Archiwum sierpień 2021, strona 55


sie 30 2021 Obserwacja
Komentarze (0)

Każdy kto ma zwierzęta i poświęca im dużo uwagi zna ich zachowania w różnych sytuacjach. Otóż bawiąc się z nimi poza domem często widzę slońce odbijające się w ich oczach. Rzadko kiedy je mrużą. Im swiatło nie przeszkadza. To samo dotyczy królików, chomików, nutrii, ptactwa domowego, bydła i trzody. Różne lobby nakazują chronić oczy przed światłem, a przecież zwierzęta przystosowane do nocnego widzenia o znacznie wrażliwszym zmysle wzroku od ludzkiego nie czują takiej potrzeby. A przecież dzięki błonie skupiającej promienie świetle psy, koty i gryzonie widzą w ciemności, są wrazliwsze na światło niż my, którzy do prawidlowego widzenia potrzebujemy światła słonecznego, nawet w pochmurny dzień widzimy gorzej. Mało tego, zwierzęta instynktownie unikają sytuacji, które mogą sprawić im ból czy dyskomfort, one zawsze uciekają z miejsc, gdzie czeka na nie niebezpieczeństwo. Ich instynkt nie pozwala im na robienie rzeczy, które mogłyby im zaszkodzić. Gdyby światło sloneczne było szkodliwe dla oczu unikałyby go, odwracały główki, mrózyły oczy do końca, a przecież jeśli słońce odbija się w czach psa czy kota, to znaczy, że świeci mu w oczy, jego światło dociera do nich. a zwierzęta nic sobie z tego nie robią. Więc dlaczego my mamy obsesyjnie chronić oczy przed światłem? Dlaczego po ok. 200 000 latach dziennego i powierzchniowego trybu życia człowieka nagle światło bez którego w ogóle nic nie widzimy ma zacząć nam szkodzić? Przecież slońce nie tylko poprawia komfort widzenia, ale i poprawia nastrój. Brak światła słonecznego prowadzi do depresji. Ja nigdy nie potrzebowałam chronić oczu przed światłem, a wręcz przeciwnie, w pochmurny dzień muszę używać żarówek. Tak mam od najmlodszych lat, odkąd pamiętam, jeszcze z czasów przedszkola. Zawsze mogłam obserwować ludzi spawających w otwartych garażach. Nigdy ani ślońce ani spawarka nie były dla mnie za jasne. Dopiero w wieku kilkunastu lat zaczęłam czytać o rzekomej szkodliwości światła dla oczu, ale przecież nie można zmienić swojej fizjologii, jesli coś było przyjemne przez całe życie, żaden artykuł czy książka tego nie zmieni. Nawet miałam przyjemność obserwować zeszłoroczne zaćmienie słońca bez zabezpieczeń, tylko przez zwykłą szybę okienną biura dokąd słońce nie uciekło poza widok z okna. I nic się nie stało. 0 dyskomfortu, dla oczu to normalny widok, taki jak każdy inny. Wiem, są ludzie o nadwrażliwych oczach, ale to chyba cecha genetyczna, jak nadwrażliwość na inne czynniki środowiska. Jenak dziwne, że nie spotkałam takich zwierząt. Zwierzęta unikają światła dopiero, gdy są wściekłe. Czasem zatkaja oczka łapkami kiedy obudzi się je snu, to znak, że chcą spać dalej. Nawet te całodobowe i nocne jak chomiki czy świnki morskie nic sobie ze slońca nie robią. Czyżby światłowstręt należał do sugestii, na którą zwierzęta nie sa podatne? Są osoby o bardzo dobrym wzroku widzące w słabym oświetleniu, ale to wybitne jednostki jak np. ludzie obdarzeni niezwykłą siłą czy słuchem. Większość z nas potrzebuje światła słonecznego do funkcjonowania. źrenice zwierząt kurczą i rozszerzają się tak samo jak ludzkie i to wystarczy, by ograniczyć dostęp światła, nie potrzeba dodatkowej ochrony. Pamiętajmy, że zwierzęta unikają sytuacji bolesnych, niekomfortowych i niebezpiecznych, a nie unikają kontaktu promieni słonecznych z oczami. Wnioksi nasuwaja się same, światło słoneczne jest zdrowe, na dla nas, organizmów dziennych niezbędne, by widzieć.

 

Wiele osób obserwuje niemowlęta patrzące na żarówki, to normalne dla dzieci wszystko co świeci, wydaje dźwięki i się porusza jest atrakcyjne i ciekawe. Dzieci mają niższy próg bólu niż dorośli, więc, gdyby swiatło im przeszkadzało nie patrzyłyby na nie. Ja dotąd lubię patrzeć na żarówki, kiedy jestem zmęczona albo jest pochmurno i chcę by moje oczy odpoczęły. Szkoda, że wielu dorosłych myśli, że do tego slepnie, ale wzrok powstaje w mózgu, a niemowlęta jeszcze nie podlegają sugestii. Nie tylko w niemowlęctwie, ale i w szkole podstawowej, kiedy nie czytałam artykułów na temat światła, po prostu obserwowałam świat i jedne rzeczy mi slużyły inne nie. Ze mną jest tak, że skoro nie raziło mnie światło w dzieciństwie to nawet milion artykułów o jego rzekomej szkodliwości nie zmieni tego, gdyż wiem jak na światło reaguję.
sie 30 2021 ryś stepowy
Komentarze (0)

Każdy kto ma zwierzęta i poświęca im dużo uwagi zna ich zachowania w różnych sytuacjach. Otóż bawiąc się z nimi poza domem często widzę slońce odbijające się w ich oczach. Rzadko kiedy je mrużą. Im swiatło nie przeszkadza. To samo dotyczy królików, chomików, nutrii, ptactwa domowego, bydła i trzody. Różne lobby nakazują chronić oczy przed światłem, a przecież zwierzęta przystosowane do nocnego widzenia o znacznie wrażliwszym zmysle wzroku od ludzkiego nie czują takiej potrzeby. A przecież dzięki błonie skupiającej promienie świetle psy, koty i gryzonie widzą w ciemności, są wrazliwsze na światło niż my, którzy do prawidlowego widzenia potrzebujemy światła słonecznego, nawet w pochmurny dzień widzimy gorzej. Mało tego, zwierzęta instynktownie unikają sytuacji, które mogą sprawić im ból czy dyskomfort, one zawsze uciekają z miejsc, gdzie czeka na nie niebezpieczeństwo. Ich instynkt nie pozwala im na robienie rzeczy, które mogłyby im zaszkodzić. Gdyby światło sloneczne było szkodliwe dla oczu unikałyby go, odwracały główki, mrózyły oczy do końca, a przecież jeśli słońce odbija się w czach psa czy kota, to znaczy, że świeci mu w oczy, jego światło dociera do nich. a zwierzęta nic sobie z tego nie robią. Więc dlaczego my mamy obsesyjnie chronić oczy przed światłem? Dlaczego po ok. 200 000 latach dziennego i powierzchniowego trybu życia człowieka nagle światło bez którego w ogóle nic nie widzimy ma zacząć nam szkodzić? Przecież slońce nie tylko poprawia komfort widzenia, ale i poprawia nastrój. Brak światła słonecznego prowadzi do depresji. Ja nigdy nie potrzebowałam chronić oczu przed światłem, a wręcz przeciwnie, w pochmurny dzień muszę używać żarówek. Tak mam od najmlodszych lat, odkąd pamiętam, jeszcze z czasów przedszkola. Zawsze mogłam obserwować ludzi spawających w otwartych garażach. Nigdy ani ślońce ani spawarka nie były dla mnie za jasne. Dopiero w wieku kilkunastu lat zaczęłam czytać o rzekomej szkodliwości światła dla oczu, ale przecież nie można zmienić swojej fizjologii, jesli coś było przyjemne przez całe życie, żaden artykuł czy książka tego nie zmieni. Nawet miałam przyjemność obserwować zeszłoroczne zaćmienie słońca bez zabezpieczeń, tylko przez zwykłą szybę okienną biura dokąd słońce nie uciekło poza widok z okna. I nic się nie stało. 0 dyskomfortu, dla oczu to normalny widok, taki jak każdy inny. Wiem, są ludzie o nadwrażliwych oczach, ale to chyba cecha genetyczna, jak nadwrażliwość na inne czynniki środowiska. Jenak dziwne, że nie spotkałam takich zwierząt. Zwierzęta unikają światła dopiero, gdy są wściekłe. Czasem zatkaja oczka łapkami kiedy obudzi się je snu, to znak, że chcą spać dalej. Nawet te całodobowe i nocne jak chomiki czy świnki morskie nic sobie ze slońca nie robią. Czyżby światłowstręt należał do sugestii, na którą zwierzęta nie sa podatne? Są osoby o bardzo dobrym wzroku widzące w słabym oświetleniu, ale to wybitne jednostki jak np. ludzie obdarzeni niezwykłą siłą czy słuchem. Większość z nas potrzebuje światła słonecznego do funkcjonowania. źrenice zwierząt kurczą i rozszerzają się tak samo jak ludzkie i to wystarczy, by ograniczyć dostęp światła, nie potrzeba dodatkowej ochrony. Pamiętajmy, że zwierzęta unikają sytuacji bolesnych, niekomfortowych i niebezpiecznych, a nie unikają kontaktu promieni słonecznych z oczami. Wnioksi nasuwaja się same, światło słoneczne jest zdrowe, na dla nas, organizmów dziennych niezbędne, by widzieć.

 

Wiele osób obserwuje niemowlęta patrzące na żarówki, to normalne dla dzieci wszystko co świeci, wydaje dźwięki i się porusza jest atrakcyjne i ciekawe. Dzieci mają niższy próg bólu niż dorośli, więc, gdyby swiatło im przeszkadzało nie pratzryłyby na nie. Ja dotąd lubię patrzeć na żarówki, kiedy jestem zmęczona albo jest pochmurno i chcę by moje oczy odpoczęły. Szkoda, że wielu dorosłych myśli, że do tego slepnie, ale wzrok powstaje w mózgu, a niemowlęta jeszcze nie podlegają sugestii. Nie tylko w niemowlęctwie, ale i w szkole podstawowej, kiedy nie czytałam artykułów na temat światła, po prostu obserwowałam świat i jedne rzeczy mi slużyły inne nie. Ze mną jest tak, że skoro nie raziło mnie światło w dzieciństwie to nawet milion artykułów o jego rzekomej szkodliwości nie zmieni tego, gdyż wiem jak na światło reaguję.
sie 30 2021 Zalety łagodnej zimy
Komentarze (0)

 Pesymiści narzekają na łagodne zimy, a takowe mają więcej plusów niż minusów.

Po pierwsze i najważniejsze-zima jest niebezpieczna dla bezdomnych oraz ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie. Tacy ludzie często umierają z powodu wychłodzenia czy zamarznięcia. Im większy mróz tym większe ryzyko, a im cieplej tym ryzoko wychłodzenia spada. Także im cieplej tym lepszy komfort życia mają ci ludzie, są mniej narażeni na choroby czy powikłania obecnych już przewlekłych chorób. Niskie temperatury osłąbiaja odporność, przeciążają układ krążenia, uszkadzają naczynia krwionośne, skórę, blonę sluzową wyścielającą drogi oddechowe. Fakt, że zimą nigdy temperatura nawet nie dąży do optimum, ale lepiej na plusie niż na minusie.
To samo tyczy bezdomnych zwierząt. Psy i koty mają sierść i podszerstek, więc lepiej znoszą cłody niż my, ale w skrajnie niskich temperaturach zwierzęta też zamarzają. Również chorują na choroby zakaźne np. koci katar, też ich obecne już przewlekłe choroby się zaostrzają.
Ciepłą zimą zdarzają się nawet owady, które stanowią pożywienie dla ptaków, Ptaki owocożerne łatwiej jedzą rozmarznięte owoce niż zamarznięte. To samo tyczy ziarnojadów. Trudno jest wydobyć nasiona z zamarzniętej gleby czy spod sniegu. Natomiast roztopy to ułatwiają. Tak samo sarny, dziki, jelenie, zające mają łatwy dostęp do roślin, kiedy nie są zamarznięte. Prościej jest zdobyć zwierzętom pozywienie. Dziki łatwiej wygrzebują z runa drobne zwierzęta, lepiej im wygrzebywać z ziemi korzenie, bulwy czy kłącza. Owady i mięczaki są aktywniejsze, dzieki czemu dziki i ptaki mają więcej pożywienia. Także sarny, zające i inne roslinożerne ssaki mają łatwiejszy dostęp do pozostawionych w polach warzyw, które urozmaicaja ich dietę i dostarczają wiele składników odżywczych.
Komfort dla ludzi. Nawet dla ludzi zamożnych zima stanowi dyskomfort, w końcu trzeba opuścić dom czy mieszkanie, by iść do pracy, szkoły, sklepu. Mróz powoduje ból, szczypanie skóry na twarzy, rękach. Ciepłe zimy nie sprawiają bólu. Na mrozie skóra pęka, każdego dnia od nowa. Przez weekend się goi, w poniedziałek znów pęka. Gdy temperatury są powyżej kilku stopni, rany się nie otwierają. Rany to wrota zakażenia. Nie jest winą suche powietrze w budynkach, dlatego, że taka sama temperatura i stopień wilgotności są w pomieszczeniach w czasie mroźnych i łagodnych zim, a skóra podrażniona jest tylko po wyjściu na mróz. Siedząc w domu np. z powodu choroby oraz w cieplejsze zimy podrażnień i peknięć nie ma.
Oszczędność. W ciepła zimę łatwiej utrzymać optymalną temperaturę w budynkach niż w mroźną, co zuzywa mniej paliwa. Mniej kupujemy węgla, mniej płacimy za prąd i gaz.
Mniejszy smog. Mniej intensywne ogrzewanie emituje mniej zanieczyszczeń niż bardziej intensywne. Oszczędza się też paliwa kopalne, po prostu zużywa sie ich mniej. Dzięki lżejszym zimom starcza ich na dłużej.
Wegetacja. Rosliny zielne jak gwiazdnice, przetacznik perski czy mniszek lekarski moga kwitnąć w temepraturach ok. 10 st. C. Kwiaty ciesza oczy, umilają nam życie i przypominaja o wiośnie. Kwitnące rośliny absorbują CO2 i oddają tlen. Nawet jeśli przez niewielkie rozmiary fotosynteza nie jest zbyt silna, ale lepiej tyle niż nic.
Mniej chorób. Wirusy i tak nie mają metabolizmu poza organizmami, niskie temperatury osłabiają organizm, a uszkodzona skóra i śluzówki stanowią wrota zakażenia, więc w mroźne zimy chorujemy częściej i ciężej niż w lekkie. Także grypa atakuje w ostre zimy. Osłabione infekcjami wirusowymi i zimnem ciała są podatne na zakażenia bakteryjne i grzybicze.
Lżejsza zima to więcej opadów. Mroźne zimy są zwykle suche, więcej opadów deszczu czy sniegu zasila wody gruntowe oraz cieki i zbiorniki wodne, dzieki czemu nie wysychają. Mokre zimy równoważą suche lata.

 

I nie martwmy się o rosliny wymagające wernalizacji. Nawet w najcieplejsze zimy jest wystarczająco dużo mroźnych dni i nocy, by nasiona mogły wykiełkować.
sie 30 2021 Zrastanie się drzew i krzewów
Komentarze (0)

Położone blisko siebie drzewa i krzewy zrastają się ze sobą tworząc jeden organizm. Zrastają się i łodygi, pnie i korzeni. A jak do tego dochodzi? wiemy, że na początku rozwoju pędy roslin drzewnych zbudowane są ze skórki zawierającej chloroplasty, w środku jest walec osiowy odzielony od kory pierwotnej okolnicą, jest to budowa pierwotna lodygi, przyrost pierwotny nestępuje dzięki różnicowaniu sie komórek merystemów wierzchołkowych, przyrost wtórny czyli na grubość odpowiada nie tylko za pogrubienie łodygi, ale i za łaczenie się dwóch łodyg. Tak korzęń jak łodyga mają swój walec osiowy oddzielony od kory pierwotnej endodermą, z czasem kora pierwotna dzięki kambium róznicującymi się w fellogen, czyli tkankę korkotwórczą zostaje zepchnięta na zewnątrz i złuszcza się, a jej funkcje przejmuje kora wtórna. Fellogen dzieli się w korek (fellen), który wzmacnia i chroni pęd, fellodermę, która okrywa pęd. Kiedy drzewa stoja blisko siebie rozrastając się na grubość zgniatają tak korę pierwotną, jak formułujące się tkanki wtórne i endodermę walca osiowego. Zmiażdżone tkanki obumierają i zanikają, zostają rozłożone i sfagocytowane, natomiast ich miejsce zajmuje rozrastający sie walce osiowy. Komórki fellogenu i fellodermy okrywające zwenętrzne strony tych drzew zrastają się ze sobą, tworząc połaczenia między swoimi komórkami i dalej rozrastają się na zewnątrz. Walec osiowy ma wiązki przewodzące rozmieszone w miękiszu. Wiązki te mają kambium, które dzieli się w łodydze na zewnątrz odkładając elementy łyka (komórki budujące rurki sitowe, komórki przyrurkowe i wzmacniające, do środka drewna, kambium dzieli się przez całe życie rośline, jest otwarte. w przypadku zrastania się drzew, dzielące się wiązki przewodzące spychają między siebie elementu drzewna i łyka. żwe i słabsze elementy łyka w miejscu połaczenia zostają zmiażdżone i obumierają, zastępuje je mocniejsze drewno (z czasem też zostanie zmiażdżone i zaniknie tworząc pusty rdzeń), które i tak idzie na zewnątrz. Ściśnięty miękisz obu roslin łączy się, komórki wytwarzają połaczenia i komunikuja się jak w jednej roslinie (rośliny nie mają receptorów zgodności tkankowej). elementy kory wtórnej również ulegają zmiażdżeniu na styku obu drzew, zanikają, pojawia się przestrzeń, w ktorą wnikają elementy walca osiowego, na na styku łaczą się komórki fellogenu i fellodermy i dzielą sie nadal rozrastając się i odkładając korek, otaczając już oba drzewa. U drzew korzeń mocno się rozgałęzia. W przypadku roślin zakorzenionych blisko siebie korzenie łączą się, tzn plączą się ze sobą, później napierając na siebie również zrastają. Na szczycie korzeni są stożki wzrostu z czapeczkami, która ochrania komórki merystemu przed mechanicznymi uszkodzeniami. Tu też jest walec osiowy, kora pierwotna i skórka, , w walcu są wiązki przewodzące, korzeń ma egzarchiczny ksylem, czyli drewno róznicuje sie na zewnątrz, łyko do środka. Korzenie rozrastając się miażdżą elementy tkanki okrywającej, które obumierają, komórki miękiszowe wnikają między siebie, wiązki przewodzące łączą, drewno na styku obu roslin jest zgniecione, tworzy się pusta luka, wypełniona elementami łyka. Drewno od zewnątrz korzeni pozostaje nienaruszone i roslina po połaczeniu dzieli się dalej zwyczajnie jak pojedynczy organizm odkaldając lyko do środka, drewno na zewnątrz. Na styku elementy kory pierwotnej wytwarzają połaczenia i dzielą się otaczając oba drzewa, potem zostają zastąpione przez korę wtórną, której komórki w miejscu zrostu zsotały zmiażdżone i już nie działają w środku obu roslin. Jeśli złaczane są starsze drzewa, kiedy powastanie kora wtórna z fellogenu, fellodermy i korka a zawnętrza kora pierwotna od środskórni do skórki zostanie usnięta, to  nacisk obu drzew miażdży je. Tkanki sie rozkładają i powstaje pusta luka, w którą wnikają elementy walca osiowego, dzielące się drewno i miękisz wypelniają tę lukę. Komórki fellogenu i fellodermy łączą się i wytwarzają zewnętrzne elementy na zewnątrz starsze są wypychane, martwe elementy korka są wypychane na zewnątrz. Kora wtórna otacza tak korzenie obu drzew. Zrastać może się kilka drzew poprzez ten sam mechanizm miażdżenia tkanek leżacych na ich styku i wypelniania luki poprzez elementy walca osiowego, którego kambium dzieląc się wytwarza elementy wiązek przewodzących zapełniające luki. Na zrosniętych drzewach pozostają nierówne slady po miejscach zrostu na słojach przyrostu rocznego i w slady w postaci wybrzuszeń lodygi, które kiedyś były osobnymi pniami. Tak samo zrastają się zdrewniałe kłącza roślin zielnych, zewnętrzne warstwy są zgniatane i obumierają, a puste miejsca wypełniają różnicujące się w nowe tkanki komórki kambium. Kambium róznicuje się w wiązki przewodzące, które łaczą się podobnie jak w pniach drzew, wewnętrzne łyko jest zgniatane i zanika, zastępuje je drewno, które odkłada się do środka, a łyko na zewnątrz. Tkanka okrywająca zanika zastąpiona tkankami walca osiowego. Podobnie jest w korzeniach roslin zielnych, tkanki okrywające są miażdżone, w puste miejsca wchodzą komórki walca osiowego. Pomiędzy połaczonymi roslinami następuje transfer genów.

sie 30 2021 kot Duke
Komentarze (0)

Pisałam o psie towarzyszącym swojemu małemu panu w szpitalu. Teraz pora na kota. Kot Duke, nazwany na cześć pianisty Duke'a Ellingtona Morrisa ma 7 lat, czarne umaszczenie i pomaga swoja obecnością pacjentom szpitalnym w San Francisco w USA. Duke pracuje w Centrum Medycznym UCSF. Właścicielką kota jest Jennifer Morris. Duke tuli się do pajcentów w szpitalu poprawiając im humor. Kot ogrzewa bolące miejsca, można go głaskać, tulić, kot mrucząc wibruje masując miejsce na ciele, do którego jest przytulony. Jest miękki, jego głaskanie usprawnia stawy rąk. Obserwacja kociej zabawy smieszy, poprawia humor. Zwykle zwierzęta są wykorzystywane na dziecięcych oddziałach, Duke współpracuje z dorosłymi. Co ciekawe Duke przebywa na OIOMie, gdzie może tulić się do pacjentów. Dotyk kota działa stymulująco, obecność zwierzęcia sprawia, że czlowiek szybko wraca do zdrowia, a chęć zabawy z kotem jest motywacją do rehabilitacji, sama zabawa ze zwierzęciem to forma rehabilitacji. Zwierzęta dzięki rozwiniętemu zmysłowi węchu potrafią wyczuć biochemiczne zmiany w organizmie związane z poprawą lub pogorszeniem stanu zdrowia, a także z emocjami, dzięki czemu odczytuje je lepiej niż ludzie. Duke jest kotem ratownikiem, czyli kotem pomagającym chorym ludziom w powrocie do zdrowia, należy do Intensive Cat Unit, czyli Kociej Jednostki z Intensywnej Terapii. Zwierzęta dzięki swej inteligencji mogą poinformować lekarzy i pielęgniarki o zmianie stanu zdrowia, którą zauważą po zapachu wydzielanym przez pacjenta poprzez miauczenie. Kot inaczej miauczy szczęśliwy, inaczej przestraszony. Sama obecność zwierzęcia dodaje otuchy, ociepla atmosferę szpitala. To tak jakby oprócz lekarzy i pielęgniarek spotkać prawdziwego przyjaciela. Pacjenci dokarmiają Duke'a co widać po jego sylwetce. Duke był tresowany w Mayo Clinic, gdzie treserzy przygotowują zwierzęta do zooterapii, tu szkoli sie psy i koty towarzyszące pacjentom w szpitalach. Zwierzę ma tę zaletę, że można się do niego przytulić kiedy smutno, pośmiać do niego. Zwierzę wykorzystane w zooterapii musi być zdrowe, łagodne i przyjazne, jak Duke, który jest pupilkiem pacjentów i personelu. Koty łagodzą stany lekowe, depresję, przyspieszają gojenie się ran, dzięki wydzielaniu hormonów szczęścia, obecność zwierzęcia łagodzi ból. Nie tylko poprzez przeciwbólowe działanie endorfin, ale dzięki temu, że obserwując zwierzę człowiek zapomina o bolu i troskach http://www.mayoclinic.org/healthy-lifestyle/consumer-health/in-depth/pet-therapy/art-20046342

http://www.lifewithcats.tv/2016/10/30/duke-the-therapy-cat-makes-the-rounds-in-icu/