Archiwum październik 2021


paź 30 2021 Kwiaty na groby
Komentarze (0)

W czasie Wszystkich Świętych zanosimy na groby kwiaty, najpopularniejsze są astry jesienne, wrzosy i chryzantemy.

Chryzantemy w doniczkach najlepsze są drobnokwiatowe, lubią jasne stanowisko, stale lekko wilgotne podłoże, trzeba pilnować, by gleba nie wyschła, kwitną od 2 do 12 tygodni, podczas przymrozków warto postawić je między zniczami, wodę lejemy do podstawki, by nie zmoczyć roślinek

Wrzosy w doniczkach lubią stale wilgotną, kwaśną glebę do wrzosów, po zakupie warto przesadzić do większej doniczki i nowego podłoża dla wrzosów, wrzosy lubią słońce, warto posadzić je na grobie ziemnym zakopując w ziemi doniczkę, wtedy przeżyją zimę, inaczej warto zabrać je do domu kiedy temperatura spada, wrzosy lubią szerokie doniczki o 15 cm średnicy, na dno sypiemy keramzyt, na niego glebę dla wrzosów, na tej samej głębokości co w sklepie sadzimy wrzosy, na wierzch dajemy korę sosnową, która zapobiegnie parowaniu wody, doniczka musi mieć otwory i podstawkę na wodę, stanowisko musi być osłonięte od wiatru, woda musi nie mieć wapnia, doniczki zimujemy w jasnym, chłodnym pomieszczeniu

Poza tym na grobach ziemnych oraz wokół nagrobków można sadzić rośliny kwitnące w innych porach roku

Bukszpan wiecznie zielony lubi żyzną, próchniczą, przepuszczalną glebę, obojętną lub lekko zasadową, umiarkowanie suchą, słońce, cień i półcień, woli piaszczyste i gliniaste gleby, potrzebuje okrycia na zimę, raz na początku wiosny obcinamy pędy o 1.3 długości, drugi raz w połowie lata

Sosna górska ma małe wymagania glebowe, lubi słońce, odporna na zimno, mróz, zanieczyszczenia, suszę

Świerk kłujący lubi słońce, odporny na zimno,suszę i zanieczyszczenia, lubi każdą glebę, toleruje piaszczyste gleby, wrażliwy na cień, rozmnażamy przez szczepienie

Jałowiec płożący lubi słońce, lekkie,przepuszczalne,piaszczyste podłoża, mrozoodporny, potrzebuje podlewania, można przycinać

Wrzośce lubi słońce, toleruje lekki cień, wrażliwy na mróz i zimne wiatry, potrzebuje osłoniętego miejsca, nie lubi cienia, gleba dla wrzosów musi być stale lekko wilgotna, umiarkowanie podlewana, po przyniesieniu do domu przesadzamy kwiat do nowej doniczki z nową ziemią dla wrzosów i wrzośców

Bluszcz pospolity lubi cień i półcień, świeże, żyzne, umiarkowanie wilgotne wapniowe gleby, trzeba go podlewać, źle znosi suszę, na zimę osłaniać podstawę

Konwalia majowa lubi półcień i cień, próchnicze, wilgotne,lekko kwaśne gleby, rozsadzamy prze podział kłącza w sierpniu,wykopujemy kępkę, rozdzielamy kępki, wkopujemy w inne miejsca, kępki muszą mieć 20 cm odległości, przepuszczalną glebę, kompostujemy je obornikiem lub liśćmi z lipy i leszczyny

Kapusta ozdobna lubi słońce, umiarkowanie wilgotne, średnio żyzne gleby, nasiona wysiewamy do rozsadników od marca do czerwca, potem sadzimy w odległości 30-50 cm

Bratki i fiołki lubią glebę żyzną, próchniczą, stale lekko wilgotną, lekko kwaśną lub obojętną, wysiewamy je na przełomie czerwca i lipca, 4-listne pikujemy do rozsadnika, na stałe miejsce dajemy we wrześniu, wrażliwe na suszę,

Suchołuski lubią przepuszczalne,lekko kwaśne, piaszczysto-próchnicze, wilgotne gleby, słońce, sadzimy od maja do gruntu, w pokoju siejemy do donic w marcu i kwietniu, potrzebują plewienia

Niezapominajki lubią półcień, polna i alpejska kwitną lepiej w słońcu, lubią umiarkowanie wilgotne, lekko kwaśne, średnio żyzne gleby, w cieniu podlewamy umiarkowanie, w słońcu obficie, wiosną glebę obornikujemy lub kompostujemy, do kwitnienia nawozimy co 2 tygodnie, glebę trzeba spulchniać, można wysiać nasiona, w czerwcu odciąć 4-5 cm pędy szczytowe i posadzić w ziemi lub podzielić kępki o każdej porze roku, w skrzynce sadzimy je co 15 cm, skrzynka musi mieć drenaż i odpływ, nawozimy 2 razy w sezonie, podlewamy, by ziemia była wilgotna, przycinamy po kwitnieniu, zimujemy na styropianowej lub drewnianej podkładce i owijamy skrzynkę folią izolacyjną i trzymamy w osłoniętym miejscu

Hiacynty lubi ciepłe,osłonięte, słoneczne stanowiska, gleba przepuszczalna, żyzna,próchnicza, obojętna, spulchniamy, plewimy, nawozimy, wiosną saletrą amonową, potem nawozem wieloskładnikowym,wymaga podlewania głównie w suszę, sadzimy od września do października na głębokości 10-20 cm w odległości 15-25 cm, głębokość ma 3 długości cebulki, na zimę ściółkujemy by nie przemarzły, doniczki dodatkowo zabezpieczamy agrowłókniną, na przełomie czerwca i lipca wykopujemy cebule, suszymy w chłodnym, przewiewnym miejscu, we wrześniu sadzimy w ogródku, w doniczkach podlewamy, stanowisko słoneczne, 16-20 st. wodą zalewamy podstawkę,po nasiąknięciu ziemi odlewamy, do donicy sadzimy w lekkim, przepuszczalnym podłożu,trzymamy w ciemnie i 5-10 st 8-10 tyg. potem przenosimy w jasne i ciepłe miejsce, gdzie hiacynt po 3-4 tygodniach zakwitnie

Narcyzy lubi gleby gliniasto-piaszczyste,lekko kwaśne, wilgotne, dobrze zdrenowane, sadzimy do gruntu na przełomie sierpnia i września na głębokości 6 cm,co 18 cm, można posadzić w grupkach 2-6 cebulek, na zimę okrywamy torfem lub kompostem, co kilka lat wykopujemy, przesuszamy, późnym latem znów sadzimy, sadzimy w koszach lub stosujemy środki odstraszające myszy, w doniczce przed posadzeniem cebulkę trzymamy w ciemności i zimnie przez 2 miesiące, sadzimy, zielone części muszą mieć 10 st. C, kwitnące do 20,po przekwitnięciu usuwamy kwiat z łodygą, po zwiędnięciu liści wykopujemy cebulkę

Krokusy uprawiamy wiosennego i spiskiego, które kwitną od lutego do kwietnia, jesienny to krokus siewny na szafran, krokusy lubią glebę lekko kwaśną, próchniczą, uprawianą, przed posadzeniem cebulki zaprawiamy preparatami dla krokusów, by chronić je przed grzybami, wiosenne sadzimy od połowy września do połowy października na głębokości 8 cm, jesienne w sierpniu,odległość między cebulkami musi być równa ich średnicy, plewimy w suszę podlewamy, kilka tygodni przed posadzeniem i kwitnieniem glebę nawozimy nawozem fosforowo-azotowym lub kompostem, jesienią ściółkujemy je kompostem dla ochrony przed zimnem i zasilenia, co 4-5 lat w czerwcu cebule wiosennych wykopujemy, suszymy w 20 st. C, potem czyścimy, dzielimy i sadzimy 15.09-15.10

Róże lubią żyzne, lekkie, przepuszczalne, lekko kwaśne lub obojętne o pH 6-6,5, lubią słoneczne i przewiewne, podlewamy młode róże, po przesadzeniu i posadzeniu, podlewamy rzadko a mocno, sadzimy od marca do końca kwietnia i od września do października, w sezonie nawozimy

Astry jesienne są gatunki wiosenne np. alpejski, letnie np. gawędka, jesienne np. nowoangielski, nowobelgijski, krzaczasty, potrzebują słońca i wilgoci, ale nie zbyt dużego mokra, astry wieloletnie co 2-3 lata w kwietniu lub maju wykopujemy, dzielimy kłącze i przesadzamy w inne miejsce, na zimę przykrywamy je gałązkami iglaków

Prymulki lubią cień, glebę żyzną, próchniczą, ciężką, gliniastą, w maju lub czerwcu dzielimy kępy, w maju siejemy nasiona do doniczki, zostawiamy ją w temperaturze pokojowej, w lipcu lub sierpniu sadzimy sadzonki w gruncie, pierwiosnki zimują w gruncie, przysypujemy je, korą, torfem lub gałązkami iglaków

Stokrotki lubią gleby żyzne, przepuszczalne, obojętne, podlewamy delikatnie, ale często, gleba musi być lekko wilgotna, lubi słońce, toleruje półcień, w sezonie 2-3 razy zaczynając wczesną wiosną nawozimy je nawozem wieloskładnikowym, usuwamy zwiędłe kwiaty, zostawiając kilka sprawimy, że same się wysieją

Zawilce gajowy lubi cień,gleby żyzne, próchnicze, lekko kwaśne, umiarkowanie wilgotne, sadzimy jesienią lub wiosną po pofragmentowaniu kępki, nasiona zbieramy 15 maja, by zasadzić nasiona, żółty lubi gleby żyzne, przepuszczalne, wilgotne, półcień, uprawa jak gajowy

Przebiśniegi lubią gleby lekko kwaśne, półcień lub cień, toleruje słońce, można plewić, w kwietniu rozdzielamy i przesadzamy cebulki

Pierwiosnki wyniosły, bezłodygowy, lubi gleby żyzne, próchnicze, przepuszczalne, umiarkowanie wilgotne, jest mrozoodporny, słońce, cień i półcień, kwitnie od marca do maja, nadaje się na rabaty, po przekwitnięciu wiosną rozdzielamy kępkę

Ciemierniki ogrodowy, wschodni, zielony lubią cień lub półcień, zaciszne, osłonięte od wiatru miejsca, próchnicze, wilgotne, lekko uprawione gleby, raz w roku wczesną wiosną zzasilamy nawozem wieloskładnikowym

Lilie lubią towarzystwo innych roślin, jednorocznych, bylin,drzew i krzewów, pulchne, przepuszczalne, próchnicze gleby, wrażliwe na nadmiar wody, sadzimy w zagonach, sadzimy na głębokości 2,5-3 cebul, czyli 10-15 cm, sadzimy już w marcu,ale najlepiej od polowy kwietnia do połowy maja, drugi raz od września do 20 października, ściółkujemy je torfem ogrodniczym lub kora sosnową, regularnie podlewamy i nawozimy, przez zimę cebule azjatyckich lilii trzymamy w 2 st. w doniczce o głębokości 40 cm sadzimy lilie na kilkunastu cm głębokości, glebę ogrodniczą mieszamy z gliną, podlewamy, nawozimy, rozmnażamy przez cebulki powietrzne, przybyszowe, nasiona i łuski, cebulki oddzielamy od wykopanej macierzystej, główna roślinę wkopujemy do ziemi, cebulki powietrzne zbieramy pod koniec lata, trzymamy je w doniczkach z wilgotnym piaszczysto gliniastym podłożem, łuski zbieramy na przełomie lata i jesieni, trzymamy je w perlicie z torfem i piaskiem w 21 st. w kuwecie, po 2 miesiącach zanosimy je w chłodne miejsce,lilie kwitną od wiosny do jesieni

Liliowce mogą rosną w jednym miejscu 20-30 lat, lubią słońce lub lekki półcień, umiarkowanie wilgotną, żyzną, głęboko uprawianą glebę, odporne na okresowe zalewanie, suszę, mróz, choroby, wiosna lub jesienią dzielimy karpy, po 2 latach tworzą przyrosty

Kosaćce są kłączowe i cebulowe, lubią słońce, żyzną, przepuszczalną, lekko wilgotną glebę, ścinamy po przekwitnięciu kwiaty, co 3-4 lata przekopujemy, wykopujemy w drugiej połowie sierpnia, w miejscu przewężenia dzielimy ostrym nożem na części o długości 5 cm, muszą mieć 2-3 pąki i liście, liście ścinamy do 10-15 cm, kopiemy dołek, sypiemy w nim kopczyk,korzenie rozkładamy równomiernie na kopczyku, przykrywany ziemią, wsadzamy po kilka co 30 cm, kwitną od maja do lipca, trzeba je plewić, wczesne gatunki kwitną od marca do lata

floksy lubią słońce i półcień, wilgotne podłoże, żyzne, lekko zasadowe, przepuszczalne gleby, rozmnażamy je wiosna lub jesienią przez sadzonki korzeniowe lub pędowe, sadzimy je we wrześniu-październiku, kwitną od końca wiosny do końca lata, sadzimy je co 40-60 cm od siebie, gleba ma być przekopana, żyzna, skompostowana, podlewamy raz w tygodniu w czasie suszy 2, oderwane części z korzeniami umieszczamy w inspekcie, oderwane łodygi w wodzie z ukorzeniaczem, ukorzenione wsadzamy do ziemi, nawozimy uniwersalnym nawozem przed kwitnieniem i w czasie, nasiona zbieramy z przekwitniętych kwiatów

Pelargonie lubią lekki półcień i brak silnego wiatru, rabatowe słońce, skrzynka lub doniczka musi mieć ponad 25 cm, lubią glebę o pH 6,2-7,2, podłoże do balkonowych roślin kwitnących z warstwą keramzytu, polewamy do przelania doniczki, w upały rano i wieczorem, po 2-3 tygodniach od posadzenia co 10 dni podczas podlewania nawozimy nawozem do pelargonii lub roślin kwitnących, bluszczolistne zimujemy w 10-12 st,wielkokwiatowe w 8-10 st w jasnym pomieszczeniu, rozmnażamy przez podział w temp. 20 st.

Begonia stale kwitnące lubi gleby żyzne, próchnicze, lekko kwaśne, wilgotne, słońce i półcień, podlewamy ją, w czasie kwitnienia dajemy płynne nawozy dla roślin kwitnących

Gazania lubi żyzne, przepuszczalne gleby, słońce, lekko suchą ziemię, ściółkujemy ją, od czasu do czasu silnie podlewamy, kupujemy gotowe sadzonki, które przesadzamy do doniczek, jednoroczna, ale można w chłodnym pokoju przezimować

Koleusy lubią osłonięte miejsca, słońce, stale lekko wilgotne ziemie, nie znosi zimna, gubi liście w 7 stopniach, u nas jednoroczna, lubią przepuszczalną, przeciętną, lekko wilgotną glebę, najlepszy dla nich jest substrat torfowy o pH 5,8-6,0, te w doniczkach zimujemy w 15 stopniach, nie znoszą suchego powietrza, wysiewamy je z nasion lub rozmnażamy z sadzonek pędowych, sadzonki i nasiona muszą być przykryte folią perforowaną celem zachowania dużej wilgotności, w dzień mają mieć 21-22 stopni, w nocy 15-16, gdy sadzonki mają 12 cm można uszczyknąć końce, do gruntu dajemy w 2 połowie maja

Plektranusy lubi ogrodowe, żyzne, próchnicze, przepuszczalne, umiarkowanie wilgotne gleby, słońce i półcień, najlepsze jest światło rozproszone, nawozimy płynnym preparatem dla roślin o ozdobnych liściach, umiarkowanie podlewamy, nie przelewamy, regularnie nawozimy, co roku przesadzamy do nowej ziemi

niecierpki lubią półcień, żyzne, przepuszczalne, umiarkowanie wilgotne gleby, potrzebują nawożenia nawozami dla roślin balkonowych i kwitnących i podlewania, wrażliwe na brak wody i słońce

Dalie lubią słońce, gleby żyzne, próchnicze, umiarkowanie wilgotne, przepuszczalne,ciężkie ziemie rozcieńczamy piaskiem,glebę kompostujemy przed posadzeniem, sadzimy karpy co 20-30 cm od końca kwietnia do końca maja,przykrywamy agrowłókniną, wysokie odmiany co 70-80 cm, karpa musi być przykryta 5 cm gleby, gdy dzielimy karpy sadzimy po 3 nowe karpki, można w marcu zasadzić w skrzynce, wtedy trzymamy karpę 3 godziny w letniej wodzie,by przyspieszyć kiełkowanie, regularnie podlewamy, nawozimy do polowy sierpnia mineralnymi nawozami, jesienią ziemie kompostujemy, jesienią karpy wykopujemy, suszymy w cieple, potem przechowujemy w ażurowych skrzynkach, przysypane torfem,wiórkami lub piaskiem w piwnicy w 4-10 st.

mieczyki lubią ciepłe, słoneczne,osłonięte od wiatru stanowisko, potrzebują palików, które je podpierają, lubią żyzne, próchnicze,obojętne,przepuszczalne gleby o pH 6,5-7, nawozimy nawozem wieloskładnikowym, podlewamy, nie lubią soli i suchej gleby, sadzimy w 2 roku po oborniku od połowy kwietnia do połowy maja na głębokości 6-10 cm, nie zraszamy liści i łodygi,tylko ziemię, na zimę wykopujemy bulwy, suszymy w 22-24 st. przez kilka dni, usuwamy resztki roślin, oddzielamy bulwki przybyszowe, zasypujemy je torfem i przechowujemy w 5-8 st.

Gerbera lubi wilgotną glebę i wilgotne powietrze, latem, trzeba nalać wody do podstawki, korzenie nie mogą być długo mokre, po zakupie przesadzamy do większej doniczki, nawozimy nawozami dla surfinii i pelargonii, po przekwitnięciu dajemy do jasnego pokoju z 15 st. C po miesiącu wypuści nowe pąki, usuwamy suche liście i zwiędłe kwiaty, lubi jasne, nie bezpośrednio nasłonecznione miejsca, wrażliwa na chłód i przeciąg, toleruje upały, pH gleby 5,5-6,5, zimuje w temp. 10-12 st w dzień i 8-10 w nocy, latem w dzień lubi 20-25, w nocy 16-18, lubi gleby przepuszczalne, luźne, dobrze napowietrzone, nadaje mieszanka ziemi uniwersalnej, kompostowej, torfu, nawozimy co 2 tygodnie,latem zmniejszamy dawkę nawozu o połowę i zraszamy gerberę wodą

Nachyłek barwierski, wielkokwiatowy, lancetowaty, okółkowy, lubią słońce, żyzne, przepuszczalne gleby o pH5,8-6,4 z torfem włóknistym i glinką, siejemy nasiona do palet-wielodoniczek, doniczki dla nachyłków muszą mieć 9-10 cm, umiarkowanie nawozimy, późną jesienią ścinamy nadziemną, wysokie odmiany potrzebują podpór, słabo podlewamy

goździki trzeba podlewać, latem co 2-3 dni, w upały codziennie, podłoże musi być stale wilgotne, nawozimy nawozem dla roślin doniczkowych i balkonowych, usuwamy zwiędłe kwiaty i liście, co roku przesadzamy do nowych doniczek lub ziemi, lubią przepuszczalną, obojętną, lekko wilgotną glebę, muszą mieć 6 godzin słońca dziennie,wysadzamy w domu 8 tyg przed zakończeniem przymrozków,jak wykiełkują lub przesadzamy do gruntu wykopujemy taki dołek jaki miała donica, sadzonki pędowe z kilkoma zawiązkami liści ukorzeniamy w wilgotnej glebie

Anturium lubi dużą wilgotność powietrza, jasne, rozproszone światło, od 18 do 23 st, przez cały czas, podłoże to ziemia liściasta i podłoże torfowe z kompostem o pH 4,5-5,5, podlewamy przez włożenie na minutę do wody całych korzeni lub podlewamy miękką deszczówką, co 2 tygodnie nawozimy płynnym nawozem, wiosna przesadzamy, wtedy można podzielić roślinę

Oczywiście można sadzić wiele innych roślin, najlepiej z naszej strefy klimatycznej, by długo i pięknie kwitły. Na grobach sprawdzą się też cięte bukiety, lilie dłużej przetrwają jeśli usuniemy im pylniki, goździkom do wody warto dodać aspirynę, róże, kiedy usuniemy dolne listki i gałązki, a pęd utniemy ukośne ostrym nożem, są odżywki do róż, które przedłużają kwitnienie

paź 29 2021 Życie na Wenus?
Komentarze (0)

Generalnie dotąd nie wierzyłam w życie poza Ziemią a wszelkie historie na ten temat traktowałam jako rozrywkę. Nie wierzę w kolonizację Marsa, ale dopuszczam możliwość spacerku po Wenus. Właśnie na Wenus skupię się w tym wpisie. Kiedy pisałam o tym dlaczego Jutrzenka jest bardziej przyjazna życiu od Marsa nie wiedziałam o tym co Profesor Leonid Ksanfomality znalazł na zdjęciach z sond kosmicznych Wenera, po prostu wcześniej nie interesowałam się takimi rzeczami, a szukając materiałów o Wenus znalazłam coś ciekawego.

Profesor Leonid Ksanfomality był doktorem nauk fizycznych i matematycznych, pracował w Instytucie Badań Kosmicznych Rosyjskiej Akademii Nauk, pracował tam podczas wystrzelenia przez Związek Radziecki sond kosmicznych, które zbadały powierzchnię Wenus. ZSRR wysłał kilkanaście sond kosmicznych, z których kilka dotarło do określonych celów, w tym na Wenus. Sondy zwane Wenera, czyli Wenus wylądowały w październiku 1975 roku-22 października wylądowała Wenera-9 i 25 października Wenera-10, 21 grudnia 1978 r wylądowała Wenera-11, 25 grudnia 1978 wylądowała Wenera12, wszystkie one miały sprawne kamery, 1 marca 1982 wylądowały jednocześnie w odległości 1000 km od siebie sondy Wenera-13 i Wenera-14, które miały lepsze kamery. Obrazy z kamer poprawiono w latach 2003 i 2006 przy pomocy programów graficznych, a najlepszą jakość uzyskano w 2011 roku. Wtedy zauważono na nagraniach ruchome obiekty.

Profesor Ksanfomality uznał, że są to organizmy żywe, które mieszkają na Wenus. Jak wyglądały dane organizmy? Rozróżniono sowę, czyli kamień, który mnie osobiście kojarzy się z kambryjskimi lub prekambryjskimi organizmami. Rosjanie nazwali t\kamień sową, ja wyróżniam głowę, tułów i odwłok. Naukowcy znaleźli także ślad krwi tego organizmu, prawdopodobnie uszkodzonego przez sondę (ode mnie: człowiek wszędzie wlezie i wszystko zniszczy). Kolejny obiekt sfotografowany na Wenus to skorpionopodobny organizm, który pojawił się w okolicy sony i fragmentu osłony, która przykrywała obiektyw w kosmosie (skorpion i osłona to dwa różne obiekty, nawet ja to widzę). Skorpion wynurzył się z pyłu obok sondy. Wykazano, że wenusjańskie organizmy poruszają się z prędkością 4-6 cm/min jak nasze ślimaki. NASa tłumaczyła ruch obiektów przegrzaniem kamery, ale gdyby chodziło o przegrzanie kamery to każdy przedmiot na nagraniu zmieniłby swoje położenie, a nie tylko pojedyncze przedmioty poruszające się w określonych kierunkach. Bardziej realistycznie rozwiązanie jest takie, że miejscowe kamyki, którym erozja wietrzna nadała odpowiednie kształty jak nasze grzyby skalne zostały poruszone wiatrem. Jak kamień o długości pół metra jak dana sowa może przenieść wiatr? Na Wenus atmosfera ma gęstość 95 naszych atmosfer, tak gęste powietrze może poruszać dużymi i ciężkimi przedmiotami, szczególnie, że na Wenus wieją silne wiatry, które wyrównują temperaturę między nasłonecznioną i zacienioną półkulą poprzez przenoszenie cząsteczek gazu. Rosyjscy naukowcy wytłumaczyli ruch organizmów z jednej strony, tym, że z drugiej mogły uciec na dźwięk i widok sond, jako, że były powolne zostały przysypane z jednej strony i te jak skorpion wydostawały się spod pyłu. Ale żwir i pył mogły przysypać większe kamienie, które odsłonił wiatr lub usunięcie drobnego materiału

Naukowcy zauważyli na filmach spadający śnieg, który rozmarzał i moczył glebę. Na Wenus jest ciśnienie jak na dnie oceanu, dzięki takiemu ciśnieniu woda w kominach hydrotermalnych może mieć 500 st, czyli tyle ile powietrze na Wenus. To, że przy normalnym ciśnieniu ok. 1000 hPa woda paruje w 100 stopniach, nie znaczy, że w 90 razy większym ciśnieniu nie może się skroplić. Co ciekawe skorpion pojawił się po deszczu, więc może wyszedł się napić. Wg naukowców na Wenus może istnieć fotosynteza, mimo iż do powierzchni planety dociera mało światła, to w lasach równikowych do dnia lasu dociera 1% światła słonecznego, w naszych lasach 3%, a rośliny tam rosną [https://icr.su/rus/onckm/nauchnye-otkrytiya/poiski-vnezemnoy-zhizni/02.php].

Pierwszy okaz wenusjańskiego organizmu pojawił się w 75 r na zdjęciu z sondy Wenera-9. Organizm przypomina siedzącego ptaka z ogonem, naukowcy nazwali go dziwnym kamieniem na nóżce z zaokrągloną głową. Kolejnym organizmem był 30-centymetrowy dysk zakończony wiechą, po ponad godzinie na dysku pojawił się łuk, potem dysk zmienił się w jodełkę, od której oderwały się V-kształtne obiekty, które oblazły podstawę telefotometru, potem znowu zbiły się dysk, pewnie rój jakiś organizmów pod wpływem lądowania sondy zbił się w kulę, a kiedy organizmy poczuły się bezpieczne sprawdził co się dzieje. Pszczoły też zbijają się w kulę. Ale mogła to być fatamorgana spowodowana drganiem gorącego gazu atmosferycznego. Miernik do badań gleby pokryła czarna klapa, kiedy stożek sprawdzający wytrzymałość gleby wbił się w nią, owinęła się wokół czarna klapa, mógł to być cień, ale co go rzuciło? Mnie czarna klapa kojarzy się z kolonią mrówek, która obłazi intruza. Wenera-13 nagrała jeszcze skorpionopodobny organizm wychodzący spod ziemi. Prawdopodobnie rozsypana przez sondę ziemia przysypała go i dopiero spod niej wyszedł lub wyszedł do padającego deszczu. Naukowcy z Rosyjskiej Akademii Nauk zaprzeczyli, żeby coś odpadło od kamer, gdyby tak było zostałyby zniszczone kamery. [https://icr.su/rus/onckm/nauchnye-otkrytiya/poiski-vnezemnoy-zhizni/].

Autorzy powyższego tekstu pisali o polimerach wytrzymujących 1000 stopni, ich przeciwnicy sugerowali, że dane polimery wytrzymują tylko krótki czas w takich temperaturach, fakty są takie, że jest różnica między samym polimerem a między organizmem żywym, najmniejszą jednostką życia jest komórka i dopiero komórka może reagować na czynniki środowiska i dopasowywać się do nich. Organizmy ukazane na zdjęciach mają od kilkunastu do kilkudziesięciu cm, są wielokomórkowe, takie organizmy potrafią zachować wewnątrz ciała optymalne środowisko, jednym z takich czynników jest stałocieplność, dzięki, której kowale wytapiający metale oraz produkujący narzędzia i broń zachowywali temperaturę wewnątrz ciał 37,6. Organizmy wenusjańskie muszą po prostu zachowywać niższe temperatury w ciele. Wenusjańskie organizmy mogą mieć azbestowe pancerzyki, w końcu skoro u nas Syringammina fragilissimaprodukuje beton, dlaczego nie mogą robić azbestu, azbest jest minerałem. Pomoc w utrzymaniu stałej temperatury może też gromadzenie się jak w przypadku kolonii zwanej dyskiem, wtedy wyeksponowane zostają organizmy na brzegach dysku, im bardziej w środku tym chłodniej, osobniki w kolonii zmieniają się jak ptaki w kluczu. Organizmy mogą żyć pod ziemią jak skorpion.

Naukowcy znaleźli na zdjęciach roślinę z czterema liśćmi i pąkiem na łodydze, czy to wgłębienie w skale spowodowane erozją czy osiadły organizm. Na Wenus mogą żyć fotosyntetyki, ale rośliny byłyby sukulentami gromadzącymi wodę z pary jak kaktusy Eulychnia pobierają wodę z mgły. Rośliny z Wenus byłyby małe, sądząc po ilości tlenu w atmosferze liczba organizmów fotosyntetyzujących na Wenus jest mała. Jak sama doszłam tam bardziej prawdopodobne są ekosystemy oparte na chemosyntezie, świadczy o tym brak innych gazów wulkanicznych od CO2, mała ilość wody, woda powstaje w wyniku spalania glukozy i ciał ketonowych, my też ją wytwarzamy, organizmy z Wenus muszą wytwarzać jej sobie o wiele więcej, niczym bakterie rozkładające ropę naftową oraz znacznie mniej wydalać, dlatego tak jej mało. Znaleziono tam również grzybowate twory, które mogłyby być formą fotosyntetyków. Znaleziono też obiekt przypominający jaszczurkę amisadę. Amisady żyją tylko na Ziemi. to mógł być kamyk lub jakiś podobny organizm.

Pamiętajmy o kominach hydrotermalnych, gdzie woda nagrzewa się od magmy do 500 stopni i pozostaje ciekła dzięki ciśnieniu, gdzie są ekosystemy oparte na chemosyntezie, gdzie podstawą reakcji redox są gazy wydobywające się z tych kominów. Tam termofilne bakterie metanowe utleniają metan, by wytworzyć związki organiczne, są tam omułki, rurkoczułkowce, małże, ślimaki, krewetki, wieloszczety,

Raz piszę jakby było życie na Wenus, raz nie. Nie wiemy co tam jest, dlatego, że nikt tam dotąd nie poleciał. Wenus jest ciekawsza i przyjaźniejsza od Marsa, ale jeśli naprawdę jest tam życie to lepiej zostawić je samemu sobie. Brak ingerencji w obcy ekosystem to najlepsze co możemy dla niego zrobić. Wracając do opadu na Wenus, mogła to być woda utrzymana w stanie ciekłym lub nadkrytycznym dzięki ciśnieniu albo opad z wulkanu, który przywiał wiatr.

paź 25 2021 Dlaczego eocen byłby bardziej przyjazny...
Komentarze (0)

Jest grupa ludzi, która porównuje holocen, w którym my żyjemy z plejstocenem, kiedy była wielka epoka lodowcowa i na tej podstawie wychodzi im, że klimat się ocieplił. W rzeczywistości klimat na Ziemi zmienia się cyklicznie w związku ze zmianami orbity ziemskiej, zmianami osi Ziemi oraz cyklicznymi zmianami aktywności słonecznej. Trzeba dodać jeszcze katastrofy naturalne jak wybuchy wulkanów, których gazy i pyły blokują dostęp promieni słonecznych do Ziemi powodując zimy wulkaniczne oraz upadki asteroid, które wyrzucają tyle pyłów, że zasłaniają Słońce. Cała historia Ziemi pokazuje wielokrotne, cykliczne zmiany klimatu, które są nieustanne podobnie jak ruch kontynentów i zmiany poziomu wód. Obecnie mamy wielką epokę lodowcową o czym świadczą lodowce obecne na biegunach, kiedy wielka epoka lodowcowa się kończy znikają lodowce. Obecne też znikną za co najmniej kilkadziesiąt tysięcy lat. Na razie mamy interglacjał, czyli cieplejszy okres podczas zlodowacenia, kiedy lodowce cofają się ku biegunom, rośnie liczba ciepłych dni oraz temperatura podczas kolejnych pór roku, im bliżej równika tym cieplej. Nasz interglacjał, dzięki któremu możemy cieszyć się latem to holocen, nie jest to najprzyjaźniejszy okres w dziejach.

Człowiek powstał dopiero w paleolicie, ale powstał w Afryce, w tropikalnym klimacie, dopiero cofnięcie się lodowca pozwoliło nam puścić dom i ruszyć ku biegunom. Dodatkowo historia człowieka jest związana z obecnością ognia, najpierw czekaliśmy na naturalne pożary, by go zdobyć, potem sami nauczyliśmy się go wzniecać i utrzymywać. To bliskość ognia pozwoliła nam przeżyć nieprzyjazne pory roku, do dziś nic go nie zastąpi. Człowiek by przeżyć od jesieni do późnej wiosny potrzebuje bliskości ognia. Ale były czasy, w których moglibyśmy żyć bez ognia, czasy w których nie było już dinozaurów, które by na nas polowały. Te czasy to pliocen i eocen.

Dziś potrzebujemy ognia, by go utrzymać potrzeba paliwa, paliwo kosztuje, trudno je zdobyć, wszystko drożeje, obsługa pieców, dokładanie węgla, konserwacja i przeglądy sieci gazowej i elektrycznej to wysiłek, który w powyższych epokach nie byłby potrzebny. Chodzi o pliocen i eocen. Pliocen to epoka neogenu istniejąca 5,5-2,5 mld lat temu. Wtedy powstał australopitek, nasz przodek. Nie każdy okres pliocenu był przyjazny, epoka dzieliła się na okresy zlodowaceń i ociepleń, analogicznie do czwartorzędu, ciepłe okresy, kiedy temperatury rosły byłyby dla nas przyjazne ze względu na całoroczny dostęp do surowych warzyw i owoców i ciepło. Chociaż zdarzały się wtedy okresy suche i pustynne to przynajmniej było ciepło. Jeszcze lepszym okresem byłby eocen. Epoka kiedy całą Ziemię porastał las, nie było lodowców, za to wszędzie rosły rośliny, które przez cały rok produkowały tlen, tlenu było więcej ponieważ wegetacja trwała cały rok, rośliny rosły bujne, powierzchnia ich liści była duża. Rośliny to również warzywa i owoce, gdyby teraz był eocen rolnictwo mogłoby działać przez cały rok. Oznaczałoby to dostęp do świeżych warzyw i owoców, które mają wszystkie witaminy oprócz B12, cukry, zdrowe tłuszcze, które nie podnoszą poziomu cholesterolu ani trójglicerydów, błonnik potrzebny dla flory bakteryjnej jelit, aminokwasy potrzebne do budowy białek, wszystkie potrzebne biogeny oraz przeciwutleniacze, stymulanty metabolizmu pomagające utrzymać prawidłowe ciśnienie i inne parametry, związki przeciwnowotworowe, immunostymulujące i inne prozdrowotne składniki. Lepsze są owoce i warzywa z krzaczków niż przetworzone, mrożone czy sprowadzone z innego miejsca, takie mają więcej substancji odżywczych. A jeśli ktoś woli mięso i pokarmy zwierzęce to w ciepłym klimacie rosną lepsze, dorodniejsze rośliny pastewne pozwalające wytworzyć zwierzętom więcej mięśni i tłuszczu, który potem mogą jeść ludzie. W eocenie paliwa grzewcze nie byłyby potrzebne, więc byłoby mniej zaczadzeń, mniej dymu z kominów, mniej wybuchów gazu. Nie byłoby oblodzonych chodników i jezdni, byłoby mniej urazów i wypadków, mniej opóźnień, za to więcej możliwości rekreacji na świeżym powietrzu. Sporty i inne formy aktywności jak spacery sprawiałyby większą przyjemność. Zwolennicy pikników i opalania mogliby realizować swoje pasje przez cały rok na całym świecie. Lepszy kąt padania słońca i dłuższe okresy ciepła to więcej witaminy D. Wprawdzie Słońce zimowe i tak byłoby słabsze, ale moglibyśmy opalać się przez cały okres silnego nasłonecznienia. Gdyby było jak w eocenie moglibyśmy opalać się od początku marca do końca października, teraz mimo iż odpowiednie pasmo ultrafioletu mamy od marca do września często musimy przez większość tego czasu chodzić w kurtkach.

Obecne minimum słoneczne nie jest przyjaznym okresem, ale gdy się skończy za kilkadziesiąt do stukilkudziesięciu lat (zależnie, który scenariusz się sprawdzi) znowu będzie ciepło od kwietnia do października.

Są ludzie, którzy porównują holocen z plejstocenem zapominając o poprzednich, znacznie przyjaźniejszych dla życia na Ziemi epokach, wystarczy porównać faunę i florę oraz szatę roślinną z poszczególnych epok, żeby wiedzieć, że w ciepłych okresach życie kwitło, a zlodowacenia zaczynały się wymieraniami, które przeżywały małe organizmy nie potrzebujące wiele tlenu i jedzenia. W każdym razie plejstocen oraz inne zlodowacenia to najgorsza opcja dla ludzi, człowiek to organizm ciepłolubny, bezwłosy, za to pokryty gruczołami potowymi, który najlepiej się czuje w 25 stopniach, a toleruje temperatury rzędu 20-40 stopni. Sam chłód jest dla nas niebezpieczny, a w plejstocenie zima trwała wiele miesięcy, za to lato przypominało dzisiejszy marzec, czyli temperatury rzędu 10-13 stopni, góra 17. nie jest to przyjazny zakres temperatur dla ludzi, długie zimy to krótka wegetacja, mało pokarmu roślinnego, dostępnego tylko przez krótki czas, resztę trzeba sprowadzać albo przechowywać. Krotki okres rolnictwa to mało plonów. Mniejsza masa zwierząt hodowlanych, mniej mięsa i tłuszczu. Jednym słowem zlodowacenie oznacza głód. Mało słońca i niskie temperatury to niedobór witaminy D, nawet jeśli pasmo ultrafioletu 290-315 nm dociera do Ziemi, to przez ubranie nie dotrze do skóry. Zimno to potrzeba opału, a pokryte zmarzliną złoża ciężko eksploatować, przez zamarznięte morze, ciężko przepłynąć tankowcom, duże zapotrzebowanie na paliwa grzewcze i trudności z ich wydobyciem podniosłoby ich cenę. Ludzie biedni zamarzliby żywcem pierwszej zimy. Byłoby więcej dymu, ludzie wycinaliby drzewa by palić w piecach, znikłyby lasy. Najbogatsi, których stać by było na importowane owoce i warzywa i na opał byliby narażeni na wypadki wynikające z oblodzeń, zwykłe przewrócenie na śliskim chodniku dla osoby z niedoborem witaminy D może skończyć się poważnym złamaniem. Mróz uszkadza skórę i błony śluzowe, które są narażone na zakażenia bakteriami i wirusami, dlatego chorujemy zimą, nie latem, niedobory pokarmowe zniszczyłyby odporność. Długie zimy niszczą psychikę, im zimniej tym mniejsza możliwość rekreacji. Opalanie, pikniki i inne letnie przyjemności by znikły.

Nie mamy wpływu na ekliptykę Ziemi, precesję, nutację ani na aktywność Słońca. Teraz żyjemy w holocenie, który jest interglacjałem, który ma być ciepły. Holocen jest dłuższy od poprzednich, ale poprzedni eemski był jeszcze dłuższy, więc pewnie interglacjały będą się wydłużać, aż połączą się w nowy eocen, ale zanim to nastąpi będzie jeszcze wiele minimów słonecznych takich jak teraz oraz wiele zlodowaceń. Kiedyś jak orbita Ziemi stanie się okrągła klimat na Ziemi się wyrówna, a kiedy zmienią się nutacja i precesja zanikną różnice między porami roku, ale żaden człowiek nie ma na to wpływu.

Holocen ma również tzw małe epoki lodowcowe jak mała epoka lodowcowa związana z minimum Maundera i obecne minimum Landscheidta oraz optima klimatyczne np. optimum rzymskie, średniowieczne optimum klimatyczne i milenijne z XX wieku. Dla nas najkorzystniejszy byłby klimat eocenu, ale fakty są takie, że jeszcze wiele zlodowaceń zanim on nastąpi, najgorszy byłby klimat plejstocenu i jemu podobnych zlodowaceń, które też nas czekają.

paź 16 2021 Jak usuwać woskowinę
Komentarze (0)

O usuwaniu woskowiny krążą różne legendy, ja używam patyczków i zapałek i będę ich używać, jako rozpuszczalnik używam wody, wody z mydłem lub śliny. Nie używam dostępnych w aptece olejów ani ropopochodnych mazideł. Nie wierzę w to, że można woskowinę zbudowaną z tłuszczu usunąć tłuszczem lub ropopochodnymi olejami. Wyobraźcie sobie, że roztopione masło spada na ceratę na stole, możecie ją usunąć suchą szmatką, szmatką z wodą i detergentem, ale nie usuniecie jej olejem kuchennym ani wazeliną, gdybyście próbowali to zrobić powstałaby jeszcze grubsza plama z mazi będącej mieszaniną masła i innych tłuszczów lub wazeliny. Tak samo woskowina zbudowana z sebum, które jest pochodną cholesterolu nie zmyje się wazeliną, naftą ani olejami roślinnymi, wlewając je do ucha spowoduje się tylko zmieszanie tego z woskowiną. Chcąc wyczyścić ucho trzeba wytrzeć wosk, można użyć zwykłych patyczków, można ekologicznych, bambusowych, lub użyć zapałek z watą nawiniętą na nie. Nawijamy watę na zapałkę i wkładamy do ucha, potem szorujemy po jego ściankach, czyli po skórze kanału słuchowego na zewnątrz używając okrężnych ruchów, czynność powtarzamy do uzyskania czystej waty, za każdym razem trzeba zmienić watę. Tak samo postępujemy z patyczkiem higienicznym, którego trzeba wymienić po każdym wymieceniu wosku. Zależnie od stopnia zaniedbania będziemy wydobywać najpierw duże płaty ciemnego wosku, potem wacik będzie tylko brudny, na końcu będzie czysty. Nie ma możliwości wepchnięcia woskowiny dalej. Kiedy chcemy skuteczniej usunąć oporny wosk możemy pomoczyć watę wodą lub poślinić ją, enzymy zawarte w ślinie dodatkowo umożliwią usunięcie woskowiny. Można użyć wody z mydłem lub pomoczyć i pomydlić wacik, wtedy wosk wyjdzie jeszcze szybciej. Oczyszczanie uszu jest bardzo ważne, po pierwsze woskowina wygląda nieestetycznie, po drugie zalega w uszach, zatyka je porażając słuch, jest pożywką dla bakterii, może powodować swędzenie i podrażnienie ucha, które mija po dokładnym oczyszczeniu, bakterie jedzące woskowinę mogą powodować nawet zapalenie ucha, a nieusuwana woskowina gromadzi się w uchu tworząc czopy, które uciskają na skórę i nerwy powodując ból, niestety cały czas się tworzy więc zabieg trzeba powtarzać, jednym wystarczy co 2 tygodnie, inni muszą czyścić uszy co tydzień, dodatkowo trzeba myć uszy wodą z mydłem palcami podczas codziennego mycia, a głębokie oczyszczenie palcami stosujemy co tydzień. Nie uszkodzimy tak skóry, ucho wypełnia naskórek zbudowany tak samo jak skóra na całym ciele, która jest cały czas dotykana przez ubrania, paski, buty, meble, przedmioty, które trzymamy w rękach, tak jak możemy myć ciało tak możemy myć uszy. Błona bębenkowa jest również ze zwykłej skóry, z tą różnicą, że jest mocno unerwiona, nie przebijecie jej, chyba, że chorujecie na analgezję wrodzoną, która powoduje, że nie czujecie bólu. Jak chcecie zobaczyć czy można usunąć wosk olejem lub wazeliną spróbujcie olejem lub wazeliną usunąć plamy z tłuszczu na blacie kuchennym. Jak chcecie zobaczyć czy można wepchnąć dalej wosk patyczkiem spróbujcie oczyścić wyciorem butelkę. Zobaczycie, że patyczki są skuteczne i bezpieczne. A dlaczego zapałki i wata? Bo to drewno i lignina lub celuloza bez plastiku, dodatkowo dajemy wypalonym zapałkom drugie życie.

paź 15 2021 Dlaczego Wenus jest bardziej przyjazna od...
Komentarze (0)

Irytują mnie loty na Marsa, tyle pieniędzy, które można spożytkować modernizując infrastrukturę, służbę zdrowia, dając dotacje na własne biznesy, podnieść renty i emerytury, poprawić byt pensjonariuszy domów dziecka, DPSów, hospicjów, domów seniora, poprawić byt zwierząt w schroniskach, wyleczyć chore zwierzęta, których właścicieli nie stać na ich leczenie, dopłacić do leczenia ludzi, opłacić terapie, których Kasa Chorych nie obejmuje, zalesić nieużytki, zbudować osiedla, szkoły, szpitale specjalistyczne, przychodnie zdrowia i wiele innych pożytecznych rzeczy.

Jeśli już komuś bardzo źle tu na Ziemi i bardzo chce stąd uciec, to Wenus nie tylko bliżej, ale ma lepsze warunki. Po pierwsze ciepło, wprawdzie 450 st nie nadaje się dla ludzi, ale czasem ludzie są wstanie przeżyć podobne wartości przebywając w płonącym budynku, jeśli nie zajmie się na nich ubranie ani nie zatrują się CO oraz mają sprawny układ sercowo-naczyniowy to krótką chwilę mogą pobyć w takich warunkach, są udokumentowane przypadki, kiedy ludzie wyszli z pożarów bez szwanku lub z drobnymi oparzeniami, na dłuższą metę przed taką temperaturą chroni kombinezon strażacki. Marsjański mróz też nie nadaje się do życia dla ludzi. Skafander kosmiczny jest trudniejszy do założenia i cięższy od kombinezonu. Na Wenus potrzebne byłoby połączenie kombinezonu z folii ołowianej lub obecnie używanego tyveku i azbestu. Są także specjalne kombinezony dla wulkanologów, którzy schodzą do wulkanów, które chronią przed wszystkim co zagraża wewnątrz wulkanu jak temperatura, trujące gazy, promieniowanie skał, nadałby się na Wenus. Przed kwaśnym środowiskiem budynki wymagałby powłok. Takie powłoki mają sondy badające wnętrza wulkanów.

Wenus ma atmosferę o ciśnieniu 95 naszych atmosfer, a Mars ma bardzo słabą. W przypadku Wenus można użyć mieszanki oddechowej dla nurków, inaczej spadek ciśnienia mógłby skończyć się chorobą kesonową, mieszanka dla nurków to 22% tlenu, 78% helu. Na Marsie wystarczy standardowa mieszanka oddechowa Wenus ma tlen i parę wodną, Mars nie ma, Wenus ma niższe promieniowanie, Mars ma wysokie. Przed temperaturą ochroniłby izolator, dobry izolator to skały i gleba, a energia na Wenus to geotermia. No i poza Ziemią można by budować elektrownie atomowe, tam nie zaszkodzą.

Wenus ma bardziej zbliżoną do naszej grawitację, dalej mniejszą niż na ziemi, ale mniej drastycznie, zbyt niska grawitacja powoduje zanik mięśni, w tym sercowego, degenerację naczyń krwionośnych, układu nerwowego, odwapnienie kości. Tak więc już dziś mamy technologię pozwalającą nam przeżyć na Wenus.

Wenus ma jedną przewagę nad Marsem ma wodę i tlen. Woda jest w postaci pary, która można skroplić poprzez schładzanie, tlen atomowy sam połączyłby się w cząsteczki, gdyby go odfiltrować od innych gazów i odizolować od wiatru słonecznego.

Pani Wenus ma magnetosferę, ale słabszą od ziemskiej, jej atmosfera ma 95% CO2, swoją temperaturę planeta zawdzięcza erupcjom wulkanicznym. Tam cały czas wycieka lawa i gazy wulkaniczne Lawa ma 1000 st, na Ziemi w kontakcie z powietrzem się schładza, podobnie gazy wulkaniczne tracą ciepło na rzecz cząsteczek powietrza, na Wenus gazy wulkaniczne stanowią jedyne powietrze. Spod ziemi cały czas wydostają się nowe gorące gazy. My efektu Wenus możemy doświadczyć włączając czajnik elektryczny w nieogrzewanym pokoju, kiedy zacznie parować z niego woda, to pomimo zimnego pokoju, para jest gorąca, a gdyby w nieogrzewanej łazience napełnić gorącą wodą wannę, para woda nagrzałaby łazienkę, woda stygnie, tak samo lawa i gazy wulkaniczne są gorące. Woda stygnie, lawa i gazy też, ale cały czas wydostają się nowe gorące wyziewy i wycieki, które działają jak grzejniki. Na Ziemi wyziewy wulkaniczne schładzają się po kontakcie z chłodniejszym powietrzem, tak jakby wlać wrzątek do naczynia z chłodniejszą wodą, wtedy on sam się schłodzi, ale jakby wlać wrzątek do pustego naczynia, przez jakiś czas pozostanie wrzący, chyba, że będzie cały czas dolewany nowy wrzątek. Jądro Wenus jest z żelaza i niklu jak u nas. Jej orbita jest kołowa, wolno obraca się wokół osi, wokół Słońca odwraca się w drugą stronę niż inne planety. Jej skorupa ma magnez, wapń, żelazo, glin, potas, mangan, krzem i ich tlenki, skały to kwaśne bazalty

Gazy wulkaniczne na Ziemi to CO, CO2, SO2, H2, HCl, para wodna, metan, siarkowodór, chlorowodór, amoniak, co się stało. Reakcja SO2 z parą daje kwas siarkowy, który ulatnia się w postaci chmur. Tak była pierwotna atmosfera Ziemia i w takiej atmosferze rozwinęło się życie. Jedna teoria głosi, że życie powstało w kominach hydrotermalnych, druga, że w stygnącej skorupie ziemskiej. Pierwsze organizmy były chemolitoautotrofami wykorzystującymi minerały ze skał jako substraty związków organicznych i chemoaeroautotrofy, wykorzystujące gazy z atmosfery. Potem pojawiły się organizmy fotosyntetyzujące, który wytworzyły tlen umożliwiając prekambryjski rozwój życia, dzięki organizmom żywym atmosfera Ziemi wygląda tak jak teraz i możliwe stało się istnienie ludzi. Ziemia jest wyjątkowa, ma podobny wiek do Wenus, ma ruch kontynentalny, na Wenus fragmenty litosfery także pływają, ale na Ziemi powstało życie, pierwsze beztlenowce, potem tlenowce zmieniły planetę, Wenus zatrzymała się na poziomie sprzed miliardów lat. Ziemia jest wyjątkową, cudowną planetą, nie ma drugiej takiej nigdzie indziej.

Ale gdybym wierzyła w życie poza Ziemią, to obstawiałabym Wenus, dlaczego? Jest 95% CO2, woda, która od wpływem wiatru słonecznego dysocjuje na tlen i wodór lub reaguje z SO2 dając kwas siarkowy, a gdzie inne gazy wulkaniczne? Skoro Wenus ma budowę skał podobną do naszej, to gdzie reszta gazów? Czyżby ktoś ją zjadł? W końcu CO2 i woda to produkty oddychania komórkowego. Na Ziemi są bakterie popierające amoniak, są metanotrofy wykorzystujące jako donor węgla dla związków organicznych metan, są termofilne archeony żyjące w temperaturze ponad 100 st. W okolicach zasiarczonych kominów hydrotermalnych, gdzie temperatura sięga 500 st żyją bakterie, gąbki, kraby, stawonogi, koralowce. Są acydofile, czyli kwasolubne archeony. Jakbym wierzyła w życie poza Ziemią bym się nad tym zastanowiła. A jeśli uznać, że na Wenus jest życie to energia atomowa by mu zagroziła.

Jeśli chodzi o kolonizację kosmosu, która moim zdaniem nie ma sensu, to Wenus jest lepszym miejsscem z jeszcze jednego powodu, dynamicznej pogody, kłębiących się chmur, piorunów, które razem dają wizualny efekt, jest na co popatrzeć, Mars jest jałowy, nic się tam nie dzieje, a pozbawienie wszelkich bodźców bardzo szybko niszczy psychikę i powoduje szaleństwo. Wenus ma spektakularne zjawiska atmosferyczne, które mogłyby urozmaicić czas.

Wenus w tym roku będzie pierwszą gwiazdką na południowym niebie, w średniowieczu była widoczna przez całą dobę, co świadczy o tym, że obie planety były bliżej siebie, Rosjanie wysłali kilka sond na Wenus w czasie zimnej wojny. Nie rozumiem dlaczego ludzie uparli się na Marsa, skoro Wenus ma lepsze warunki dla życia. Może chodzi o to, że głównie mężczyźni, którym testosteron każe sprawdzać swoją siłę, chcą sprawdzić jak długo wytrzymają w jak najbardziej ekstremalnych warunkach marzą o lotach na zimnego i martwego Marsa. Ja jestem kobietą, która ma obcować z płomieniami i dymem z ogniska domowego więc wolę cieplutką i milutką Wenus.