Archiwum październik 2022


paź 26 2022 Misja na Wenus
Komentarze (0)

Tym wpisem chcę oderwać Was od problemów, podczas gdy nie wiadomo czemu agencje kosmiczne zafiksowały się na temacie Marsa, który do życia się nie nadaje w ogóle, jest Wenus, blisko nas,lot trwałby niecałe pół roku. O ile na Marsie człowiek zamarzłby w kilka sekund, o tyle na Wenus oddychając mieszanką oddechową moglibyśmy wytrzymać kilkanaście minut bez ochrony-czasem jak jest pożar to w pomieszczeniach temperatura dochodzi do tysiąca stopni, a ludzie są w stanie to przeżyć, jeśli nie zatrują się czadem lub cyjanowodorem, warunek ubranie z naturalnej tkaniny lub brak, bo poliestry się palą. U gołego człowieka pot oddziela ciało od ognia lub wysokiej temperatury, im cieplej tym szybciej paruje odbierając ciepło i chroniąc organizm przed przegrzaniem, a biała tkanka tłuszczowa nie pozwala ciepłu przeniknąć do narządów wewnętrznych, kości i mięśni. Warunek trzeba mieć zdrowe serce, układ krążenia (naczynia krwionośne), układ hormonalny i sprawny ośrodek termoregulacji w podwzgórzu, ale na astronautów idą najzdrowsi, najlepiej przebadani ludzie.

Na dłuższe wyprawy przyda się kombinezon azbestowy, mają takie strażacy, kiedy muszą wejść do płonącego pomieszczenia, hutnicy, górnicy płynnego gazu. Warto mieć budynki z odpowiedniego materiału. Mamy odpowiednie materiały, budujemy z nich piece hutnicze, piece dla ceramików, gdzie temperatura stale przekracza 1000 st. nie da się tych pieców szybko rozpalić ani zgasić, są one dobrymi izolatorami, w hali, gdzie jest wytop jest ok. 100 st, na powierzchni Wenus jest ok. 500 st, a jeśli coś jest w stanie zatrzymać wysoką temperaturę w środku jest w stanie zatrzymać ją na zewnątrz. Temperatura to ruch cząsteczek, który wymaga energii cieplnej, nagrzewanie i schładzanie to wymiana tej energii, izolator blokuje jej przepływ, bez energii temperatura sama spada, dlatego po upalnych wakacjach w budynku szkoły jest zimno, bo nie wietrzony budynek traci energię, której nie pobiera z zewnątrz. Budynki na Wenus widzę jako kostki z tych samych materiałów co te piece.

Większy problem to ciśnienie 95 razy większe niż na Ziemi dlatego potrzeba mieszanki oddechowej-mieszaniny tlenu z helem, która zapobiega chorobie kesonowej. Człowiek potrzebuje tlenu bezapelacyjnie, ten gaz jest tylko na Ziemi, na Wenus są tylko jego śladowe ilości, ale można rozbić CO2 na tlen i węgiel tak jak rozbija się wodę na wodór i tlen na potrzeby samochodów wodorowych. Tlen byłby kierowany do pomieszczeń mieszkalnych, pył węglowy opadałby na dół, można by go wyrzucać lub sprowadzać na Ziemię, gdzie można by go wykorzystać. Wenus ma własne paliwo to kwas siarkowy, można go skroplić i wykorzystać do baterii w lampach i innych urządzeniach. Na Wenus nie potrzebne będzie ogrzewanie, ale oświetlenie już tak. Reagując kwas z wodorotlenkami uzyska się wodę do picia i podlewania roślin oraz sól, jak jest woda i CO2 rośliny same robią tlen, a sól można przewieźć na Ziemię i wykorzystać jako nawóz w ogrodnictwie. Hel niestety trzeba przewozić z Ziemi. Hel powstaje pod Ziemia z rozpadu radioizotopów, stąd przenika do gazu ziemnego. Hel odzyskuje się z pobliża złóż gazu. Ale we wnętrzu Wenus też zachodzą rozpady promieniotwórcze, a hel jest w atmosferze, więc można go na miejscu wykorzystywać i jeszcze transportować na Ziemię do baloników, dla nurków itd. problemem jest brak gazu na Wenus-gaz ziemny powstaje z rozkładu szczątków organizmów, na Wenus jeśli są istoty żywe, jest ich mało, ale hel tam jest, można opracować metody odfiltrowania i skupienia do odpowiednich stężeń.

Jak widać Wenus w przeciwieństwie do marsa ma trochę do zaoferowania. Jedynym przeciwwskazaniem do lotu jest potencjalna obecność organizmów, które wykrył Leonid Ksanfomaliti, ale nie musimy ich straszyć ani ruszać. Mars nadaje się jako wysypisko odpadów niebezpiecznych, radioaktywnych np. zużytych prętów paliwowych z elektrowni, odpadów po produkcji broni masowego rażenia, pozostałej po wojnach broni chemicznej i biologicznej oraz jeśli ktoś zechce zlikwidować swój arsenał jądrowy mógłby wysłać go na Marsa. To jedyna rola Czerwonej Planety, ale na pewno nie można wysłać tam ludzi.

Dlaczego na Wenus jest tak ciepło? Mam 3 hipotezy, pierwsza to fakt, że atmosferę Wenus w całości stanowią gazy z erupcji wulkanów, wnętrze planet takich jak Ziemia i Wenus mają wysoką temperaturę, magma osiąga 1000 st, po uwolnieniu gazy na Ziemi schładzają się wymieniając energię z powietrzem do stanu równowagi, czyli stanu, w którym oba składniki-gazy wulkaniczne i powietrze tyle samo pobierają ciepła co oddają. Na Wenus gazy wulkaniczne to jedyna atmosfera, nie mają z czym wymieniać energii, więc wolniej tracą ciepło, a nowe erupcje uzupełniają straty.

Aktywność organizmów żywych, jeśli ruchome obiekty z filmów z sond Wenera są żywymi istotami to ich metabolizm może podnosić temperaturę powietrza, niczym mikroorganizmy doprowadzające do samozapłonu siana, swoja drogą musi być miło być organizmem, który sam sobie ciepło wytwarza :)

Trzecia koncepcja to naturalne reaktory atomowe, na Ziemi też kiedyś były, są to złoża, w których dochodzi do reakcji łańcuchowej izotopów i wytwarza się ciepło. W efekt szklarniowy nie wierzę, podobnie jak każdy, kto był kiedykolwiek w szklarni. W zimne dni szklarnię też trzeba dogrzewać, o wyższa od otoczenia temperatura wynika z osłonięcia od wiatru. Bez szklarni powietrze w słońcu się ogrzewa w cieniu jest chłodniejsze, wiatr przesuwa masy powietrza i zimne powietrze z cienia owiewa uprawy, a ciepłe idzie do cienia, wiatr także owiewa nas zabierając ciepło, w szklarni nie ma wiatru, więc chłodne powietrze jest blokowane przez ściany. Taki sam efekt mamy w koszu plażowym, jeśli ustawimy do w południową stronę, a wiatr wieje od północy, tył i boki kosza blokują zimny wiatr, a słońce ogrzewa nas w koszu mimo braku szybki. Błędem jest ignorowanie promieniotwórczości na Wenus, to, że nikt jej nie mierzy nie znaczy, że jej nie ma, wiatr słoneczny tak samo odbija promieniowanie kosmiczne, ale słaba magnetosfera przepuszcza więcej promieniowania, geosfera Wenus też ma metale ciężkie i radioaktywne, które rozpadają się tak jaj ziemskie,, jeśli za temperaturę planety odpowiadają rozpady promieniotwórcze zmienia to postać rzeczy w kwestii lotów tam, ale Mars na punkcie, którego wiele osób się zafiksowało też jest bardzo skażony, dodatkowo zimny i pozbawiony paliwa, bez tlenu i materiałów, z których można go pozyskać, bez wody i możliwości jej pozyskania. Człowiek nie może latami przebywać poza Ziemią, ale w kwestii misji badawczych stawiam na Wenus, no i te stworki z aparatów sond Wenery są ciekawe. Piszcie w komentarzach czy Waszym zdaniem nie znając ludzi podchodziłyby do badaczy czy widząc/czując/słysząc coś obcego uciekałyby w panice?

paź 23 2022 dlaczego mamy lepszą wydolność w cieple...
Komentarze (2)

Ostatnie czasy są bardzo trudne, z chęcią przykleiłabym taśmą folię medyczna do zewnętrznych ścian pomieszczeń mieszkalnych, ale nie wiem czy ona przewodzi prąd, jeśli przewodzi to nawet obklejenie styku kontaktów z folią taśmą izolacyjną nie pomoże, bo może powstać niebezpieczny łuk elektryczny. Nie wolno metali ani produktów metalopodobnych zbliżać do źródeł prądu. Można przybić do ścian kilimki, takie jak miały nasze Babcie, trzeba dużą liczbę kilimków, by pokryć całą zewnętrzną ścianę, kilimki muszą być dopasowane do części ścian, zewnętrzne ściany mają okna, więc okien nie zasłaniamy, makatki muszą być grube, najlepiej wełniane lub polarowe, dobrze izolujące i mocno przylegające-gęsto przymocowane. Można kupić wielorazowe kombinezony kowidowe, wtedy można obniżyć temperaturę w mieszkaniu, ktoś powie, że drogie, tańsze od tony węgla, a na zimę schodzi 6-10 t, zależnie od metrażu domu, ogrzewanie prądem wykończyłoby domowe finanse w jeden miesiąc. Kombinezony można przerobić, by pasowały na dzieci i osoby o niestandardowej sylwetce, ludzie, którzy je nosili mówią, że w środku jest gorąco, na pewno, nie poradzą sobie z mrozem i ziąbem, ale w kilkunastu stopniach można w takim funkcjonować. Ktoś zarzuci, że za gorąco będzie seniorom, na pewno 35 st jest bardziej odpowiednie niż 18, wystarczy spojrzeć na mapę, gdzie są Niebieskie Strefy-klimat zwrotnikowy i podzwrotnikowy z upalnymi latami, a tam żyje najwięcej 100-latków, poza tym w niższej temperaturze powietrza jest niższa temperatura w kombinezonie. Ja to bym sobie kombinezon z folii medycznej uszyła, jakbym umiała szyć i miała narzędzia radzące sobie z tą folią. Na ochronę nosa i zatok można uszyć coś a'la maska karnawałowa, by nie zasłaniać dziurek w nosie i wypełnić wielorazowymi ogrzewaczami do rąk.

Oczywiście za niska temperatura uszkadza skórę, drogi oddechowe i wysusza oczy, oszczędności musimy szukać gdzie indziej, mieszkańcy wsi zawsze mogą wyciąć i porąbać gałęzie drzewek i krzewów rosnących na działkach. Modne jest palenie owsem, można odkupić zboża od Ukrainy, wzrośnie jej PKB, Polska zdobędzie biomasę do palenia. Modernizacje kopalni, zwiększenie zabezpieczeń dla górników, otwieranie nowych kopalni i wydobycie gazu łupkowego to powinna być podstawa gospodarki na najbliższe lata.

Na pewno nie wolno spać pod folią medyczną, bo nie przepuszcza powietrza i można się udusić, tak samo spanie w zimnie z nosem na wierzchu grozi wychłodzeniem i chorobami układu oddechowego, dlatego śpimy pod kilkoma pierzynami lub kołdrami przykryci na głowę tworząc przy twarzy kieszonkę z powietrzem.

Światło też nam potrzebne, bez światłą wszyscy jesteśmy niewidomi. Pamiętajmy, że liczy się moc żarówki, więc a 3 30-watówki dają więcej światła niż 1 100 dzięki interferencji, ale za późno na przerobienie elektryki. Zastąpienie punktowego światła czołówką też nie jest tańsze, bo latarka i baterie kosztują. Co możemy zrobić? Ograniczyć komputer i telewizor. Komputer włączajmy kiedy musimy. Pogódźmy się ze starszymi komórkami, których bateria działa tydzień i dużej, zrezygnujmy ze smartfonów, które trzeba ładować codziennie. Czas można zapełnić rozmową, książkami, planszówkami, pracą jak rąbanie drewna, łamanie patyków. Warto obniżyć temperaturę w łazience, ciepło w miejscu, gdzie przebywamy krótko to marnotrawstwo, lepiej zachować ciepło tam, gdzie zbiera się cała rodzina-w pokojach dzieci, seniora, dziennym pokoju. W wannie i tak jest ciepło, podobnie jak pod prysznicem, parująca woda nagrzeje pomieszczenie oddając ciepło cząsteczkom powietrza, kontakt ciała z niską temperaturą w łazience jest krótki i dotyczy osoby, która pierwsza się myje, kto później się myje ten ma cieplej od pary, więc nie ma sensu utrzymywać wysokiej temperatury w tym miejscu, tak samo nie ma sensu podnosić temperatury w wc.

Wspomnę o paleniu śmieciami. Paliwa grzewcze są drogie, emeryci mają niewiele ponad 1000 zł miesięcznie, a są grupą najbardziej wrażliwą na zimno-z wiekiem spada możliwość termoregulacji i regeneracji, muszą grzać, by przeżyć, nie każdy chce lub może jechać do dzieci, nie każdy ma dzieci. Najbiedniejszych też nie stać na opał np. jak jedno z małżonków pracuje albo oboje są na śmieciówkach, 500+ ani jednorazowe dopłaty do paliw nie zaspokoją realnych potrzeb. Tak samo renciści, osoby niezdolne do pracy lub bezrobotne np. po ostatnim zamknięciu gospodarki, też nie stać ich na opał. W mieście chrustu nie się pozbiera ani patyków nie nałamie, zresztą niewiele biomasa daje ciepła. Węgiel z zagranicy nie pali się, torf daje tyle ciepła, że noworodka na piecu można przewijać. Człowiek do życia potrzebuje ciepła, bez ciepła umiera. Jeśli kogoś nie stać na opał musi się jakoś ratować, instynkt przeżycia jest tak silny, że człowiek żeby przeżyć zrobi wszystko, w tym ogrzeje się czym tylko może. Prawo trzeba zliberalizować przynajmniej na czas szarug jesiennych i zimy, w tym roku od początku września pogoda wymaga ogrzewania domów, a z roku na rok sezon grzewczy trwa coraz dłużej, dlatego trzeba przygotować się na kolejne długie sezony grzewcze bez niepalnych złóż ani rosyjskich. Tu już nie chodzi o smrodek, uczulenia na smog-więcej osób jest uczulonych na pyłki traw czy estetykę, tu chodzi o przetrwanie. Przynajmniej pewne grupy powinny mieć prawo palić śmieciami, starymi meblami i wszystkim co się da spalić: emeryci i renciści, mają małe dochody, zbyt małe na zakup opału, ich ciała są najdelikatniejsze ze względu na wiek i choroby, więc zimno jest dla nich najniebezpieczniejsze, więc muszą ratować się czym mogą. Ludzie niezdolni do pracy również mają małe zasiłki czasem nie maja prawa do zasiłku, z racji chorób też są delikatniejsi od zdrowych, więc potrzebują ciepła. Bezrobotni, nawet idealnie zdrowi udzie potrzebują ciepła, by przeżyć, a jeśli ktoś ma mały zasiłek lub nie ma go wcale to nie stać go na opał, rodziny, gdzie jedno z małżonków nie ma pracy, wtedy pensja nawet średnia krajowa jednego z nich dzieli się na dwoje, a jak jest dziecko to na troje, mało. Rodziny wielopokoleniowe-seniorzy potrzebują więcej ciepła z racji wieku i stanu chorób. Rodziny z małymi dziećmi, chorymi dziećmi, z chorymi dorosłymi z tych samych powodów. Ubodzy, których nie stać na opał. Tu chodzi o przeżycie tych ludzi, jeśli ktoś jest uczulony na smog może wziąć lek przeciwhistaminowy, na zimno nie ma leku, jest tylko ogień, który potrzebuje paliwa. Osobiście dałabym prawo każdemu palenia czymkolwiek, w końcu wyrzucanie starych gratów, które mogą być kalorycznym paliwem to marnotrawstwo i jeszcze płacić za to, kiedy każdy grosz się liczy to rozbój, ale dajmy chociaż prawo najbiedniejszym, którzy nie mają innego wyjścia, nie można karać ludzi za to, że chcą dożyć do wiosny.

Można sprowadzić piecyki do ogrzewania jurt, które działają na węgiel w ciągu kilku minut nagrzewają pomieszczenie do błogich 30 st, drewno przykłada się co 6 godzin, kosztowne piecyki, ale drewno jest tańsze od węgla.

Każdy kto pracuje fizycznie wie, że im cieplej tym więcej sił, a im zimniej tym szybciej się męczymy. Rąbiąc drzewo latem, kiedy temperatura przekraczała 20 i 30 st więcej i szybciej szła mi praca niż zimą, a jesienią lepiej pracuje mi się w ok. 20 st niż w zimnie. Dzieje się tak dlatego, że zimno obciąża organizm, odpowiednia temperatura jest potrzebna ciału do prawidłowego funkcjonowania, kiedy spada praca organizmu jest zaburzona. Organizm stara się utrzymać odpowiednią temperaturę, ale bez sierści nie jest w stanie,dlatego przebywanie na zimnie to wysiłek sam w sobie, a pracując fizycznie jeszcze więcej tracimy sił. W odpowiedniej temperaturze organizm nie traci sił na ogrzanie, a reakcje metaboliczne przebiegają sprawnie, więc się nie męczymy. A co z pracą w upale? Człowiek ma układ chłodzenia najlepszy w przyrodzie i egzogennie nie jest w stanie się przegrzać, mając zdrowy układ sercowo-naczyniowy jesteśmy odporni na upały. Nawet u ludzi słabszego zdrowia zimno bardziej obciąża ciało niż upał. Ziąb podnosi ciśnienie, sprawia, że krew odpływa ze skóry i mięśni w głąb ciała, naczynia się kurczą, rośnie ciśnienie, krew płynąca z mięśni do tułowia podnosi ciśnienie w sercu i naczyniach wieńcowych, zbyt wysokie ciśnienie krwi prowadzi do wielu chorób. Organizm broniąc się usuwa nadmiar wody przez nerki, przez co w chłodzie odwadniamy się bardziej niż pocąc. Kiedy się pocimy sód i potas uciekają równomiernie, w rezultacie stosunek wody, sodu i potasu zostaje taki sam, natomiast na zimnie organizm obniża poziom wazopresyny i sikając tracimy sód i wodę, zostaje zaburzona równowaga elektrolitowa.

Dodatkowo kiedy na skórę padają promienie słoneczne uwalnia się tlenek azotu, który rozszerza naczynia krwionośne w mięśniach i naczynia wieńcowe, serce jest lepiej ukrwione, dotlenione i odżywione, więc lepiej pracuje, mięśnie tak samo, rośnie wydolność organizmu, my pracujemy szybciej i mocniej. Dlatego lepiej nam pracować w słoneczny dzień i w pełnym słońcu a gorzej w cieniu.

Trzecia przyczyna to fakt, że światło słoneczne padając na siatkówkę pobudza komórki zwojowe siatkówki, które wysyłają sygnał do ośrodka zegara biologicznego, który dostaje sygnał, że jest dzień, pora na aktywność, organizm wytwarza pobudzające adrenalinę, dającą poczucie spełnienia dopaminę, endorfiny i serotoninę, dzięki temu w słoneczny dzień jesteśmy szczęśliwi i nam się chce działać. Słońce i ciepło sprawiają, że jesteśmy radośni, stąd jesienią i zimą depresje sezonowe.

Od marca do września jeśli tylko pogoda na to pozwoli wystawiona na słońce naga skóra tworzy prekursor witaminy D, która umożliwia wchłanianie wapnia i fosforu, wapń uczestniczy w skurczach mięśni, serca i naczyń, a fosfor bierze udział w metabolizmie komórkowym, w chłodniejsze dni zostaje ona uwolniona ze spalanej w czasie ruchu tkanki tłuszczowej, latem też ją spalamy więc witaminy D mamy więcej, kto się nie opala ten nie ma czego uwolnić z tłuszczyku, ale to inny temat.

Nawet kiedy jest chłodno słońce nagrzewa skórę i spowalnia utratę ciepła, dzięki czemu organizm mniej traci sił, w cieniu lub w pochmurny dzień tracimy ciepło przez skórę. A dlaczego człowiek oddaje ciepło, a nie może go pobrać? Pojawiliśmy się na sawannie, gdzie panują wysokie temperatury, a na północ dotarliśmy kiedy klimat się ocieplił, to ogień pozwolił nam przeżyć zlodowacenia i zimy.

Jeszcze zimno uwrażliwia nas na hormony stresu, ciepło na endorfiny, dopaminę itd. dlatego w chłodzie jesteśmy wściekli, w cieple czujemy się błogo, raz, że przypominamy sobie warunki z łona matki, gdzie panowała wysoka temperatura i pływaliśmy w wodach płodowych, które tu udaje pot

paź 19 2022 Prawdziwe przyczyny cukrzucy
Komentarze (0)

Cukier jest tylko przyprawą jak karolina chili, mięta, bazylia, sól, pieprz. Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną zależnie od dawki, bardziej toksyczne od cukru są aceton wytwarzany w czasie trawienia tłuszczu i amoniak wytwarzany w czasie trawienia białek. Wyrzut insuliny kiedy dużo glukozy przedostanie się z jelit do krwi jest zdrowa reakcją organizmu, cukrzyca polega na tym, że nie ma tego wyrzutu, bo organizm nie wytwarza insuliny lub wytwarza jej za mało, dlatego trzeba brać ją w zastrzykach albo receptory insulinowe nie łączą się z insuliną i nie otwierają kanałów GLUT4. Cukrzycę powoduje to co niszczy trzustkę i receptory insuliny oraz glukagonu, a niszczą je:

-toksyny np. pleśni, długotrwałe spożywanie spleśniałych serów, warzyw, owoców i innych produktów dostarcza mykotoksyn, które mogą uszkadzać narządy wewnętrzne, w tym trzustkę, ale też wątrobę i nerki, nawet jak odkroimy spleśniałą część to grzybnia i jej metabolity zostają niewidoczne w reszcie produktu. Inne toksyny to środki ochrony roślin, które spożywamy razem z jedzeniem, jeśli nie przestrzegamy karencji. Produkty transportowane z innych krajów są spryskane, by się psuły, trzeba je dokładnie myć. Tak naprawdę pewni jesteśmy tylko owoców i warzyw z własnej działki. Tu warto dodać toksyny wytworzone ze źle przechowywanych grzybów oraz przemysłowe kleje, rozpuszczalniki, lakiery-tu problem dotyczy pracowników mających z nimi regularny kontakt. Warto dodać o opryskach bez odpowiednich zabezpieczeń, wdychaniu oparów z opryskiwacza i lakierów, farb, klejów powoduje wnikanie do organizmu toksyn, które mogą uszkodzić trzustkę i receptory insulinozależne oraz inne narządy i białka. Wiele toksyn dostaje się przez skórę np. krople środka ochrony roślin, które spadną na rękę lub twarz. Trzeba dokładnie płukać naczynia po myciu, dlatego zlew tylko dwu lub więcej komorowy, jedna komora do mycia, druga do płukania naczyń i sztućców. Konserwanty też nie są obojętne-to co oznaczamy E.

-leki, dopalacze i narkotyki, czyli wszystkie syntetyczne twory oddziałujące na organizm, niektóre narkotyki to toksyny roślinne jak marihuana, heroina. Leki i narkotyki daje w jednym akapicie bo są to egzogenne substancje wpływające na metabolizm. Jest cukrzyca polekowa polega na uszkodzeniu trzustki lekami, w czasie choroby leki to konieczność, pozwalają utrzymać chorego przy życiu np. przeciwarytmiczne, ale wiele osób nadużywa leków, np. na prosty ból głowy trują się paracetamolem, tak samo podczas bólu zęba zamiast iść do dentysty trują się lekami. Są nawet ludzie, którzy faszerują się psychotropami kiedy pokłócą się ze współpracownikami albo spotkają ich jakieś niepowodzenia. Leki są po to by leczyć choroby, czyli naprawiać nieprawidłowe reakcje chemiczne w organizmie, brane w sytuacjach, kiedy ich nie trzeba stają się narkotykami. Kiedy jest choroba to trzeba ją leczyć, ale nie wolno brać leków bez powodu, nie tylko można się uzależnić, ale uszkodzić sobie wątrobę, trzustkę i inne narządy. Tu warto wspomnieć o hormonalnej antykoncepcji, która polega na rozregulowaniu gospodarki hormonalnej kobiety, porównać ją można do codziennego brania sterydów, hormony sterydowe podawane z zewnątrz rozregulowują cały metabolizm

-stres, kortyzol i adrenalina stymulują rozkład glikogenu i glukoneogenezę podnosząc poziom cukru we krwi, krótkotrwały stres jest zdrowy np. obejrzenie horroru, ale długotrwały powoduje stały podwyższony poziom glukozy. Warto ograniczyć oglądanie wiadomości, zwłaszcza, że nic nie można zrobić, warto korzystać z piękna natury, sztuki i kontaktów z przyjaznymi ludźmi, redukując do niezbędnego minimum kontakty z wrednymi ludźmi.

-brak słońca, u nas witaminę D można tworzyć od marca do września, ale wiele osób pracuje, a w weekendy i urlopy nie ma pogody. Witamina D powstaje w skórze pod wpływem promieni UVB, umożliwia wchłanianie wapnia i fosforu, wapń bierze udział w syntezie i wydzielaniu insuliny oraz łączeniu jej z receptorem i otwarciu kanału GLUT4, fosfor bierze udział w trawieniu komórkowym glukozy. Radą mogą być urlopy na żądanie i lampy ultrafioletowe o długości fali 290-310 nm. Niestety są ludzie, którzy używają kremów z filtrem blokujących dostęp ultrafioletu do skóry i uniemożliwiających syntezę witaminy D albo opalają się kilkanaście minut, a do wytworzenia niskich dawek tej witaminy trzeba pół godziny od 10 do 15 wystawiając 60% ciała na słońce pod kątem zbliżonym do prostego, im ciemniejsza skora tym potrzeba więcej czasu, nadwyżka witaminy D odkłada się w tkance tłuszczowej jako zapas, ale o otyłych większość tej witaminy idzie do tkanki tłuszczowej, więc im większa tkanka tłuszczowa tym dłużej trzeba leżeć na słońcu. Opalajmy się kiedy możemy jak najwięcej, jeśli czas i pogoda pozwoli. A co z jesienią i zimą? Witamina D odkłada się w tkance tłuszczowej i tam jest magazynowana. Dodatkowo witamina D sama działa hormon regulujący pracę organizmu, pozwala utrzymać równowagę metaboliczną.

-nadwaga i otyłość, ima człowiek grubszy tym mniej jego receptory reagują na insulinę o mniej tworzą glikogenu, dlatego im większa tkanka tłuszczowa tym gorzej znosi się głód, witaminy rozpuszczalne w tłuszczach idą do tłuszczyku zamiast działać w ciele, co powoduje ich niedobory nawet przy prawidłowej podaży. Otyłość wynika z chorób tarczycy, nadnerczy, gonad oraz nadmiernego wydzielania kortykotropiny lub kortykoliberyny, zbyt słabego wydzielania tyreotropiny lub tyreoliberyny oraz rozregulowania w wydzielaniu gonadotropiny i gonaliberyny, tu potrzebna diagnostyka i leczenie. Zdarza się, że nadwaga wynika z nadmiaru kalorii, nie ma znaczenia czy przedawkujemy cukier, skrobię, mięso, nabiał, tłuszcz, wszystko co zjemy w nadmiarze odłoży się na brzuchu, bo co innego organizm może z tym zrobić? Średnio aktywna kobieta nie może przekraczać 2500 kcal, mężczyzna 3500, kanapowcy potrzebują mniej kalorii, ludzie uprawiający fizycznie i uprawiający sporty więcej. Kalorie obniżamy stopniowo zwiększając czas trwania ruchu i jego intensywność np. wydłużając spacery. Lekka nadwaga może wynikać ze zwiększonej kopii genów jakościowych, wtedy trzeba badać cukier, cholesterol, trójglicerydy i homocysteinę i przy zaburzeniach w tych parametrach działać.

Warto wspomnieć o nieodpowiedniej diecie, jedzenie mało a co 3 godziny rozleniwia trzustkę, bardziej tradycyjne odżywianie, 3 solidne posiłki co 5-6 godzin są zdrowsze, ponieważ trzustka ćwiczy wtedy komórki alfa i beta, po posiłku beta ćwiczą alfa odpoczywają, po przerwie ćwiczą alfa odpoczywają beta, nieużywane narządy i tkanki zanikają. Najzdrowsze pokolenia Rodziców i Dziadków stosowało model żywienia 3 posiłki co 5 godzin, dobry jest też post przerywany, ważne, by trzustka miała czas ćwiczyć i odpocząć. Dzienna liczba kalorii dla zwykłego człowieka to 2500-3500 kcal.

-brak ruchu, sport pozwala wykorzystać tłuszcz, nadmiar glukozy z krwi, cholesterol i białka jako źródło energii, powoduje, że aminokwasy zamiast w tkankę tłuszczową są przekształcane w mięśnie. Mięśnie są aktywne metabolicznie, spalają kalorie jak inne tkanki, adipocyty niewiele energii wykorzystują. Mięśnie są jak węgiel w piecu, wypala się i trzeba go dokładać, tłuszcz jak węgiel w komórce, leży, dokładany wypełnia pomieszczenie, tylko, że do tkanki tłuszczowej można w nieskończoność, dlatego lepiej, by mięśnie strawiły nadmiar kalorii. Pracujące mięśnie, serce, naczynia (podczas ruchu to wszystko bardziej pracuje) odbierają z krwi i zużywają glukozę, aminokwasy i lipidy

-brak snu, niedobór snu-spanie krócej niż 8 godzin, późne chodzenie spać, wiele osób pracuje na zmiany, nic z tym nie zrobimy, ale jeśli mamy możliwość kładźmy się spać jak najwcześniej i przesypiajmy pełne 8 godzin. Czas zimowy nie jest nam przyjazny, godzinę dużej siedzimy w nocy np. w letnim czasie śpimy od 22 do 6 rano, w zimowym od 23 do 7 rano, a im wcześniej się kładziemy tym gorzej. W rano nie odeśpimy nocy, najzdrowszy sen jest od 22 i wcześniej, najgorzej siedzieć do północy i później, nawet śpiąc cały dzień nie odeśpimy tego co w nocy. Nocny sen regeneruje całe ciało, wszystkie organy, tkanki i komórki. Dobrze spać w ciszy i ciemności, chyba, że ktoś boi się ciemności, by nic nie rozpraszało i by spać pełne 8 godzin bez wstawania.

Pamiętajmy o tym, że unikanie węglowodanów także zmusza trzustkę do cięższej pracy, komórki alfa wtedy wytwarzają dużo glukagonu, który stymuluje glikogenezę, ketogenezę i glukoneogenezę, za to komórki beta robiące insulinę nie są pobudzane, alfa są przetrenowane, beta zanikają, jedząc normalne posiłki, ale rzadko-post przerywany, jedzenie raz a dobrze, jedzenie interwałowe powodujemy pracę, czyli trening komórek beta i odpoczynek alfa, podczas długiej przerwy komórki beta odpoczywają, alfa ćwiczą. Człowiek powstał w warunkach, kiedy rzadko mógł najeść się do syta, ale jak miał dostęp pokarmu jadł ile mógł, na pewno natura nie przystosowała nas do jedzenia co 3 godziny kąsków wielkości pięści, takie jedzenie rozleniwia układ trawienny i powoduje, że człowiek nie radzi sobie ani z głodem ani z przejedzeniem, tak jak roślina podlewana mało a często nie radzi sobie z suszą i zalaniem, a deszcze i okresy suszy są dla roślin naturalne. Zastępowanie maki orzechami, fasolą itd., to dieta eliminacyjna z pogranicza zaburzeń odżywiania-człowiek musi jeść i białą mąkę i pełnoziarnistą i fasolę i orzechy równolegle. A przelewanie zimną wodą makaronu, gotowanie na półsurowo, żeby się nie wchłonął to marnowanie jedzenia, grzech marnotrawstwa, po co jeść skoro zamiast odżywić jedzenie skończy w sedesie? Po za tym jedzenie po to, by zaraz wydalić nazywa się bulimią i jest chorobą. Skrobia oporna jest tyle samo warta co waciki, a kurczak z niedogotowanym makaronem, który wyjdzie przez odbyt ma mniej wartości odżywczych niż wacik z sokiem, który ma cukry, przeciwutleniacze, witaminy i biogeny takie jakie owoc lub warzywo, z jakiego ten sok wyciśnięto.

paź 11 2022 pogadanka o cukrze
Komentarze (0)

Teraz taka luźna pogadanka o dietach i żywieniu okiem biologa, od jakiegoś czasu jest moda szkalująca cukier, tymczasem glukoza to podstawowe źródło energii dla organizmu. Człowiek, który traci przytomność i musi dostać kroplówkę dostaje właśnie glukozę, nie aceton, nie aminokwasy, a glukozę, a wiadomo, że człowiek w śpiączce czy nieprzytomny potrzebuje mniej energii i paliwa niż aktywny fizycznie czy umysłowo, więc bardziej glukozy potrzebuje człowiek zdrowy niż chory. Tak jak dawniej była moda szkalująca gluten i laktozę, kiedy zdrowym ludziom kazano rezygnować z mleka i chleba, tak teraz szkalowany jest cukier. Trzeba tę modę przeczekać jedząc swoje. Te bezcukrowe diety są dedykowane cukrzykom, ale zdrowy człowiek nie może stosować diety dla chorego. A skoro propaganda stara się zmusić nas do diety dla diabetyków, to dlaczego nie dla diety LHAD (z deficytem liazy rozkładającej wyższe kwasy tłuszczowe), czyli diety beztłuszczowej albo PKU (zaburzenia metabolizmu fenyloalaniny, pardon-fenyloalanina też była szkalowana), czyli niskobiałkowej.

Fakt jest taki, że glukoza jest niezbędna do życia, sacharoza, czyli cukier biały to dimer glukozy i fruktozy. Hydrolaza rozkłada sacharozę na glukozę i fruktozę, przenikają z jelita cienkiego do krwi i glukoza zostaje rozprowadzona po tkankach, fruktoza płynie do wątroby, jest zmieniana w glukozę, uwalniana do krwi i rozniesiona po tkankach. W tkankach glukoza przenika przez odpowiedni dla komórek danej tkanki receptor GLUT i w cytozolu ulega glikolizie do pirogronianu, który wnika do macierzy mitochondrium, gdzie zachodzi cykl Krebsa (kwasy cytrynowego), powstałe w jego czasie protony H+ i uwolniony z kwasów organicznych węgiel łączą się z tlenem na cytochromach dając wydychany CO2 i wodę, która jest wydalana z moczem, wypacana, wchodzi do różnych procesów biologicznych lub nawadnia. Ta woda metaboliczna zaspokaja 10% zapotrzebowania na wodę. Wszystkie organizmy tlenowe wykorzystują jako paliwo glukozę, człowiek jako młody gatunek korzysta z doświadczenia natury. Dorosła kobieta potrzebuje 2500 kcal, mężczyzna 3500. kalorie to jednostki energii życiowej, czyli tej energii, która pozwala nam żyć, magazynowana jest ona w wiązaniach fosforanowych ATP, uwalniana do reakcji chemicznych w czasie jego rozpadu. Starsze podręczniki podają, że człowiek może żyć jedząc co 2 godziny łyżkę cukru, tyle starcza na 2 godziny. Kolejny zabobon to indeks glikemiczny, oczywiście są pokarmy bardzo podnoszące poziom glukozy we krwi, słabiej i nieznacznie, ale twierdzenie, że pokarmy o niskim indeksie glikemicznym są zdrowsze to już zabobon. Po posiłku poziom cukru musi wzrosnąć. Jelita są ukrwione, z nich do krwi przenikają wszystkie składniki odżywcze-cukry, tłuszcze, aminokwasy, witaminy, biogeny, płyną żyłami do serca i wyrzucane są tętnicami po ciele. Jest zasady dawki toksycznej, ale organizm zdrowego człowieka broni się przed tym wydzielając insulinę, która namiar cukru, zamyka w glikogenie zostawiając tyle ile potrzebujemy do życia, a jeśli zużyjemy to co zostanie glukagon rozkłada glikogen do glukozy, która dalej nas odżywia. Dopiero znaczny nadmiar przekształcony jest w tkankę tłuszczową. Wtedy wątroba przerabia glukozę na kwasy tłuszczowe, uwalnia je do krwi, z krwią płyną do serca, z serca do tkanki tłuszczowej, gdzie są odkładane, także sama tkanka tłuszczowa przerabia glukozę w tłuszcz, dzięki insulinie. To stąd podniesienie poziomu cholesterolu, trójglicerydów i wolnych kwasów tłuszczowych w osoczu po jedzeniu dużej ilości cukru, ale po pierwsze są 2 frakcje cholesterolu, zła lekka LDL i trójglicerydy oraz dobra ciężka HDL. Cholesterol buduje błony komórkowe, HDL to cholesterol połączony z białkiem, które przenosi go do komórek, które buduje, to LDL i trójglicerydy odkładają się na ściankach naczyń. Cholesterol też może być wykorzystany jako energia. Co ciekawe dieta bogata w tłuszcze również podnosi poziom cholesterolu, który jest tak samo transportowany i wykorzystywany jak ten z nadmiaru cukru. Nawet tłuszcze nienasycone z oliwy zostaną zmienione w nasycone budujące tkankę tłuszczową, jeśli zjemy ich za dużo, bo to nadmiar kalorii powoduje odkładanie tłuszczu, czyli zapasów. Pojawiają dziwne poglądy, że cukier zwiększa pracę wątroby, trzustki, ale one mają pracować, na tym polega życie, że ciągle zachodzą reakcje chemiczne, cała materia się zmienia, gdyby tak nie było bylibyśmy manekinami. Gdyby cukier był trucizną to by ludzie umierali po wypiciu słodkiej herbaty jak po zjedzeniu muchomora, a można słodzić całe 90-letnie życie.

Drugim źródłem glukozy jest skrobia, rozkłada się w ustach przy pomocy amylazy ślinowej do maltozy i dekstryn, w dwunastnicy dzięki amylazie trzustkowej zachodzi dalszy rozkład do maltozy, w jelicie czczym i krętym dalej rozkłada się dzięki amylazie jelitowej do maltozy, maltaza rozkłada ją do glukozy, wbrew zabobonom nie zachodzi to od razu a stopniowo, jelito cienkie ma 6-8 m długości. Dlatego nie musimy w każdym posiłku jeść wszystkich składników odżywczych, fakt, że witaminy A, D, K, E wchłaniają się w tłuszczu, ale nie trzeba jeść podczas obiadu marchewki razem z tłuszczem, wystarczy, że zjemy rano kanapkę z masłem, a to masło pomiesza się z surówka z marchewki dzięki ruchom robaczkowym, pokarm przechodzi przez jelito od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin, zdąży się wszystko pomieszać i wchłonąć. Diety oparte na błonniku z porcją białka i tłuszczu to diety typowo ketogeniczne, wchłaniamy tylko 5 % błonnika dzięki bakteriom jelitowym, królik trawi celulozę w jelicie ślepym, krowa w żołądku, my nie trawimy. Musimy jeść białą mąkę lub ziemniaki jako paliwo, co innego mąka z pełnego przemiału, ona ma obok błonnika z otrębów też skrobię, witaminy i minerały.

Półprawdą jest twierdzenie, że cukier powoduje tycie, każdy nadmiar kalorii powoduje tycie i tłuszcz tak roślinny jak zwierzęcy i białko odkłada się na brzuszku, a z czasem na innych częściach ciała. Zapewniam jakby wypijać butelkę oliwy z oliwek dziennie przytyłoby się tak samo jak jedząc hamburgery z colą. Kluczem jest umiar. Często otyłość wynika z chorób tarczycy, nadnerczy, gonad np. zespół policystycznych jajników, podwzgórza i przysadki. Jeśli tyjemy, a nie możemy schudnąć trzeba zbadać poziom hormonów tarczycy, nadnerczy, płciowych, podwzgórza i przysadki, na bank coś wyjdzie nie tak, kiedy się odkryje przyczynę i zacznie ją leczyć ureguluje się poziom hormonów i waga sama spadnie bez zmiany stylu życia, a jeśli się nie ureguluje będzie się tyło od listka sałaty. Grelina i leptyna to kolejny zabobon, one zupełnie nie mają znaczenia przy otyłości, która wynika z zaburzeń metabolicznych. Jeśli jednak nadwaga wynika z nadmiaru, to podczas odchudzania dieta niskocukrowa się nie sprawdza, im wyższa tkanka tłuszczowa tym słabiej komórki reagują na insulinę, więc glikogen nie może powstać, po wykorzystaniu glukozy z krwi człowiek nie ma zapasu, jest tak bo organizm chcąc ochronić układ krążenia, który musi zaopatrzyć ogromna masę, stawy i kręgosłup niższy receptory insulinowe, by waga nie rosła. Również zostają zablokowane powodujące rozkład tkanki tłuszczowej, dlatego im większa waga, tym gorzej się chudnie, bo organizm nie spala tłuszczu. Dlatego otyli i ludzie z nadwagą potrzebują regularnych dostaw glukozy. Jako, że receptory GLUT4 nie reagują na insulinę, to, żeby cukier nie osiągał w osoczu toksycznego stężenia otyli muszą robić dłuższe przerwy w jedzeniu, żeby zdążyli spalić cukier krążący już we krwi, gdyby jedli co 2-3 godziny cukier kumulowałby się w osoczu nie mogą przejść w glikogen. Receptory GLUT4 są w wątrobie, mięśniach i tkance tłuszczowej, u otyłych są zablokowane więc tłuszcz z nadmiaru cukru się nie odkłada, za to białka oraz gotowy tłuszcz z tłustych potraw jak najbardziej, dlatego w odchudzaniu tylko dieta wysoko węglowodanowa. A jak pobudzić spalanie tłuszczu? Przebywając w cieple, nagrzanie skóry i tkanki podskórnej, gdzie zbiera się tłuszcz przyspiesza pracę enzymów i aktywuje te nieaktywne, w końcu temperatura to katalizator reakcji chemicznych. Więc sauna, ćwiczenia w pobliżu piecyka rozgrzanego do czerwoności. Ruch też aktywuje spalanie tłuszczu i przyspiesza pobór glukozy przez mięśnie i komórki serca oraz pobór kwasów tłuszczowych, cholesterolu i innych materiałów energetycznych. Witamina D i wapń regulują metabolizm i zapobiegają nabytym problemom metabolicznym. Do wchłaniania witaminy D trzeba tłuszczu w jedzeniu, dlatego tyle krzywicy w Afryce, gdzie witaminy D wytwarza się multum, ale bez tłuszczu nie otwiera kanałów jonowych dla wapnia i fosforu. Fosfor tworzy ATP, wapń uczestniczy w syntezie i wydzielaniu wielu hormonów i enzymów trawiennych, a wapń i fosfor wchłaniają się przy udziale witaminy D, a opalanie zaspokaja do 100% zapotrzebowania. U otyłych witaminy rozpuszczalne w tłuszczach zamykane są w tkance tłuszczowej, dlatego mają większe zapotrzebowanie na te witaminy, ale kiedy chudną te witaminy uwalniają się do krwiobiegu wraz z ubytkiem tkanki tłuszczowej, ponieważ u otyłych podczas chudnięcia witaminy rozpuszczalne w tłuszczach uwalniają się do krwi z tkanki tłuszczowej nie muszą już jeść tłuszczy, a przynajmniej muszą je ograniczyć. Opalanie też sprzyja utrzymaniu wagi i chudnięciu. Puszyści powinni też uzupełniać dietę w orzechy, oliwki, awokado, pestki dyni i słonecznik jako źródło zdrowych tłuszczy oraz chudy nabiał jako białko

Zdrowy człowiek spala tłuszcz po 6 godzinach od ostatniego posiłku, wchodzi wtedy w ketozę, wcześniej wykorzystuje glukozę i glikogen, dlatego człowiek z małą nadwagą, żeby schudnąć musi robić długie przerwy w jedzeniu. Tak jak rośliny podlewamy rzadziej a solidnie, tak my musimy jeść dużo i rzadko. Kilka małych posiłków rozleniwia trzustkę, która nie wytwarza zbyt dużej ilości insuliny i glukagonu, a nieużywany narząd zanika i takie dawkowanie sobie pokarmu może dać cukrzycę. Solidny posiłek daje trening komórek beta trzustki i wyrzut insuliny, długa przerwa daje trening komórek alfa i wyrzut glukagonu, a bardzo długa spalanie tkanki tłuszczowej. Trzeba ćwiczyć trzustkę tak jak mięśnie i mózg. Pamiętajmy, że to co wpada do żołądka to nie od razu idzie do krwi, żołądek dezynfekuje pokarm, dwunastnica trawi, a dalsze trawienie i wchłanianie jest w jelicie cienkim-czczym i krętym. Nie wszystko od razu przechodzi z żołądka do jelit, nie wszystko od razu wnika do krwi. Pokarm trawi się stopniowo, im więcej zjemy naraz, tym na dłużej to starczy, tak jak bak zatankowany do pełna. Inna opcja jest jedzenie raz a dobrze, to doskonałe ćwiczenie dla komórek alfa i beta trzustki oraz dla komórek wątroby. Dobry jest tez post przerywany, kiedy w 8-godzinnym okienku czasowym jemy tyle posiłków ile chcemy, a 16 godzin nie jemy nic, można te 16 godzin ułożyć na noc i wieczór lub ranek wtedy połowę prześpimy.Puszyści powinni też uzupełniać dietę w orzechy, oliwki, awokado, pestki dyni i słonecznik jako źródło zdrowych tłuszczy oraz chudy nabiał jako białko

Cukier nie powoduje cukrzycy, cukrzyca typu I to choroba autoimmunologiczna, jak niedoczynność tarczycy, toczeń itd. a typu II wynika z nadmiaru kalorii, a nie danego rodzaju paliwa. Są też inne przyczyny cukrzycy jak skutki stosowania leków-cukrzyca polekowa, leki uszkadzają trzustkę, zaburzenia hormonalne w ciąży, uszkodzenia trzustki i receptorów GLUT4 przez środki ochrony roślin, trucizny zawarte w farbach, rozpuszczalnikach, lakierach, przemysłowych klejach, alkoholem i narkotykami, palenie papierosów.

Cukier nie jest narkotykiem, jest pokarmem, paliwem, potrzebujemy cukru i musimy go uzupełniać, tak jak potrzebujemy opalania-witaminy D, im większa masa tym więcej, potrzebuje witamin-tych 12 podstawowych i innych związków metabolicznie czynnych, biogenów-mikro i makroelementów, tłuszczy, cukrów, aminokwasów egzogennych-endogenne i tak sami wytwarzamy. Potrzebujemy sikać i pocić się, gdyby nie to w ciągu kilku zatrulibyśmy się mocznikiem, który powstaje z trawienia komórkowego białek. Potrzebujemy snu, dorosły człowiek potrzebuje 8 godzin snu, starsi ludzie więcej,sen to reset organizmu, starsi ludzie mają słabsze zdolności regeneracyjne, więc więcej potrzebują czasu na procesy naprawcze zachodzące w czasie snu, spać musimy w nocy, przykład? Kiedy zwymiotujemy rano cała perystaltyka ustaje, organizm wyrzuca niedobry pokarm ustami, broni się przed jego przedostaniem dalej i wchłonięciem, nie ma przechodzenia pokarmu do jelita, nie ma wchłaniania, spada poziom cukru, człowiek nie ma siły otworzyć oczu, cały dzień leży, ale nie śpi, jest półprzytomny, ale gdy prześpi noc wstaje jak nowy. Nie wynika to z odwodnienia bo normalnie się pije i sika, więc obieg wody jest. Ale gdyby zwymiotować popołudniem lub wieczorem i przespać noc, człowiek rano wstanie jakby nigdy nic, regeneruje tylko sen nocny. Woda uzależnia, czerpiąc wodę z jedzenia można żyć tydzień, jedząc suchy pokarm 3 dni. Najbardziej uzależnia tlen, w środowisku bez tlenu można wstrzymać oddech, rekordziści wytrzymują 8 minut, ale jakby jeszcze tlen wytłoczyć z płuc człowiek przeżyłby tylko minutę. Jedzenie, picie, sikanie, defekacja, opalanie, sen i oddychanie to potrzeby fizjologiczne, które musimy regularnie zaspokajać.

Cukrzyca jest ciężką chorobą, żeby ją zdiagnozować trzeba się badać, dopiero kiedy choroba się potwierdzi stosować odpowiednie diety. Zdrowy człowiek nie może stosować diety dla chorego, to tak jakby zdrowy człowiek brał insulinę albo leki przeciwarytmiczne. Zdrowy człowiek powinien jeść wszystko z umiarem. Każdy powinien ruszać się w miarę swoich możliwości, najlepszy ruch to najzwyklejszy spacer bez żadnych kijów, pałek itd., chyba, że ktoś musi mieć laskę lub balkonik, my nie goryle, nasze ręce nie mają podpierać tułowia tylko kiwać się w powietrzu w rytm kroków, taniec do ulubionej muzyki, praca w ogrodzie i na działce. Silniejsi mogą rąbać drzewo, kosić trawę, wrzucać węgiel do piwnicy.Warto wspomnieć, że są ludzie genetycznie predysponowani do pewnych pokarmów, są osoby lepiej trawiące cukry, są ludzie przystosowani do jedzenia głównie tłuszczu lub białek, większość powinna jeść wszystko.

Ostatnio pojawił się szkodliwy mit, że schudnięcie łagodzi niedoczynność tarczycy, nieprawda, nadwaga wynika z niedoczynności tarczycy, która wynika z autoimmunologii i powoduje, że tarczyca nie wytwarza wystarczającej ilości hormonów przez co metabolizm spada, człowiek nie spala tylko tyje. Uregulowanie poziomów hormonów przez leki powoduje samoistny spadek wagi, dzięki powrotowi normalnego tempa metabolizmu.

Sacharoza to nie chemia, pozyskuje się ją z buraka cukrowego, odmiany buraka zwyczajnego lub z trzciny cukrowej, jest też w burakach ćwikłowych, marchewce i innych warzywach.

Inne energetyczne składniki pokarmowe to tłuszcz, białka, ocet i kwasy owocowe, które wnikają do cyklu Krebsa oraz alkohole.

paź 10 2022 w obronie wypalania łąk
Komentarze (0)

Pożary istnieją od początku świata, wiele roślin jak sosna Banksa przystosowało się do nich i nie może bez nich się rozmnażać, eukaliptus sam wznieca pożary wydzielając łatwopalne olejki, by się rozmnażać i pozbyć jedzących go zwierząt. Również trawa doskonale przystosowała się do okresowych pożarów. Dawniej główną przyczyną pożarów były pioruny, ale ludzie od początku okiełznania ognia prowadzą gospodarkę żarową, czyli celowo podpalają nieużytki, by uzdatnić je pod uprawę roli lub budownictwo. Gospodarka żarowa jest charakterystyczna dla całego świata od Aborygenów po Wikingów.

Jednym z mechanizmów gospodarki żarowej jest wypalanie traw. Jedną z legend krążących wokół wypalania trwa jest ta, że wypalone trawy nie dają materii organicznej, a jedynie wypalone minerały. To prawda, że gnijące szczątki bylin nie trafiają do obiegu materii, nie stają się pożywieniem grzybów, nie tylko pożytecznych, ale i mogących wywoływać choroby roślin ani bezkręgowców, ale rośliny są w stanie pobrać tylko frakcję mineralną, w przyrodzie najpierw grzyby, bakterie i bezkręgowce rozkładają materię organiczną do mineralnej przyswajalnej dla roślin, pożar łąki przyspiesza ten rozkład i ziemia od razu pokrywa się warstwą mineralnego nawozu. Nawozy organiczne działają wolniej i mineralne szybciej, wypalenie łąki pod uprawę warzyw zbieranych w ciągu jednego roku jak najbardziej użyźnia glebę, maja krótki czas wegetacji, więc nie potrzebują długiego czasu rozkładu nawozu, a lepiej nawiezione naturalnym nawozem dadzą dorodniejszy plon. Co ciekawe skład nawozu mineralnego stosowanego pod uprawy i sadownicze i warzywnicze zawiera większość tych samych tlenków co popiół

Druga legenda, że podpalanie łąk powoduje pożary, ogień potrzebuje paliwa, gdy go nie ma to gaśnie sam. Kto widział wypalanie łąk lub sam wypalał wie, że ogień szybko się przemieszcza, ale szybko gaśnie, płomień może sięgać 3 m w górę, ale w ciągu kilku minut linia ognia się przesuwa, ale miejsce już wypalone szybko gaśnie. Obrazowo podpalenie u stóp suchej trawy powoduje zapłon, badyle palą się dobrze, ale szybko wypalają, ogień w ciągu minuty potrafi przejść kilkanaście metrów, ale wypalona trawa od razu gaśnie i wciągu tej minuty schładza się na tyle, że można dotknąć jej ręką. Jeśli trawa jest wilgotna to gaśnie po kilku sekundach. Trawa wypala się bardzo szybko i szybko gaśnie.

Trzecia, że podpalanie łąk spala zwierzęta. Nieużytki pali się w lutym, kiedy gady i płazy śpią w norkach, ziemia to doskonały izolator, płomień i temperatura idą do góry, a ziemia izoluje to co pod nią. Ptaki jeszcze nie gniazdują, ssaki uciekną. Jedyne komu szkodzi to pajęczakom, jak masowo wypalano nieużytki nie było kleszczy, odkąd zabroniono wypalania traw mamy zatrzęsienie oraz epidemię boreliozy i innych chorób odkleszczowych ludzi i zwierząt. Co ciekawe gleba na głębokości 5 cm nie nagrzewa się na tyle, by zaszkodzić zawartych w niej nasionom i podziemnym częściom roślin oraz faunie glebowej, wzrost temperatury wynosi tylko kilka do kilkunastu stopni, w lutym jeszcze mniej więc pożary łąk nie zagrażają faunie glebowej, grzybni ani glebowemu bankowi nasion.

Zagrożenie dla ludzi to kolejna legenda, drewniane budynki się palą, ale murowane nie. Nasza fizjologia jest taka, że lepiej znosimy kontakt z płomieniem niż mrozem, stąd spacery po rozżarzonych węglach,które maja wyższą temperaturę żarzenia niż siano. Zagrożenie dla zwierząt domowych mogłoby być, ale psy i koty uciekają od ognia, musiałyby być chore, żeby nie uciec. Tak samo uciekają dzikie zwierzęta. Spalanie nie szkodzi też roślinom, nasiona są w glebie izolowane, podobnie jak podziemne części bylin i roślin dwuletnich, a jednoroczne i tak jeszcze nie wykiełkowały. Paląc nieużytki po rozpoczęciu wegetacji powoduje spustoszenia w faunie i florze, ale wilgotne rośliny się nie palą, wie to każdy kto włożył do pieca wilgotne drewno. Łąka szybko się wypala i gaśnie, za szybko żeby zagrozić ludziom. W lutym większość drobnych kręgowców śpi, gryzonie uciekną, a w norkach z małymi temperatura wzrośnie niewiele, ptaki żerujące na nieużytkach odlecą. W cieplejsze miesiące to zagrożenie dla gniazd i piskląt praz roślin jednoliściennych, ale mokra trawa się nie pali. Wypalając w lutym suche badyle robimy miejsce i dajemy dostęp światła dla nasion i ułatwiamy ich kiełkowanie oraz wybijanie pędów roślin dwu i wieloletnich.

Wypalanie nieużytków spala siewki drzew i krzewów, co zastępuje wykaszanie-łąki mają większą bioróżnorodność od lasów i zarośli. I na pewno jest zdrowsze od używania glifosatu i innych świństw.

Kolejnym tematem jest spalanie mumii, czyli zwiędłych owoców pozostałych na drzewach i krzewach, liści i gałązek. Spalanie biomasy jest najbardziej naturalną i pierwotną formą wykorzystania ognia. Z jednej strony w naturze, gdzie nie ma ludzi te liście, suche gałęzie i mumie upadają, gniją i nawożą glebę, z drugiej są źródłem chorób grzybiczych i bakteryjnych, są w nich też poczwarki pasożytniczych owadów. W przyrodzie rośliny sobie radzą z chorobami. W ogrodach są uprawiane rośliny z innych stref klimatycznych, żyjące w warunkach nieodpowiednich dla siebie, przez co są słabsze, ale mają mechanizmy obronne pozwalające rozpoznawać i zwalczać patogeny. Suche gałęzie i zdrowe liście można przerobić na kompost, ale zakażone zakażą pryzmę kompostową. Gałązki i patyki można spalić w piecu, dla wielu osób to będzie niestety jedyne dostępne paliwo w tym roku :(

Najgorsze są poczwarki, potem te ćmy rozmnażają się atakują owoce i potem są robaczywe niejadalne plony, można powiedzieć, że potem te ćmy są pokarmem dla nietoperzy i ptaków, ale człowiek uprawia owoce dla siebie. Jak spali poczwarki to owady się nie wylęgną, inaczej musi pryskać, a pryskać trzeba w odpowiednim terminie inaczej jest nieskuteczne. O ile szkodliwość smogu jest przesadzona (najzdrowsze pokolenia oddychały smogiem z fabryk i palono w piecach czym się dało), o tyle środki ochrony roślin powodują prawdziwe zatrucia. No i jak komukolwiek może przeszkadzać zapach dymu z ogniska? To zapach dzieciństwa, kojarzy się ze wspólnym rodzinnym czasem spędzonym na pożytecznej pracy i jest po prostu ładny. Tyle prawo naturalne, bo prawo morskie zabrania, pamiętajmy, że prawo ludzkie, morskie nie zawsze odpowiada naturze i prawom fizyki. Prawa biologii, chemii i fizyki są jedne, prawa człowieka są różne dla różnych krajów. W g prawa naturalnego tj biologii mam takie samo ciało jakie miały kobiety w moim wieku 20 lat temu, wg fizyki sucha trwa spala się zawsze do tych samych związków chemicznych, wg prawa morskiego kiedyś można było wypalać łąki dziś nie można, bo jakiemuś nieokreślonemu iksińskiemu smog śmierdzi.