewodzą ciepło, nie zawsze idzie to w parze z łatwopalnością-drewno, węgiel są średniopalne, nie przewodzą ciepła, można zgasić je rękami, tak samo jak iskierki z pieca wypadną na rękę, nogę lub twarz w czasie dokładania do pieca nic się nie stanie. Metal się nie pali, a mocno przewodzi ciepło, dlatego spawacze muszą mieć maski i rękawice, bo iskry spod spawarki to kropelki metalu. Łatwopalny plastik słabo przewodzi ciepło, dlatego najlepiej przed zimnem chroni polar. Żeby było oparzenie skóra musi nagrzać się do odpowiedniej temperatury, nie wystarczy kontakt z gorącą materią, ta materia musi nagrzać skórę, na to potrzeba czasu. Im zimniejsza materia tym więcej potrzebuje pobrać ciepła, by się nagrzać i więcej czasu to zajmuje, dlatego jeśli mamy wychłodzone ręce możemy myć garnki we wrzątku. Ciała nagrzewają się i schładzają to stanu równowagi, kiedy mają tyle samo stopni, czyli tyle samo tracą ciepła co oddają. Zanim te drewniane iskierki dolecą do skóry stracą ciepło, zanim ją nagrzeją stracą więcej, tak samo woda, która schładza się parując na dużej powierzchni komory zlewu. Zima ciało jest wychłodzone, a trawa i badyle ziół palą się w niskiej temperaturze. Dodatkowo nagrzać trzeba żywą warstwę skóry, grubsza warstwa kornerocytów-rogowych komórek naskórka słabo przewodzi ciepło i chroni przed oparzeniami, dlatego cukiernicy, piekarze i kucharze mogą dotykać gorących tacy i potraw. Dodatkowo skóra chroni się wydzielając pot i oddając ciepło, im wyższa temperatura tym więcej tworzymy potu do progu, po którym mogłoby dojść do odwodnienia. Jak widać jako dawni mieszkańcy sawanny jesteśmy doskonale przystosowani do ognia, szkoda, że nie mamy takich samych mechanizmów obronnych przed mrozem w dobie inflacji, epoki lodowcowej i deficytu paliw grzewczych.

Zdrowy człowiek, który wie, że jest zdrowy, bo ma komplet badań dotyczących stanu układu krążenia i gospodarki hormonalnej i inne narządy może pozwolić sobie na przyjemność ognistych kręgów. Układa się okrąg z patyków, gałązek niczym ognisko, ale nie stos, tylko okrąg, promień musi mieć od metra do 1,5, grubość i wysokość okręgu ok. 0,5m, gałązki muszą być suche, człowiek podpala je i staje na środku kręgu, można kucnąć, by uchronić się przed dymem, ale on i tak uchodzi do góry. Lepiej nie mieć ubrań ze sztucznych tkanin, ale one i tak zrobią się mokre od potu, podobnie włosy, wysoka temperatura rozszerza naczynia pod skórą, dzięki czemu jest ona lepiej dotleniona i odżywiona, hormonem rozszerzającym naczynia jest serotonina, to tez neuroprzekaźnik poprawiający nastrój, ciepło działa antydepresyjnie, tak jak w saunie uwalniają się endorfiny, nagrzane komórki naskórka dzielą się szybciej, dzięki czemu rany się szybciej goją, drogi oddechowe rozszerzają się pod wpływem ciepła, czasem ciężko oddychać nosem, ale mamy usta. Z potem wychodzą toksyny rozpuszczalne w wodzie, co odciąża nerki. Ciśnienie krwi obniża się, nagrzanie wierzchnich warstw tkanki tłuszczowej stymuluje jej metabolizm i chudniemy. Okrąg może być wyższy, grubszy, niższy, cieńszy, wszelkie kombinacje. Przed zabawą trzeba wypić dużo wody wysokozmineralizowanej, by się nie odwodnić, po jak ogień zgaśnie też trzeba uzupełnić płyny. Nie mierzyłam temperatury w takim okręgu.

I najważniejsze skoro dla kogoś ważne jest prawo i nakazuje brać urlop specjalnie po to, by na plecach w worach nosić 10 km do PSZOKu skoszone siano albo taszczyć konary większe od siebie to musi być też ważne inne prawo-hejt jest karalny i łatwiej go udowodnić niż obelgę prosto w twarz, bo w internecie nic nie ginie. Paragraf 2 Artykułu 216 Kodeksu Karnego. Zawsze zanim coś napiszę najpierw sprawdzam, a wpisy opieram na własnych doświadczeniach albo tym czego się nauczyłam, ale zawsze wybieram doświadczenie, bo tylko to co sama przeżyłam mam 100% pewności, że jest prawdziwe. Wiele razy miałam przeskakiwałam i przechodziłam przez płomienie, wiele razy dostałam iskierką z nieszczelnego pieca, wiele razy widziałam wypalanie traw i sama je wypalałam kiedy to było legalne, dziwią się ci, którzy nie znają realiów tamtych czasów, dlatego zanim coś napiszą powinni sami sprawdzić jak to wygląda, bo rzeczywistość jest inna niż ich wyobrażenia.

paź 26 2022 Misja na Wenus
Komentarze (0)

Tym wpisem chcę oderwać Was od problemów, podczas gdy nie wiadomo czemu agencje kosmiczne zafiksowały się na temacie Marsa, który do życia się nie nadaje w ogóle, jest Wenus, blisko nas,lot trwałby niecałe pół roku. O ile na Marsie człowiek zamarzłby w kilka sekund, o tyle na Wenus oddychając mieszanką oddechową moglibyśmy wytrzymać kilkanaście minut bez ochrony-czasem jak jest pożar to w pomieszczeniach temperatura dochodzi do tysiąca stopni, a ludzie są w stanie to przeżyć, jeśli nie zatrują się czadem lub cyjanowodorem, warunek ubranie z naturalnej tkaniny lub brak, bo poliestry się palą. U gołego człowieka pot oddziela ciało od ognia lub wysokiej temperatury, im cieplej tym szybciej paruje odbierając ciepło i chroniąc organizm przed przegrzaniem, a biała tkanka tłuszczowa nie pozwala ciepłu przeniknąć do narządów wewnętrznych, kości i mięśni. Warunek trzeba mieć zdrowe serce, układ krążenia (naczynia krwionośne), układ hormonalny i sprawny ośrodek termoregulacji w podwzgórzu, ale na astronautów idą najzdrowsi, najlepiej przebadani ludzie.

Na dłuższe wyprawy przyda się kombinezon azbestowy, mają takie strażacy, kiedy muszą wejść do płonącego pomieszczenia, hutnicy, górnicy płynnego gazu. Warto mieć budynki z odpowiedniego materiału. Mamy odpowiednie materiały, budujemy z nich piece hutnicze, piece dla ceramików, gdzie temperatura stale przekracza 1000 st. nie da się tych pieców szybko rozpalić ani zgasić, są one dobrymi izolatorami, w hali, gdzie jest wytop jest ok. 100 st, na powierzchni Wenus jest ok. 500 st, a jeśli coś jest w stanie zatrzymać wysoką temperaturę w środku jest w stanie zatrzymać ją na zewnątrz. Temperatura to ruch cząsteczek, który wymaga energii cieplnej, nagrzewanie i schładzanie to wymiana tej energii, izolator blokuje jej przepływ, bez energii temperatura sama spada, dlatego po upalnych wakacjach w budynku szkoły jest zimno, bo nie wietrzony budynek traci energię, której nie pobiera z zewnątrz. Budynki na Wenus widzę jako kostki z tych samych materiałów co te piece.

Większy problem to ciśnienie 95 razy większe niż na Ziemi dlatego potrzeba mieszanki oddechowej-mieszaniny tlenu z helem, która zapobiega chorobie kesonowej. Człowiek potrzebuje tlenu bezapelacyjnie, ten gaz jest tylko na Ziemi, na Wenus są tylko jego śladowe ilości, ale można rozbić CO2 na tlen i węgiel tak jak rozbija się wodę na wodór i tlen na potrzeby samochodów wodorowych. Tlen byłby kierowany do pomieszczeń mieszkalnych, pył węglowy opadałby na dół, można by go wyrzucać lub sprowadzać na Ziemię, gdzie można by go wykorzystać. Wenus ma własne paliwo to kwas siarkowy, można go skroplić i wykorzystać do baterii w lampach i innych urządzeniach. Na Wenus nie potrzebne będzie ogrzewanie, ale oświetlenie już tak. Reagując kwas z wodorotlenkami uzyska się wodę do picia i podlewania roślin oraz sól, jak jest woda i CO2 rośliny same robią tlen, a sól można przewieźć na Ziemię i wykorzystać jako nawóz w ogrodnictwie. Hel niestety trzeba przewozić z Ziemi. Hel powstaje pod Ziemia z rozpadu radioizotopów, stąd przenika do gazu ziemnego. Hel odzyskuje się z pobliża złóż gazu. Ale we wnętrzu Wenus też zachodzą rozpady promieniotwórcze, a hel jest w atmosferze, więc można go na miejscu wykorzystywać i jeszcze transportować na Ziemię do baloników, dla nurków itd. problemem jest brak gazu na Wenus-gaz ziemny powstaje z rozkładu szczątków organizmów, na Wenus jeśli są istoty żywe, jest ich mało, ale hel tam jest, można opracować metody odfiltrowania i skupienia do odpowiednich stężeń.

Jak widać Wenus w przeciwieństwie do marsa ma trochę do zaoferowania. Jedynym przeciwwskazaniem do lotu jest potencjalna obecność organizmów, które wykrył Leonid Ksanfomaliti, ale nie musimy ich straszyć ani ruszać. Mars nadaje się jako wysypisko odpadów niebezpiecznych, radioaktywnych np. zużytych prętów paliwowych z elektrowni, odpadów po produkcji broni masowego rażenia, pozostałej po wojnach broni chemicznej i biologicznej oraz jeśli ktoś zechce zlikwidować swój arsenał jądrowy mógłby wysłać go na Marsa. To jedyna rola Czerwonej Planety, ale na pewno nie można wysłać tam ludzi.

Dlaczego na Wenus jest tak ciepło? Mam 3 hipotezy, pierwsza to fakt, że atmosferę Wenus w całości stanowią gazy z erupcji wulkanów, wnętrze planet takich jak Ziemia i Wenus mają wysoką temperaturę, magma osiąga 1000 st, po uwolnieniu gazy na Ziemi schładzają się wymieniając energię z powietrzem do stanu równowagi, czyli stanu, w którym oba składniki-gazy wulkaniczne i powietrze tyle samo pobierają ciepła co oddają. Na Wenus gazy wulkaniczne to jedyna atmosfera, nie mają z czym wymieniać energii, więc wolniej tracą ciepło, a nowe erupcje uzupełniają straty.

Aktywność organizmów żywych, jeśli ruchome obiekty z filmów z sond Wenera są żywymi istotami to ich metabolizm może podnosić temperaturę powietrza, niczym mikroorganizmy doprowadzające do samozapłonu siana, swoja drogą musi być miło być organizmem, który sam sobie ciepło wytwarza :)

Trzecia koncepcja to naturalne reaktory atomowe, na Ziemi też kiedyś były, są to złoża, w których dochodzi do reakcji łańcuchowej izotopów i wytwarza się ciepło. W efekt szklarniowy nie wierzę, podobnie jak każdy, kto był kiedykolwiek w szklarni. W zimne dni szklarnię też trzeba dogrzewać, o wyższa od otoczenia temperatura wynika z osłonięcia od wiatru. Bez szklarni powietrze w słońcu się ogrzewa w cieniu jest chłodniejsze, wiatr przesuwa masy powietrza i zimne powietrze z cienia owiewa uprawy, a ciepłe idzie do cienia, wiatr także owiewa nas zabierając ciepło, w szklarni nie ma wiatru, więc chłodne powietrze jest blokowane przez ściany. Taki sam efekt mamy w koszu plażowym, jeśli ustawimy do w południową stronę, a wiatr wieje od północy, tył i boki kosza blokują zimny wiatr, a słońce ogrzewa nas w koszu mimo braku szybki. Błędem jest ignorowanie promieniotwórczości na Wenus, to, że nikt jej nie mierzy nie znaczy, że jej nie ma, wiatr słoneczny tak samo odbija promieniowanie kosmiczne, ale słaba magnetosfera przepuszcza więcej promieniowania, geosfera Wenus też ma metale ciężkie i radioaktywne, które rozpadają się tak jaj ziemskie,, jeśli za temperaturę planety odpowiadają rozpady promieniotwórcze zmienia to postać rzeczy w kwestii lotów tam, ale Mars na punkcie, którego wiele osób się zafiksowało też jest bardzo skażony, dodatkowo zimny i pozbawiony paliwa, bez tlenu i materiałów, z których można go pozyskać, bez wody i możliwości jej pozyskania. Człowiek nie może latami przebywać poza Ziemią, ale w kwestii misji badawczych stawiam na Wenus, no i te stworki z aparatów sond Wenery są ciekawe. Piszcie w komentarzach czy Waszym zdaniem nie znając ludzi podchodziłyby do badaczy czy widząc/czując/słysząc coś obcego uciekałyby w panice?

paź 23 2022 dlaczego mamy lepszą wydolność w cieple...
Komentarze (2)

Ostatnie czasy są bardzo trudne, z chęcią przykleiłabym taśmą folię medyczna do zewnętrznych ścian pomieszczeń mieszkalnych, ale nie wiem czy ona przewodzi prąd, jeśli przewodzi to nawet obklejenie styku kontaktów z folią taśmą izolacyjną nie pomoże, bo może powstać niebezpieczny łuk elektryczny. Nie wolno metali ani produktów metalopodobnych zbliżać do źródeł prądu. Można przybić do ścian kilimki, takie jak miały nasze Babcie, trzeba dużą liczbę kilimków, by pokryć całą zewnętrzną ścianę, kilimki muszą być dopasowane do części ścian, zewnętrzne ściany mają okna, więc okien nie zasłaniamy, makatki muszą być grube, najlepiej wełniane lub polarowe, dobrze izolujące i mocno przylegające-gęsto przymocowane. Można kupić wielorazowe kombinezony kowidowe, wtedy można obniżyć temperaturę w mieszkaniu, ktoś powie, że drogie, tańsze od tony węgla, a na zimę schodzi 6-10 t, zależnie od metrażu domu, ogrzewanie prądem wykończyłoby domowe finanse w jeden miesiąc. Kombinezony można przerobić, by pasowały na dzieci i osoby o niestandardowej sylwetce, ludzie, którzy je nosili mówią, że w środku jest gorąco, na pewno, nie poradzą sobie z mrozem i ziąbem, ale w kilkunastu stopniach można w takim funkcjonować. Ktoś zarzuci, że za gorąco będzie seniorom, na pewno 35 st jest bardziej odpowiednie niż 18, wystarczy spojrzeć na mapę, gdzie są Niebieskie Strefy-klimat zwrotnikowy i podzwrotnikowy z upalnymi latami, a tam żyje najwięcej 100-latków, poza tym w niższej temperaturze powietrza jest niższa temperatura w kombinezonie. Ja to bym sobie kombinezon z folii medycznej uszyła, jakbym umiała szyć i miała narzędzia radzące sobie z tą folią. Na ochronę nosa i zatok można uszyć coś a'la maska karnawałowa, by nie zasłaniać dziurek w nosie i wypełnić wielorazowymi ogrzewaczami do rąk.

Oczywiście za niska temperatura uszkadza skórę, drogi oddechowe i wysusza oczy, oszczędności musimy szukać gdzie indziej, mieszkańcy wsi zawsze mogą wyciąć i porąbać gałęzie drzewek i krzewów rosnących na działkach. Modne jest palenie owsem, można odkupić zboża od Ukrainy, wzrośnie jej PKB, Polska zdobędzie biomasę do palenia. Modernizacje kopalni, zwiększenie zabezpieczeń dla górników, otwieranie nowych kopalni i wydobycie gazu łupkowego to powinna być podstawa gospodarki na najbliższe lata.

Na pewno nie wolno spać pod folią medyczną, bo nie przepuszcza powietrza i można się udusić, tak samo spanie w zimnie z nosem na wierzchu grozi wychłodzeniem i chorobami układu oddechowego, dlatego śpimy pod kilkoma pierzynami lub kołdrami przykryci na głowę tworząc przy twarzy kieszonkę z powietrzem.

Światło też nam potrzebne, bez światłą wszyscy jesteśmy niewidomi. Pamiętajmy, że liczy się moc żarówki, więc a 3 30-watówki dają więcej światła niż 1 100 dzięki interferencji, ale za późno na przerobienie elektryki. Zastąpienie punktowego światła czołówką też nie jest tańsze, bo latarka i baterie kosztują. Co możemy zrobić? Ograniczyć komputer i telewizor. Komputer włączajmy kiedy musimy. Pogódźmy się ze starszymi komórkami, których bateria działa tydzień i dużej, zrezygnujmy ze smartfonów, które trzeba ładować codziennie. Czas można zapełnić rozmową, książkami, planszówkami, pracą jak rąbanie drewna, łamanie patyków. Warto obniżyć temperaturę w łazience, ciepło w miejscu, gdzie przebywamy krótko to marnotrawstwo, lepiej zachować ciepło tam, gdzie zbiera się cała rodzina-w pokojach dzieci, seniora, dziennym pokoju. W wannie i tak jest ciepło, podobnie jak pod prysznicem, parująca woda nagrzeje pomieszczenie oddając ciepło cząsteczkom powietrza, kontakt ciała z niską temperaturą w łazience jest krótki i dotyczy osoby, która pierwsza się myje, kto później się myje ten ma cieplej od pary, więc nie ma sensu utrzymywać wysokiej temperatury w tym miejscu, tak samo nie ma sensu podnosić temperatury w wc.

Wspomnę o paleniu śmieciami. Paliwa grzewcze są drogie, emeryci mają niewiele ponad 1000 zł miesięcznie, a są grupą najbardziej wrażliwą na zimno-z wiekiem spada możliwość termoregulacji i regeneracji, muszą grzać, by przeżyć, nie każdy chce lub może jechać do dzieci, nie każdy ma dzieci. Najbiedniejszych też nie stać na opał np. jak jedno z małżonków pracuje albo oboje są na śmieciówkach, 500+ ani jednorazowe dopłaty do paliw nie zaspokoją realnych potrzeb. Tak samo renciści, osoby niezdolne do pracy lub bezrobotne np. po ostatnim zamknięciu gospodarki, też nie stać ich na opał. W mieście chrustu nie się pozbiera ani patyków nie nałamie, zresztą niewiele biomasa daje ciepła. Węgiel z zagranicy nie pali się, torf daje tyle ciepła, że noworodka na piecu można przewijać. Człowiek do życia potrzebuje ciepła, bez ciepła umiera. Jeśli kogoś nie stać na opał musi się jakoś ratować, instynkt przeżycia jest tak silny, że człowiek żeby przeżyć zrobi wszystko, w tym ogrzeje się czym tylko może. Prawo trzeba zliberalizować przynajmniej na czas szarug jesiennych i zimy, w tym roku od początku września pogoda wymaga ogrzewania domów, a z roku na rok sezon grzewczy trwa coraz dłużej, dlatego trzeba przygotować się na kolejne długie sezony grzewcze bez niepalnych złóż ani rosyjskich. Tu już nie chodzi o smrodek, uczulenia na smog-więcej osób jest uczulonych na pyłki traw czy estetykę, tu chodzi o przetrwanie. Przynajmniej pewne grupy powinny mieć prawo palić śmieciami, starymi meblami i wszystkim co się da spalić: emeryci i renciści, mają małe dochody, zbyt małe na zakup opału, ich ciała są najdelikatniejsze ze względu na wiek i choroby, więc zimno jest dla nich najniebezpieczniejsze, więc muszą ratować się czym mogą. Ludzie niezdolni do pracy również mają małe zasiłki czasem nie maja prawa do zasiłku, z racji chorób też są delikatniejsi od zdrowych, więc potrzebują ciepła. Bezrobotni, nawet idealnie zdrowi udzie potrzebują ciepła, by przeżyć, a jeśli ktoś ma mały zasiłek lub nie ma go wcale to nie stać go na opał, rodziny, gdzie jedno z małżonków nie ma pracy, wtedy pensja nawet średnia krajowa jednego z nich dzieli się na dwoje, a jak jest dziecko to na troje, mało. Rodziny wielopokoleniowe-seniorzy potrzebują więcej ciepła z racji wieku i stanu chorób. Rodziny z małymi dziećmi, chorymi dziećmi, z chorymi dorosłymi z tych samych powodów. Ubodzy, których nie stać na opał. Tu chodzi o przeżycie tych ludzi, jeśli ktoś jest uczulony na smog może wziąć lek przeciwhistaminowy, na zimno nie ma leku, jest tylko ogień, który potrzebuje paliwa. Osobiście dałabym prawo każdemu palenia czymkolwiek, w końcu wyrzucanie starych gratów, które mogą być kalorycznym paliwem to marnotrawstwo i jeszcze płacić za to, kiedy każdy grosz się liczy to rozbój, ale dajmy chociaż prawo najbiedniejszym, którzy nie mają innego wyjścia, nie można karać ludzi za to, że chcą dożyć do wiosny.

Można sprowadzić piecyki do ogrzewania jurt, które działają na węgiel w ciągu kilku minut nagrzewają pomieszczenie do błogich 30 st, drewno przykłada się co 6 godzin, kosztowne piecyki, ale drewno jest tańsze od węgla.

Każdy kto pracuje fizycznie wie, że im cieplej tym więcej sił, a im zimniej tym szybciej się męczymy. Rąbiąc drzewo latem, kiedy temperatura przekraczała 20 i 30 st więcej i szybciej szła mi praca niż zimą, a jesienią lepiej pracuje mi się w ok. 20 st niż w zimnie. Dzieje się tak dlatego, że zimno obciąża organizm, odpowiednia temperatura jest potrzebna ciału do prawidłowego funkcjonowania, kiedy spada praca organizmu jest zaburzona. Organizm stara się utrzymać odpowiednią temperaturę, ale bez sierści nie jest w stanie,dlatego przebywanie na zimnie to wysiłek sam w sobie, a pracując fizycznie jeszcze więcej tracimy sił. W odpowiedniej temperaturze organizm nie traci sił na ogrzanie, a reakcje metaboliczne przebiegają sprawnie, więc się nie męczymy. A co z pracą w upale? Człowiek ma układ chłodzenia najlepszy w przyrodzie i egzogennie nie jest w stanie się przegrzać, mając zdrowy układ sercowo-naczyniowy jesteśmy odporni na upały. Nawet u ludzi słabszego zdrowia zimno bardziej obciąża ciało niż upał. Ziąb podnosi ciśnienie, sprawia, że krew odpływa ze skóry i mięśni w głąb ciała, naczynia się kurczą, rośnie ciśnienie, krew płynąca z mięśni do tułowia podnosi ciśnienie w sercu i naczyniach wieńcowych, zbyt wysokie ciśnienie krwi prowadzi do wielu chorób. Organizm broniąc się usuwa nadmiar wody przez nerki, przez co w chłodzie odwadniamy się bardziej niż pocąc. Kiedy się pocimy sód i potas uciekają równomiernie, w rezultacie stosunek wody, sodu i potasu zostaje taki sam, natomiast na zimnie organizm obniża poziom wazopresyny i sikając tracimy sód i wodę, zostaje zaburzona równowaga elektrolitowa.

Dodatkowo kiedy na skórę padają promienie słoneczne uwalnia się tlenek azotu, który rozszerza naczynia krwionośne w mięśniach i naczynia wieńcowe, serce jest lepiej ukrwione, dotlenione i odżywione, więc lepiej pracuje, mięśnie tak samo, rośnie wydolność organizmu, my pracujemy szybciej i mocniej. Dlatego lepiej nam pracować w słoneczny dzień i w pełnym słońcu a gorzej w cieniu.

Trzecia przyczyna to fakt, że światło słoneczne padając na siatkówkę pobudza komórki zwojowe siatkówki, które wysyłają sygnał do ośrodka zegara biologicznego, który dostaje sygnał, że jest dzień, pora na aktywność, organizm wytwarza pobudzające adrenalinę, dającą poczucie spełnienia dopaminę, endorfiny i serotoninę, dzięki temu w słoneczny dzień jesteśmy szczęśliwi i nam się chce działać. Słońce i ciepło sprawiają, że jesteśmy radośni, stąd jesienią i zimą depresje sezonowe.

Od marca do września jeśli tylko pogoda na to pozwoli wystawiona na słońce naga skóra tworzy prekursor witaminy D, która umożliwia wchłanianie wapnia i fosforu, wapń uczestniczy w skurczach mięśni, serca i naczyń, a fosfor bierze udział w metabolizmie komórkowym, w chłodniejsze dni zostaje ona uwolniona ze spalanej w czasie ruchu tkanki tłuszczowej, latem też ją spalamy więc witaminy D mamy więcej, kto się nie opala ten nie ma czego uwolnić z tłuszczyku, ale to inny temat.

Nawet kiedy jest chłodno słońce nagrzewa skórę i spowalnia utratę ciepła, dzięki czemu organizm mniej traci sił, w cieniu lub w pochmurny dzień tracimy ciepło przez skórę. A dlaczego człowiek oddaje ciepło, a nie może go pobrać? Pojawiliśmy się na sawannie, gdzie panują wysokie temperatury, a na północ dotarliśmy kiedy klimat się ocieplił, to ogień pozwolił nam przeżyć zlodowacenia i zimy.

Jeszcze zimno uwrażliwia nas na hormony stresu, ciepło na endorfiny, dopaminę itd. dlatego w chłodzie jesteśmy wściekli, w cieple czujemy się błogo, raz, że przypominamy sobie warunki z łona matki, gdzie panowała wysoka temperatura i pływaliśmy w wodach płodowych, które tu udaje pot

paź 19 2022 Prawdziwe przyczyny cukrzucy
Komentarze (0)

Cukier jest tylko przyprawą jak karolina chili, mięta, bazylia, sól, pieprz. Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną zależnie od dawki, bardziej toksyczne od cukru są aceton wytwarzany w czasie trawienia tłuszczu i amoniak wytwarzany w czasie trawienia białek. Wyrzut insuliny kiedy dużo glukozy przedostanie się z jelit do krwi jest zdrowa reakcją organizmu, cukrzyca polega na tym, że nie ma tego wyrzutu, bo organizm nie wytwarza insuliny lub wytwarza jej za mało, dlatego trzeba brać ją w zastrzykach albo receptory insulinowe nie łączą się z insuliną i nie otwierają kanałów GLUT4. Cukrzycę powoduje to co niszczy trzustkę i receptory insuliny oraz glukagonu, a niszczą je:

-toksyny np. pleśni, długotrwałe spożywanie spleśniałych serów, warzyw, owoców i innych produktów dostarcza mykotoksyn, które mogą uszkadzać narządy wewnętrzne, w tym trzustkę, ale też wątrobę i nerki, nawet jak odkroimy spleśniałą część to grzybnia i jej metabolity zostają niewidoczne w reszcie produktu. Inne toksyny to środki ochrony roślin, które spożywamy razem z jedzeniem, jeśli nie przestrzegamy karencji. Produkty transportowane z innych krajów są spryskane, by się psuły, trzeba je dokładnie myć. Tak naprawdę pewni jesteśmy tylko owoców i warzyw z własnej działki. Tu warto dodać toksyny wytworzone ze źle przechowywanych grzybów oraz przemysłowe kleje, rozpuszczalniki, lakiery-tu problem dotyczy pracowników mających z nimi regularny kontakt. Warto dodać o opryskach bez odpowiednich zabezpieczeń, wdychaniu oparów z opryskiwacza i lakierów, farb, klejów powoduje wnikanie do organizmu toksyn, które mogą uszkodzić trzustkę i receptory insulinozależne oraz inne narządy i białka. Wiele toksyn dostaje się przez skórę np. krople środka ochrony roślin, które spadną na rękę lub twarz. Trzeba dokładnie płukać naczynia po myciu, dlatego zlew tylko dwu lub więcej komorowy, jedna komora do mycia, druga do płukania naczyń i sztućców. Konserwanty też nie są obojętne-to co oznaczamy E.

-leki, dopalacze i narkotyki, czyli wszystkie syntetyczne twory oddziałujące na organizm, niektóre narkotyki to toksyny roślinne jak marihuana, heroina. Leki i narkotyki daje w jednym akapicie bo są to egzogenne substancje wpływające na metabolizm. Jest cukrzyca polekowa polega na uszkodzeniu trzustki lekami, w czasie choroby leki to konieczność, pozwalają utrzymać chorego przy życiu np. przeciwarytmiczne, ale wiele osób nadużywa leków, np. na prosty ból głowy trują się paracetamolem, tak samo podczas bólu zęba zamiast iść do dentysty trują się lekami. Są nawet ludzie, którzy faszerują się psychotropami kiedy pokłócą się ze współpracownikami albo spotkają ich jakieś niepowodzenia. Leki są po to by leczyć choroby, czyli naprawiać nieprawidłowe reakcje chemiczne w organizmie, brane w sytuacjach, kiedy ich nie trzeba stają się narkotykami. Kiedy jest choroba to trzeba ją leczyć, ale nie wolno brać leków bez powodu, nie tylko można się uzależnić, ale uszkodzić sobie wątrobę, trzustkę i inne narządy. Tu warto wspomnieć o hormonalnej antykoncepcji, która polega na rozregulowaniu gospodarki hormonalnej kobiety, porównać ją można do codziennego brania sterydów, hormony sterydowe podawane z zewnątrz rozregulowują cały metabolizm

-stres, kortyzol i adrenalina stymulują rozkład glikogenu i glukoneogenezę podnosząc poziom cukru we krwi, krótkotrwały stres jest zdrowy np. obejrzenie horroru, ale długotrwały powoduje stały podwyższony poziom glukozy. Warto ograniczyć oglądanie wiadomości, zwłaszcza, że nic nie można zrobić, warto korzystać z piękna natury, sztuki i kontaktów z przyjaznymi ludźmi, redukując do niezbędnego minimum kontakty z wrednymi ludźmi.

-brak słońca, u nas witaminę D można tworzyć od marca do września, ale wiele osób pracuje, a w weekendy i urlopy nie ma pogody. Witamina D powstaje w skórze pod wpływem promieni UVB, umożliwia wchłanianie wapnia i fosforu, wapń bierze udział w syntezie i wydzielaniu insuliny oraz łączeniu jej z receptorem i otwarciu kanału GLUT4, fosfor bierze udział w trawieniu komórkowym glukozy. Radą mogą być urlopy na żądanie i lampy ultrafioletowe o długości fali 290-310 nm. Niestety są ludzie, którzy używają kremów z filtrem blokujących dostęp ultrafioletu do skóry i uniemożliwiających syntezę witaminy D albo opalają się kilkanaście minut, a do wytworzenia niskich dawek tej witaminy trzeba pół godziny od 10 do 15 wystawiając 60% ciała na słońce pod kątem zbliżonym do prostego, im ciemniejsza skora tym potrzeba więcej czasu, nadwyżka witaminy D odkłada się w tkance tłuszczowej jako zapas, ale o otyłych większość tej witaminy idzie do tkanki tłuszczowej, więc im większa tkanka tłuszczowa tym dłużej trzeba leżeć na słońcu. Opalajmy się kiedy możemy jak najwięcej, jeśli czas i pogoda pozwoli. A co z jesienią i zimą? Witamina D odkłada się w tkance tłuszczowej i tam jest magazynowana. Dodatkowo witamina D sama działa hormon regulujący pracę organizmu, pozwala utrzymać równowagę metaboliczną.

-nadwaga i otyłość, ima człowiek grubszy tym mniej jego receptory reagują na insulinę o mniej tworzą glikogenu, dlatego im większa tkanka tłuszczowa tym gorzej znosi się głód, witaminy rozpuszczalne w tłuszczach idą do tłuszczyku zamiast działać w ciele, co powoduje ich niedobory nawet przy prawidłowej podaży. Otyłość wynika z chorób tarczycy, nadnerczy, gonad oraz nadmiernego wydzielania kortykotropiny lub kortykoliberyny, zbyt słabego wydzielania tyreotropiny lub tyreoliberyny oraz rozregulowania w wydzielaniu gonadotropiny i gonaliberyny, tu potrzebna diagnostyka i leczenie. Zdarza się, że nadwaga wynika z nadmiaru kalorii, nie ma znaczenia czy przedawkujemy cukier, skrobię, mięso, nabiał, tłuszcz, wszystko co zjemy w nadmiarze odłoży się na brzuchu, bo co innego organizm może z tym zrobić? Średnio aktywna kobieta nie może przekraczać 2500 kcal, mężczyzna 3500, kanapowcy potrzebują mniej kalorii, ludzie uprawiający fizycznie i uprawiający sporty więcej. Kalorie obniżamy stopniowo zwiększając czas trwania ruchu i jego intensywność np. wydłużając spacery. Lekka nadwaga może wynikać ze zwiększonej kopii genów jakościowych, wtedy trzeba badać cukier, cholesterol, trójglicerydy i homocysteinę i przy zaburzeniach w tych parametrach działać.

Warto wspomnieć o nieodpowiedniej diecie, jedzenie mało a co 3 godziny rozleniwia trzustkę, bardziej tradycyjne odżywianie, 3 solidne posiłki co 5-6 godzin są zdrowsze, ponieważ trzustka ćwiczy wtedy komórki alfa i beta, po posiłku beta ćwiczą alfa odpoczywają, po przerwie ćwiczą alfa odpoczywają beta, nieużywane narządy i tkanki zanikają. Najzdrowsze pokolenia Rodziców i Dziadków stosowało model żywienia 3 posiłki co 5 godzin, dobry jest też post przerywany, ważne, by trzustka miała czas ćwiczyć i odpocząć. Dzienna liczba kalorii dla zwykłego człowieka to 2500-3500 kcal.

-brak ruchu, sport pozwala wykorzystać tłuszcz, nadmiar glukozy z krwi, cholesterol i białka jako źródło energii, powoduje, że aminokwasy zamiast w tkankę tłuszczową są przekształcane w mięśnie. Mięśnie są aktywne metabolicznie, spalają kalorie jak inne tkanki, adipocyty niewiele energii wykorzystują. Mięśnie są jak węgiel w piecu, wypala się i trzeba go dokładać, tłuszcz jak węgiel w komórce, leży, dokładany wypełnia pomieszczenie, tylko, że do tkanki tłuszczowej można w nieskończoność, dlatego lepiej, by mięśnie strawiły nadmiar kalorii. Pracujące mięśnie, serce, naczynia (podczas ruchu to wszystko bardziej pracuje) odbierają z krwi i zużywają glukozę, aminokwasy i lipidy

-brak snu, niedobór snu-spanie krócej niż 8 godzin, późne chodzenie spać, wiele osób pracuje na zmiany, nic z tym nie zrobimy, ale jeśli mamy możliwość kładźmy się spać jak najwcześniej i przesypiajmy pełne 8 godzin. Czas zimowy nie jest nam przyjazny, godzinę dużej siedzimy w nocy np. w letnim czasie śpimy od 22 do 6 rano, w zimowym od 23 do 7 rano, a im wcześniej się kładziemy tym gorzej. W rano nie odeśpimy nocy, najzdrowszy sen jest od 22 i wcześniej, najgorzej siedzieć do północy i później, nawet śpiąc cały dzień nie odeśpimy tego co w nocy. Nocny sen regeneruje całe ciało, wszystkie organy, tkanki i komórki. Dobrze spać w ciszy i ciemności, chyba, że ktoś boi się ciemności, by nic nie rozpraszało i by spać pełne 8 godzin bez wstawania.

Pamiętajmy o tym, że unikanie węglowodanów także zmusza trzustkę do cięższej pracy, komórki alfa wtedy wytwarzają dużo glukagonu, który stymuluje glikogenezę, ketogenezę i glukoneogenezę, za to komórki beta robiące insulinę nie są pobudzane, alfa są przetrenowane, beta zanikają, jedząc normalne posiłki, ale rzadko-post przerywany, jedzenie raz a dobrze, jedzenie interwałowe powodujemy pracę, czyli trening komórek beta i odpoczynek alfa, podczas długiej przerwy komórki beta odpoczywają, alfa ćwiczą. Człowiek powstał w warunkach, kiedy rzadko mógł najeść się do syta, ale jak miał dostęp pokarmu jadł ile mógł, na pewno natura nie przystosowała nas do jedzenia co 3 godziny kąsków wielkości pięści, takie jedzenie rozleniwia układ trawienny i powoduje, że człowiek nie radzi sobie ani z głodem ani z przejedzeniem, tak jak roślina podlewana mało a często nie radzi sobie z suszą i zalaniem, a deszcze i okresy suszy są dla roślin naturalne. Zastępowanie maki orzechami, fasolą itd., to dieta eliminacyjna z pogranicza zaburzeń odżywiania-człowiek musi jeść i białą mąkę i pełnoziarnistą i fasolę i orzechy równolegle. A przelewanie zimną wodą makaronu, gotowanie na półsurowo, żeby się nie wchłonął to marnowanie jedzenia, grzech marnotrawstwa, po co jeść skoro zamiast odżywić jedzenie skończy w sedesie? Po za tym jedzenie po to, by zaraz wydalić nazywa się bulimią i jest chorobą. Skrobia oporna jest tyle samo warta co waciki, a kurczak z niedogotowanym makaronem, który wyjdzie przez odbyt ma mniej wartości odżywczych niż wacik z sokiem, który ma cukry, przeciwutleniacze, witaminy i biogeny takie jakie owoc lub warzywo, z jakiego ten sok wyciśnięto.