Kategoria

Środowisko, strona 6


sie 30 2021 Wiatraki na życzenie
Komentarze (0)

Postaram się napisać obiektywnie, nie jestem stroną w sprawie budowy wiatraków w podanym mi miejscu.

Elektrownie wiatrowe to jedne z tańszych (koszt stanowi tylko budowa elektrowni) i bardziej ekologicznych źródeł energii, wykorzystuje siłę działającą w przyrodzie jaką jest wiatr, czyli ruch powietrza. Wiatr porusza ramionami wiatraka generując prąd. Nie ma chemicznych zanieczyszczeń, jednak wadą jest potrzeba odpowiedniej prędkości wiatru, optymalna to 2 km/h. Mniejsze predkości są słabe by wiatraki były wydajne, zbyt silny wiatr może zniszczyć konstrukcję wiatraka, więc wtedy cała elektrownia jest wyłaczana. Czasem zdarzają się okresy bezwietrzne, często w zimie są wiatry huraganowe, tak jak teraz. By wiatraki działały musi być odpowiednia siła wiatru. 
Oficjalne źródła podają nieszkodliwośc migotania, to zależy od czlowieka, zwykłe migotanie jak np. liści podczas wiatru w sadzie nie powinno zrobić nikomu krzywdy, ale zimą, gdy slońce jest nisko nad horyzontem, ludzie są od strony północy, tak, że wiatraki zasłaniają słońce, wtedy odpowiednio szybki ruch ramion może powodować irytację, nasilać bole glowy, wywołać atak migreny czy epilepsji (poważnie, nawet przed niewinnymi filmami jest ostrzeżenie, że migotanie może wywołać atak padaczki). Migotanie wplywa też na zwierzęta, gra blasku i cienia może je oślepiać.
Infradźwięki, sa obecne w przyrodzie fakt, ale przecież to odpowiednie natężenie infradźwieków powoduje dezorientację, niepokój, halucynację, to one są winne legendom o nawiedzonych domach, UFO i innych nadprzyrodzonych zjawiskach. Infradźwięki wpływają na układ nerwowy, u bardziej wrażliwych osób mogą wywoływać bóle glowy i inne zaburzenia somatyczne u mnie wrazliwych bardziej objawy psychiczne, są też ludzie niewrazliwi na dane częstotliwości. Jednak wiatraki zbudowane w odpowiedniej odległości od osad ludzkich nie powinny uczynić nikomu krzywdy, pamiętajmy jednak, że dźwięki nie wszędzie rozchodzą się tak samo, wiatr, ciśnienie powietrza, wilgotnośc, czyli zmienne wartości mają wpływ na rozchodzenie się fal dźwiekowych, czasem słychać dzwony w oddalonym o 50 km Kościele. Fale dźwiekowe z czasem wygasają, ale i od warunków zewnętrznych i od natężenia dźwięku zależy kiedy to nastąpi, czyli jak daleko od źródła. Problem z infradźwiękami jest taki, że bezpośrednio ludzie ich nie slyszą, tylko odbierają jako zaburzenia fizjologiczne lub psychologiczne, często nie kojarząc swojego stanu z infradźwiękami. Na infradźwięki wrazliwe sa ptaki, to właśnie po infradźwiękach odnajdują miejsca, gdzie pod ziemią są stawonogi czy pierścienice. Infradźwięki z wiatraków mogą je mylić i wabić, a ramiona mogą być dla nich niebezpieczne. Tak samo jak ptaki wedrowne mają okreslone szlaki wędrówek, rozróżniają naturalne przeszkody, ale w farme wiatrową mogą wlecieć. Ważna jest wieloletnia obserwacja ptasich wędrówek, by wykluczyć obecność ptasiej trasy w miejscu budowy farmy wiatrowej. Wiele ptaków wykorzystuje linie pola magnetycznego Ziemi, dlatego warto poznać ich rozmieszczenie i unikać budowy farm na tych liniach.
Dlatego wiatraki powinno budować się w odpowiedniej odległości tak od siedzib ludzkich, jak od lasów, Parków Narodowych, krajobrazowych, w odleglości od szlaków ptasich wędrówek i terenów lęgowych. z daleka od miejsca bytowania dużych ssaków. Pozostanie wpływ na owady, one też reagują na infradźwięki, niektóre owady, ryby porozumiewaja sie przy pomocy infradźwięków. Dlatego wazne jest wygospodarowanie odpowiednio odizolowanych terenów na budowę farm wiatrowych, z drugiej strony to czy budowa tam, elektrowni węglowych, ulic, nawet domków jednorodzinnych nie wplywa na przyrodę? Czy budując np. dom nie trzeba wyciąć drzew, zamurować traw, zabrać bezkręgowcom i małym kręgowcom ich miejsca bytowania? Ludzie tez potrzebuja przestrzeni, zapotrzebowanie na energię rośnie. A poznanie środowiska, także doległego (ptaki przelatują między kontynentami) i zastosowanie się do zdobytej wiedzy i zasad BHP pozwoli zminimalizować skutki, a w niektórych przypadkach nawet niektóre wyeliminować jak wpływ na zdrowie czlowieka. Ważne jest odpowiednie miejsce, dalekie od wszelkich newralgicznych terenów. Dobre sa rozległe połacie pół, łaki to unikalne ekosystemy półsynantropijne, ale pola uprawne i tak były wykorzystywane przez czlowieka, a ich ekosystem zmieniony, czasem i nafaszerowany środkami ochrony roslin i nawozami, wiatraki takich zanieczyszczeń nie dają.
sie 26 2021 GMO a zdrowie
Komentarze (0)

W Polsce mamy zakaz sprzedaży nasion GMO, niestety można uprawiać takie rośliny, kiedy zdobędzie się pozwolenia. Trudności w prowadzeniu upraw GMO nie znaczą, że nie jemy takich roślin np. w zupkach w proszku, sprowadzanych głównie z Azji owcach i warzywach, my potrzebujemy owoców i warzyw przez cały rok, kiedy nie mamy rodzimych, trzeba kupować sprowadzone z cieplejszych stref, ponieważ jeść musimy, najlepiej kupować te z krajów UE.

GMO nie jest dla nas zdrowe.

GMO to organizmy genetycznie modyfikowane, mają w sobie geny, a także białka innych organizmów, mogą powodować alergię. Silne alergeny jak truskawki mają cenne aminokwasy, orzechy mają zdrowe tłuszcze, jeśli twórca organizmu modyfikowanego chce te tłuszcze i aminokwasy dać do innego warzywa czy owocu, jest ryzyko, że przypadkowo dostanie się tam alergizujące białko, ktoś wie, że jest uczulony na truskawki nie je ich, ale zje alergen w innej roślinie i może dostać reakcji anafilaktycznej. Soja jest podstawą diety całej Ameryki Południowej, jedzą ją mężczyźni, kobiety i dzieci, nie wpływa na gospodarkę hormonalną, soja sprzedawana w sklepach zawiera analogi żeńskich hormonów, przyspiesza dojrzewanie dziewczynek, zmienia dojrzewanie chłopców, zaburza metabolizm mężczyzn, może przyczyniać się do nowotworów estrogenozależnych. Dlaczego? Ponieważ, soja sprzedawana w postaci kotletów jest modyfikowana, ma większą masę, daje większe plony i ma większe stężenie analogów estrogenów, które przekroczyły poziom fizjologiczny, dla dzieci i mężczyzn toksyczny. Ktoś powie, że m jemy hormony jak zjadamy narządy zwierząt, trawimy białka, tniemy je na aminokwasy przy pomocy proteaz, są jednak ludzie, którzy nie trawią danych białek np. glutenu, kiedy ktoś czegoś nie trawi unika tego, ale jak to coś znajdzie się tam, gdzie zwykle tego nie ma, ktoś zje to i zachoruje.

GMO produkuje się przy pomocy wirusów np. wirusa mięsaka Rousa, które są nośnikami fragmentu DNA, wirus wnika do komórki, łączy się z DNA gospodarza i wprowadza tam dany gen, te wirusy są zdolne do replikacji i zakażania. Wirusy te mogą mutować. Wykorzystuje się też aktywne wirusy nowotworowe. Dodatkowo organizmy GMO mają wprowadzoną odporność na antybiotyki np. tetracykliny i aminoglikozydy. Specjaliści mówią, że antybiotykooporność może przejść na zwierzęta, rośliny i ludzi. Krytycznym stanem jest plejotropia, kiedy obcy gen inaczej zachowuje się w nowym miejscu nowej komórki niż w swoim własnym, może to spowodować powstawanie nowych białek, w tym alergenów i toksyn Pamiętajmy, że zwierzęta tez maja alergie, a to co jest niegroźne dla nas może okazać się toksyczne dla zwierząt. Organizm GMO może wydzielać inne substancje jako allelopatie i zmieniać skład gatunków obok siebie. Badania wykazały, że uprawy GMO nie zmniejszyły ilości stosowanych środków ochrony roślin. Rośliny GMO krzyżują się z dzikimi roślinami dając płodny pyłek, który jest roznoszony daleko od rośliny macierzystej, najbardziej narażone są kalarepa, burak pastewny, rzodkiew, rzepa. Tak powstają superchwasty, ponieważ GMO są odporne na herbicydy. Nawet bezpłodne rośliny mogą rozmnażać się wegetatywnie i zabierać miejsce dzikim roślinom, rośliny GMO szybciej rosną, zagłuszają inne rośliny i odbierają im biogeny z ziemi, wyjaławiając ją, im większy rozmiar, tym więcej nutrientów pobiera.

Badania wykazał, że u szczurów karmionych kukurydzą GMO samce miały więcej limfocytów i zaburzenia pracy nerek, samice mniej czerwonych krwinek i były one słabiej rozwinięte oraz wyższy poziom cukru. Szczurzęta matek karmionych modyfikowaną soją miał zaburzenia wzrostu i 44,4% miotów przeżyło 3 tygodnie, u matek karmionych normalną soją przeżywało 91% miotów, od matek, które nie jadły soi przeżywało 93,2%. również ludzie jedzący modyfikowaną kukurydzę 90 razy częściej chorowali na alergię, ze 120 badanych 74 osoby musiały skorzystać z pomocy lekarza, a 20 doznało ciężkiej reakcji alergicznej. Świnie karmione paszami z GMO miały problemy z płodnością.

Podsumowano, że GMO to powstawanie nowych alergenów, toksyn i ich obecność w jadalnych częściach roślin i pyłku, osiągnięcie toksycznego poziomu fizjologicznie czynnych metabolitów roślin, nieoczekiwane skutki kombinacje genów wprowadzonych i obecnych w danej roślinie, zanik bioróżnorodności, wyjałowienie ziemi [https://dzikiezycie.pl/archiwum/2007/stycz-2008/gmo-zagrozenia-ekologiczne-zdrowotne-i-ekonomiczne].

 

sie 26 2021 glifosat
Komentarze (0)

Glifosat to także sól kwasu fosforawego i innych aminokwasów. Wadliwe aminokwasy zresztą kwasu fosforawego mogą być wbudowywane w białka i prowadzić do powstawania nieprawidłowych białek m. in. prionów, które nie rozkładają się pod wpływem temperatury, wbudowują się do odpowiednich miejsc w ciele i powodują choroby np. chorobę szalonych krów, encefalopatie gąbczaste. Wadliwe białka odpowiadają za powstawanie demencji i choroby Alzheimera. Wbudowywanie ufosfoniowanej glicyny i innych aminokwasów może powodować zaburzenia w syntezie hormonów białkowych np. tarczycy. Toksyny uszkadzają trzustkę i wątrobę, zdrowy człowiek jedząc cukry proste poje sobie na długo ponieważ kiedy cukier się wchłonie z jelit, zostaje zmieniony w glikogen, z którego ciało korzysta do spadku zapasów, odpowiada za jego rozpad glukagon. Czyżby mity o ludziach, którym szybko spada cukier po posiłku nie były mitami tylko zaburzeniem pracy trzustki w wydzielaniu glukagonu? Tak jak może być spadek wydzielania insuliny tak samo może być spadek wydzielania glukagonu np. przy nowotworach trzustki. Czyżby u zdrowych ludzi to zjawisko wynikało z działania toksyn uszkadzających komórki alfa, w końcu leki uszkadzają komórki beta-cukrzyca polekowa? Jedną z takich toksyn może być glifosat i jego pochodne, nie truje od razu, ale stopniowo uszkadza metabolizm.

Wbudowanie wadliwych aminokwasów może też zmieniać lub osłabiać funkcje hormonów białkowych jak insulina i glukagon. /podobnie innych hormonów białkowych np. hormonów tarczycy, ale też angiotensyny odpowiedzialnej za skurcz naczyń krwionośnych, wazopresyny, odpowiedzialnej za gospodarkę wodną i wydzielanie moczu, adrenokortykotropinę aktywującą wydzielanie hormonów sterydowych. Czyżby obecna fala chorób serca, nadciśnienia (te wszystkie hormony wpływają na ciśnienie krwi) wynikały z działania glifosatu i jemu podobnych? Kolejny hormon tkankowy to oksytocyna odpowiedzialna za poczucie więzi, instynkt macierzyński, miłość, poczucie bliskości, czy istnieje wzrost liczby depresji poporodowych, gdy kobieta nie umie pokochać swego dziecka, rozwodów, rozpad więzi rodzinnych i społecznych wraz ze wzrostem stosowania glifosatu. Ostatnio coraz więcej samotników. Potrzeba więcej badań, kiedy organizm nie wytwarza oksytocyny człowiek nie czuje potrzeb społecznych. Wadliwe białka to także wadliwe receptory komórkowe, hormony nie mogą łączyć się z receptorami jest niewrażliwość, czyżby insulinoporność i oporność na glukagon były wynikiem wadliwych białek?

Nieprawidłowe receptory to też niemożliwość odpowiedzi immunologicznej i tworzenia kompleksu antygen-przeciwciało, na szczęście patogeny mają wiele receptorów, więc jak jeden z receptorów jest nieprawidłowy, to drugi może być dobry. Jednak środki ochrony roślin mogą negatywnie wpływać na cały organizm, z racji osobniczych różnic wrażliwości, nikt nie wie jak działają na niego, dlatego ciężko potwierdzić zależność, potrzeba badań klinicznych pokazujących zależność między kontaktem z glifosatem a zaburzeniami hormonalnymi i innymi zaburzeniami. Wiemy, że przenika przez barierę krew łożysko i może uszkadzać płodu uniemożliwiając powstawanie prawidłowych białek. Badania wykazały, że glifosat przyspiesza poród, czyżby przez zmianę działania gonadotropin, co za tym idzie więcej prolaktyny oraz oksytocyny, zmiana działania to zanik, osłabienie lub wzmocnienie funkcji [https://www.termedia.pl/ginekologia/Herbicydy-przyspieszaja-porod,29699.html].

Teraz badania wykazały, że w pobliżu farm, gdzie stosuje się glifosat dzieci mają niedobory żelaza, cynku oraz są zależności między stosowaniem glifosatu i autyzmem [https://dziecisawazne.pl/przy-tej-ilosci-stosowanych-pestycydow-w-2025-roku-co-drugie-dziecko-bedzie-mialo-autyzm/ ]

U szczurów glifosat powoduje zaburzenia pracy trzustki, gonad, choroby sutków, nowotwory w 2 i 3 pokoleniu od czasu ekspozycji. Połowa fizjologicznej dawki nie dawała skutków u pokolenia 0 (poddanego działaniu glifosatu), które stanowiły samice w 8-14 dniu ciąży i 1, czyli ich dzieci, natomiast wnuki i prawnuki miały o 30% większe ryzyko chorób prostaty, samice 40% większe prawdopodobieństwo chorób nerek. U ludzi mieszkających w pobliżu farm rosło prawdopodobieństwo choroby Parkinsona, a choroba Parkinsona jest związana z degeneracją białek [https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C33767%2Cglifosat-wplywa-na-zdrowie-calych-pokolen-szczurow.html]

Dodatkowo glifosat jest w postaci amonu czy innego związku oraz ma wiele nośników, które mogą być toksyczne.

O glifosacie krążą różne legendy m. in. że zdrowszy od aspiryny i inne bzdury. Rzekomo są jakieś badania naukowe pokazujące jego nietoksyczność, błędy tych badań polegają na tym, że badano wpływ herbicydu na pojedyncze tkanki, nie na cały organizm. Pojedyncza tkanka nie odda stanu całego organizmu, poza pożywką, z której komórki pobierają nutrienty przez błony, tkanki potrzebują hormonów, inaczej zachowuje się komórka na pożywce, inaczej kiedy nutrienty pobiera z krwi, która z jakiegoś powodu do niej nie dociera, na dopływ krwi wpływają hormony, neuroprzekaźniki, wysiłek, warunki zewnętrzne (temperatura, zawartość tlenu w pomieszczeniu). Ludzie są złożonymi organizmami nieliniowymi, więc badania na samych tkankach, jeszcze wybranych nie pokazują tego co dana trucizna robi z całym organizmem. dlatego badania kliniczne przeprowadzone na pacjentach poddane metanalizie wykazały związek między stosowaniem glifosatu a nowotworami. Wiemy, że nowotworzenie nie powstaje w kilka dni ani miesięcy, czasem trwa latami, od mutacji do replikacji patologicznych komórek mija wiele czasu.

Jakie są fakty? Fakty są takie, że nawet jeśli dawka toksyczna bezpośredniej toksyczności (powodująca zatrucie) jest wysoka, a fosfan glicyny kryjący się pod nazwą glifosat nie zmienia metabolizmu człowieka, nie znaczy to, że nie ma nas wpływu.

Nawet jeśli dorosły człowiek nie zatruje się glifosatem nie znaczy, że nie zatruje się kot, mały pies czy dziecko (trucizna działa na masę tkanki). Nie znaczy to też, że nie może wywołać uczulenia, bo może jak każda substancja łącząca się z białkiem może doprowadzić nawet do wstrząsu anafilaktycznego. Kolejna sprawa to fakt, że dawka czyni truciznę i każdą substancję można przedawkować, glifosat też. Glifosat blokuje syntazę 5-enolopirogroniano-szikimo-3-sosforanową potrzebną do syntezy kwasu szikimowego, który powoduje syntezę tyrozyny, tryptofanu i fenyloalaniny u roślin, ludzie nie tworzą dwóch z tych aminokwasów, a tyrozyna powstaje z alaniny, ale ten sam szlak jest u bakterii jelitowych. Raundup, który niszczy rośliny, niszczy też nasze bakterie jelitowe. Bakterie jelitowe chronią nas przed patogenami, wspierają naszą odporność, stymulują tkankę limfatyczną jelit, są potrzebne do prawidłowego trawienia pokarmów, stąd biegunki po antybiotykach. Ich eliminacja grozi rozrostem patologicznej flory jelit, grzybicami, zburzeniami trawienia i wchłaniania, są dowody na związek nietolerancji glutenu ze stosowaniem glifosatu. Jakoś ludzie jedzą zboża od 10 tysięcy lat, a ziarniaki dzikich traw wiele wcześniej. Prawidłowa flora jelitowa chroni przed nowotworami jelit.

Dodatkowo wszystkie ksenobiotyki są rozkładane w wątrobie przy pomocy cytochromu p450, stężenie glifosatu, które my zjadamy jest tak duże, że cytochrom nie nadąża go detoksykować, nie nadąża też detoksykować innych trucizn, wątroba jest przeciążona, nie daje rady syntetyzować witaminy D, zmieniać powstałego w skórze cholekalcyferolu w kalcydiol.

Skutki stosowania glifosatu są długoterminowe. Glifosat występuje w połączeniu z substancjami dostarczającymi go do komórek, tam może wnikać pomiędzy nukleotydy i zmieniać syntezę białek prowadząc do nowotworów. Obiektywne badania epidemiologiczne potwierdził zależność kontaktu z glifosatem a chłoniakiem nieziarnicznym (https://www.mp.pl/pacjent/onkologia/aktualnosci/204159,glifosat-zwieksza-ryzyko-nowotworow). Międzynarodowa agencja Badań nad Rakiem uznała go za potencjalnie rakotwórczego, zanim ktoś doczepi się do słowa potencjalnie spytam po co ryzykować? Takie zmiany w DNA skutkują bezpłodnością, problemami z zajściem w ciążę, gorszą jakością plemników, uszkodzeniami płodu, poronieniami uszkodzonego płodu. Badania wykazały, że glifosat przenika przez barierę krew-łożysko i dociera do ciała płodu (https://www.termedia.pl/ginekologia/Wycofac-glifosat-stanowisko-FIGO,35183.html). Międzynarodowa Agencja Położnictwa i Ginekologii nakazuje zakazania glifosatu na całym świecie.

Gifosat jest niebezpieczny dla środowiska, małych zwierząt, głównie płazów z półprzepuszczalną skórą, a przede wszystkim dla roślin, w tym wielu leczniczych, wartościowych gatunków jak maki, chabry, skutecznie wypala wszystkie rośliny na danym terenie, jest to poważne zaburzenie lokalnej biocenozy. Tym jest to słynne pustynnienie, jest łąka, miedza czy pustostan, na którym po pokropieniu wszystko schnie. Zanik roślinności rozlegulowuje gospodarkę wodną (rośliny zatrzymują wodę, nawet po dużym deszczu na zachwaszczonej łące nie jest grząsko, chronią ziemię przed wysychaniem jak gąbka). Glifosat tworzy środowiska dla roślin odpornych na niego, roślin genetycznie modyfikowanych, dzikie wyschną. Taki zanim roślinności jest niebezpieczny dla pszczół i innych zapylaczy, spada liczba terenów z roślinami nektarodajnymi. Pszczoły, uczą się topografii kwiatów i w danym sezonie wegetacyjnym wykorzystują jeden gatunek, wiedzą gdzie lecieć, jak daleko od ula tracą źródło pokarmu, muszą na nowo szukać jedzenia, na nowo uczyć się kwiatów i drogi do pożytku. Glifosat dla tak małych zwierząt przekracza próg toksyczności. To też problem dla świerszczy, trzmieli, motyli, ptaków jedzących owoce i nasiona ziół. Niszczy on bakterie w zwierzęcych jelitach.

Spadek liczby roślin zielnych to zmniejszenie bioróżnorodności na danym terenie. Łąka ma więcej gatunków niż las.

Nie ma jednoznacznych badań wykazujących okres półtrwania glifosatu w glebie, ale wystarczająco długo jest w roślinach, skoro większość ludzi ma w moczu przekroczony poziom.

Najważniejsze jeśli ludzie nie życzą sobie kontaktu z glifosatem i większość tak decyduje, mniejszość musi się podporządkować i nie stosować. Lepsze jest rolnictwo ekstensywne, dające ludziom pracę, pozwalające na rozrost bioróżnorodności, w tym roślin nektarodajnych.

Badania z Uniwersytetu Łódzkiego http://www.imp.lodz.pl/upload/oficyna/artykuly/pdf/full/MP_5-2013_M_Kwiatkowska.pdf pisze tam, że glifosat może spowodować zaburzenia rytmu serca i niewydolność oddechową. Nośniki glifosatu zwiększają jego toksyczność, dlatego w środkach ochrony roślin jest bardziej toksyczny niż sam, podobnie jak inne fosforoorganiczne związki zaburza gospodarkę hormonalną. 

https://forsal.pl/lifestyle/nauka/artykuly/1423776,glifosat-grozniejszy-niz-myslano-dodatkowe-skutki-moga-ujawniac-sie-w-kolejnych-pokoleniach-opinia.html?fbclid=IwAR1dalC4kFGr2n0knSfw2tok02it1RdMm4P7GSwnbYvapPJpz-QCToNk7Bc

https://enveurope.springeropen.com/articles/10.1186/s12302-014-0014-5?fbclid=IwAR2992DReHVYnMkfJbjy6GfjNJ4jhoqHLwZ1hnTg3ZA9BF1VUQzGO5n2Ut0

https://www.iarc.fr/featured-news/media-centre-iarc-news-glyphosate/

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3945755
/https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3564498

https://www.planeteplus.pl/dokument-roundup-przed-sadem_47592

 

sie 26 2021 Geoinżynieria jako największe zagrożenie...
Komentarze (2)

Obecnie największym zagrożeniem dla świata jest tzw. geoinżynieria. Niestety są ludzie,którzy pomimo najzimniejszego maja od 28 lat oraz jednego z najzimniejszych wrześniów wierzą w to, że klimat się ociepla. Wiem, że wiara nie kieruje się rozumem, wiara jako uczucie podlega układowi limbicznemu,a rozum płatom czołowym, ale oni chcą jeszcze bardziej obniżyć temperaturę. Ludzie ci dopatrują jakichś zagrożeń w rzekomym ociepleniu. Co na to realne życie? Długie ostre zimy to krótki okres wegetacji, słabe plony, późne przymrozki to przemarzanie pąków kwiatowych i klęski nieurodzaju. Grube ubrania i zachmurzenie to niedobory witaminy D, mniej owoców i warzyw to niedobory innych witamin z C na czele. Krótkie zimy i długie lata to długi okres wegetacji, długim okres owocowania, lekkie ubrania to synteza skórna witaminy D. niskie temperatury to konieczność ogrzewania pomieszczeń, większy smog, więcej toksyn w atmosferze, słabsza odporność w wyniku awitaminoz i niedoborów biogenów, więcej chorób-zarazki wcale nie giną na mrozie, one mają przetrwalniki, z których rozwijają się w organizmach gospodarzy. Wysokie temperatury to krótszy sezon grzewczy, mniej smogu i toksyn w atmosferze. Zdrowsza dieta, dzięki witaminie D lepsza insulinowrażliwość (glukoza wchłania się do komórek przy udziale jonów wapnia), więcej świeżych owoców i warzyw. Co realny świat mówi o dziurze ozonowej? Więcej witaminy D, dłuższy okres jej syntezy (obecnie od marca do września, jak pogoda pozwoli), rośliny tworzą więcej barwników, jak likopen, które są cenne i dla nas, tworzą naturalne substancje grzybobójcze. Mniejszy indeks UV to więcej grzybów pleśniowych z rakotwórczymi mykotoksynami lub więcej środków ochrony roślin, też mogącymi uszkodzić wątrobę, nerki czy płód. Więcej ultrafioletu docierającego do Ziemi to zdrowsze i ekologiczne warzywa i owoce. Mniejsze natężenie światła widzialnego to rozlegulowanie zegara biologicznego, popatrzmy jak źle czujemy się zimą i w deszczowe dni i stany depresyjne, silniejsze światło to większa radość życia, lepszy nastrój. Mniej światła widzialnego to słabsza fotosynteza, nie tylko więcej CO2, którego zwolennicy globcia tak się boją, ale i mniej tlenu, który i tak zużywamy oddychając. Organizmy tlenowe nie mogą żyć bez tlenu. Najgłupszy argument to, że można się ubrać gdy zimno, można, ale i można oddychać toksycznym gazem przez maskę, żyć pod wodą z butla tlenową, żyć w przestrzeni kosmicznej w skafandrze, ale bez ochrony zimą przeżylibyśmy tak długo, jak odychając trującym gazem bez maski, pod wodą bez butli i w kosmosie bez skafandra. Niskie temperatury nie są dla nas naturalne.

Pisze o tym, dlatego, że rozwija się pewna procedura zwana geoinżynierią. Ludzie za nią odpowiedzialni chcą obniżyć temperaturę na Ziemi, nie w najbardziej gorących miejscach jak Równik, ale na całej Ziemi z już bardzo zimnymi rejonami Europy, Azji i Ameryki. Co może doprowadzić do końca ludzkości, my potrzebujemy odpowiedniej temperatury tak jak jedzenia i picia i snu. Dla nas ludzi to ok. 25 st. dobrze radzimy sobie z upałami dzięki gruczołom potowym, wystarczy uzupełnić wodę i elektrolity, ale nie radzimy sobie z niskimi, nie mamy futra ani puchu. Nawet rasy psów, które na całym ciele mają włosy zbudowane jak ludzkie nie radzą sobie z zimnem, nawet niewychodzące koty,które nie maja podszerstka, co dopiero człowiek, którego większość ciała jest łysa lub skąpo owłosiona. Przed nadmiarem ultrafioletu wytwarzamy melaninę, jeśli ciało uzna, że jej stężenie ograniczy syntezę witaminy D, przestaje ja tworzyć, dlatego opalamy się do pewnego stopnia. Nic jednak nie zastąpić ultrafioletu, dodatkowo, jako, że reakcja przemiany 7-dehydroksycholesterolu, prekursor witaminy D3 zachodzi bez udziału enzymów (to UVB niesie potrzebną energię) im wyższa temperatura tym zachodzi ona sprawniej i szybciej. Pod wpływem słońca rogowa warstwa naskórka grubnie i staje się słabszą barierą dla alergenów, patogenów i toksyn, sama melanina dezaktywuje toksyny i metale ciężkie, bez słońca skóra staje się cienka, dodatkowo niskie temperatury ją podrażniają. Komórki skóry tak jak reszty ciała najlepiej funkcjonują z temperaturze 37, 6 st. C (to jest głęboka temperatura ciała), gdy poprzez kontakt ze środowiskiem ich temp. Spada, po prostu obumierają, tworzy się stan zapalny i skóra pęka, wskutek zamrażania wody wewnątrz komórek i płynu międzykomórkowego. Otwierają się wrota zakażenia, wnikają patogeny, osłabiony organizm brakiem witamin może nawet dostać posocznicy. Na zimnie tez tracimy wodę i elektrolity z moczem.

Już samo obniżenie temperatury może nas zniszczyć. Ale to nie wszystko. Geoinzynieria polega na rozpylaniu szkodliwych chemikaliów celem obniżenia tejże temperatury i ograniczenia życiodajnych promieni słonecznych. Przede wszystkim tlenków siarki i oparów kwasu siarkowego, które to opadną z deszczem tworząc kwaśne deszcze, niszczą one lasy, głównie iglaste, ale też uprawy rolne, budynki, zabytki, pomniki, opary kwasu mogą uszkadzać śluzówkę układu oddechowego i oczu. Zniszczenie upraw rolnych spotęguje głód na świecie. Celem obniżenia indeksu UV chcą rozpylać glin,który akumuluje się w organizmach, jest dla nas toksyczny. Powoduje zaburzenia osobowści, zaburzenia równowagi, zaniki pamięci, osłabienie, drgawki, anemię, glin jest jednym z czynników ryzyka choroby Alzheimera i Parkinsona. Niebezpieczny głównie dla osób dializowanych [https://www.poradnikzdrowie.pl/diety-i-zywienie/w-kuchni/czy-aluminum-jest-szkodliwe-wplyw-anluminium-na-zdrowie-aa-Qzmf-qNhf-fFLt.html]. U roślin glin jest niezbędny do życia, pozwala im adaptować się do skrajnych temperatur i zasolenia, ale w nadmiarze poraża wchłanianie innych biogenów, przede wszystkim wapnia,magnezu,fosforu, zaburzając rozwój organów generatywnych, duże stężenie glinu może doprowadzić do całkowitego zniszczenia upraw, najbardziej wrażliwe są pomidory, ogórki, sałata, gorczyca, lucerna, tymotka,jęczmień, pszenica, czyli podstawa pożywienia ludzi i zwierząt hodowlanych, trochę mniej szkodliwy jest dla owsa,ziemniaków, pszenżyta, słonecznika, grochów, najbardziej odporne są kukurydza,łubin, żyto, gryka, rzepa, porzeczka, żurawina [https://www.farmer.pl/produkcja-roslinna/nawozy/glin-trucizna-gleb-kwasnych,48062.html]. Im bardziej toksyczna gleba,.tym bardziej toksyczne działanie. Związki siarki ją zakwaszą, glin zrobi resztę. Co się rozpyli to opadnie, trudno przewidzieć gdzie. Swoja drogą dziwne,że zwolennicy globcia boją się SO2 z kominów domowych a sami chcą je rozpylać,paradoks na miarę kota Szroedingera. Same kwaśne deszcze wyjaławiają zbiorniki wodne, dodatkowo wymywają glin z gleby, który i tak opadnie z powietrza, niszcząc wszelkie życie z rybami włącznie. Kwaśne deszcze powodują kumulację metali ciężkich w wodzie pitnej dla ludzi i zwierząt, dając zatrucia. Uszkadzają liście, porażają fotosyntezę[http://student.agh.edu.pl/~szklarsk/skutki.html], to ona redukuje CO2, którego zwolennicy globcia tak nienawidzą. I kolejna sprawa, gdzie to globcio? Ja to bym bardzo chciała, żeby naprawdę istniało, ale nie wszystko czego człowiek chce jest możliwe.

 

sie 26 2021 Niebezpieczne starlinki
Komentarze (0)

Pojawiło się nowe zagrożenie, starlinki, celem ich jest dostarczanie internetu do wszystkich miejsc na Ziemi, czy ludzie tego chcą czy nie. Już i tak większość ma internet w telefonie, co szybko wyładowuje baterię. On wcale nie jest darmowy, normalnie bateria trzyma ok. tygodnia, u ludzi, którzy dłubią w internecie w telefonie trzyma kilka godzin, potem trzeba ładować, skutek jest taki, że i tak płacą więcej za prąd. Kilkugodzinne, codzienne ładowanie telefonu nie jest ani ekologiczne ani tanie. Mało tego takie patrzenie w ekran niszczy wzrok, o szkodliwości światła ekranu oraz wpatrywaniu się na małe, blisko oddalone od oczu rzeczy napisano wiele prac dyplomowych. Mało tego ludzie uzależnieni od smartfonów nie potrafią nawet dotrzeć z jednego miasta do drugiego, nie radzą sobie ze znalezieniem wywieszki z numerami autobusów i ich kursami. Ludzie uzależnieni od internetu w telefanach nie potrafią bez nich zrobić najprostszych rzeczy, są jak indyki z uciętymi głowami, taki jest destrukcyjny wpływ internetu w telefonach na człowieka.

Starlinki mają dostarczać internet w każdym miejscu na Ziemi. Po co mi internet w górach, w górach trzeba patrzeć pod nogi i trzymać się szlaku, a nie gapić się w ekran, równie dobrze, można iść w góry w szpilkach. Po co mi internet na plaży? I tak w świetle słonecznym nie widać ekranu, poza tym, na plaży trzeba dzieci pilnować, a nie patrzeć w ekran. Po co mi internet w parku, na łące, w ogrodzie lub lesie? Tam mam patrzeć na przyrodę, żeby oczy odpoczęły, a nie katować je smartfonem. No i w tych miejscach trzeba iść z rodziną, przyjaciółmi, by porozmawiać, pobawić się z dziećmi, spotkać się z przyjaciółmi albo odbyć sam na sam z małżonkiem, a nie gapić się w ekran.

Jak destrukcyjnie wpływa internet na społeczeństwo widać po tym co się dzieje. Za mojego dzieciństwa dzieci biegały po podwórkach, jeździły na rowerach, bawiły się w odtwarzanie scen z filmów, grały w piłkę, zośkę, młodsze bawiły się zabawkami, odgrywały nimi scenki, robiły wyścigi samochodzików, traktorków, zimą jeździły na sankach, łyżwach, nartach, lepiły bałwany, rzucały się śnieżkami, jesienią zbierały kasztany, żołędzie, kolorowe liście, robiły z nich ludziki, wiosną patrzyły na budzącą się przyrodę, nastolatki robiły imprezy, tańczyły, śpiewały, żartowały, dziś od najmłodszych lat dzieci gapią się w ekrany, nawet jak są w grupie, nie rozmawiają tylko bawią się telefonami, dawniej imprezy na studiach to były tańce, muzyka, drinki, dziś każdy patrzy w ekran, równie dobrze może być w domu albo na bezludnej wyspie. Czy więzi społeczne, człowieka, gatunku stadnego zanikają?

Zamiast gapić się w ekran lepiej spotkać się z rodziną i przyjaciółmi, a kiedy już razem jesteśmy, rozmawiać, słuchać się wzajemnie, nie patrzeć na ekran. Lepiej gdzieś pojechać, zobaczyć coś, zrobić coś pożytecznego lub przyjemnego. Teraz ludzie nawet do obiadu nie odkładają telefonu

 Starlinki to nie tylko zagrożenie psychologiczne i okulistyczne, to także skażenie środowiska, w przestrzeni lata dużo kosmicznych śmieci. Starlinków ma być 12000. ale to nie wszystko, zużyją się w ciągu 5 lat, potem mają spalić się w atmosferze. Do czego się spalą? Do tlenków metali i pierwiastków, z których są zrobione. Ich chmura albo zostanie w górnych warstwach atmosfery ograniczając dostęp promieni słonecznych (zmiany pogody, klimatu, niedobory witaminy D) albo opadnie na Ziemię, pokryje rośliny, zwierzęta (cząsteczki z niżej położonych satelitów na pewno spadną), pod wpływem wilgoci z tlenków metali powstaną zasady, które mogą uszkodzić skórę, oczy, błony śluzowe, spowodują erozje skał, zmiany pH gleb, wód, stałe cząsteczki mogą nasilać astmę, wdychane przez dłuższy czas będą powodować pylicę. To nie będzie pojedynczy satelita, stare starlinki mają być palone w atmosferze i zastępowane nowymi. Spowodowane zanieczyszczenia będą się nawarstwiać. Chcą zrobić coś zbędnego i niebezpiecznego. Zanieczyszczenia powstałymi cząsteczkami spowodują zmiany w składzie chemicznym gleby, wody, powietrza, tlenki pierwiastków wchodzących w skład starlinków będą realnie trujące dla ludzi, zwierząt i roślin. Spalenie w atmosferze to nie utylizacja, równie dobrze mogę spalić gumowe kaloszki i powiedzieć, że skoro spaliły się i znikły to ich nie ma.

Paliwem jest radioizotop kryptonu, jak on produkty jego rozkładu dotrą na Ziemię, będzie to równoznaczne z masowymi próbami jądrowymi a górnych warstwach atmosfery, na temat szkodliwości promieniowania radioaktywnego tez powstały całe masy prac dyplomowych. Z czasem skumuluje się tyle tego jakby wojna atomowa wybuchła.

Dodatkowo ich światło może mylić urządzenia pomiarowe astronomów, które służą m. in. wykrywaniu potencjalnie niebezpiecznych asteroidów, co gdy teleskop się pomyli i przeoczy kilkuset kilometrową asteroidę? Po co robić coś co jest zbędne i niebezpieczne?