Do niedawna mysliwi mogli strzelać do bezdomnych zwierząt domowych tj. psów i kotów kiedy uznali, że takie zwierze zagreaża ich zwierzynie. Argument o atakowaniu zwierzyny łownej przez zdziczałe psy jest kuriozalny z racji, tego, że co za różnica czy zająca złapie i zagryzie pies czy ustrzeli go mysliwy. Był zając nie ma zająca, nie ważne czyje to dzielo. Tak samo z każdym innym organizmem.
Drugi argument: bezpańskie koty polują na chronione i rzadkie gatunki zwierząt. A czy rzadkie i chronione gatunki nie polują na inne razdkie i chronione gatunki np. czy orzeł przedni wymieniony w dyrektywie ptasiej nie może upolować chomika europejskiego? Może i robi to, taka jego natura, tak samo jak natura kota każe mu polować. Kot jako drapieżnik jest tak stworzony przez naturę, by polował. Do życia potrzebuje jedzenia, a żywi się świeżym mięsem, więc musi je upolować. Nie można krzywdzić kota za to, że żyje. Kot wyboru nie ma, czlowiek, który ma rozum ma wybór, nie potrzebuje zabijania ani nie musi tego robić.
W naturze polowanie drapieżników na ofiary jest normalne, dotyczy nie tylko kotów i psów, ale również wilków, żbików, rysi, ptaków drapieżnych, one też polują i też im obojętne czy ich ofiara jest chroniona czy nie. Polują na to, na co najłatwiej im idzie. Argument, że koty wyjadają jaja ptaków również nie trafiony. Łasice, kuny, lisy, dziki również wyjadają jaja i również nie patrzą na to jakiego ptaka one są.
Człowiek nie jest panem życia i śmierci i nie ma moralnego prawa decydować o innych organizmach. My mamy obserwować i opiekować się, nie niszczyć. Szczególnie, że to człowiek stworzył wszelkie rasy psów i kotów. To czlowiek je udomowił. I to czlowiek wyrzuca do lasu psy i koty, które mu się znudzą. Zwierzę nie jest winne, nie może płacić za błędy pseudopana, ktoremu zabaweczka się znudziła.
Barbarzyństwem był odstrzał psów, które np. w lesie pan spuścił ze smyczy. Pies musi się wybiegać. Co z tego, że straszy zwierzynę łowną? Przecież ta zwierzyna była i tak do odstrzału. Pies nie może biegaż w miejscu publicznym, gdzie może ugryźć czlowieka, ale w lesie zwykle jest mało ludzi i pies jest na tyle daleko od swojego domu (terytorium), że nie zaatakuje człowieka. Ludzie, którzy sądzą inaczej chyba nigdy nie spotkali w lesie psa.
W telewizji słyszałam argument o chorobach przenoszonych przez bezpańskie zwierzęta. A czy dzikie zwierzęta jak lisy nie przenoszą chorób? Tasiemcami, glistami i innymi pasożytami można zarazić się jedząc niemyte owoce, nie tylko leśne, ale i ogrodowe. Lisy i inne dzikie zwierzęta podchodzą do domów czy ogródków działkowych szukając jedzenia i tam zostawiając odchody roznoszą jaja pasożytów. Druga sprawa, że są fundacje, które odłapuja bezdomne zwierzęta, dokarmiają je, leczą i sterylizują. To na takie fundacje powinny znaleźć się dotacje. Gminy także mają również obowiązek płacenia karmicielom za karmy i leki. Są odpowiednie wnioski składanie w Wydziałach Ochrony Środowiska w gminach, które dają dofinansowania.
Drugi bezsensowny argument to ugryzienia któw. O ile pies może ugryźć. Najczęsciej pies pański, kiedy ktoś wejdzie na jego terytorium, sporadycznie psy bezdomne, które boją się ludzi i nie podejdą blisko, stoją tylko kilka m od czlowieka prosząc o jedzenie, ale gdy człowiek rusza w ich stronę uciekają. O tyle trzeba bardzo się postarać, by kot ugryzł. Koty są bardziej plochliwe. Podchodzą do jedzenia, ale gdy czlowiek się zbliży uciekają. Nie atatkują, do karmicieli sie łaszą, obcych się boją, chyba, że małe kotki od małego są przywyczajone do wielu róznych ludzi. Ktoś musiałby złapać takiego kota, pomimo jego ostrzeżeń-nastroszenia futra, syczenia i pokazywania zębów. Wina czlowieka, nie kota.
Schronisko byłoby rozwiązaniem, gdyby nie koszmarne warunki. Ta sfera wymaga uporządkowania i dofinansowania. Potrzeba większych klatek, lepszej karmy, leków, kocy, ,,mniejosobowych'' kojców, środków czystości, opieki weterynaryjnej, szczepień. Fundacje także same odławiają zwierzęta, trzymaja je w tymczasowych domach wolontariuszy, gdzie zwierzęta oswajają się z ludźmi, potem psy i koty, które się zresocjalizują podlegaja adopcji, a te niezresocjalizowane wypuszczane na wolność. Najpierw jednak są leczone, sterylizowane, odrobaczane i szczepione. Gminy zajmować się tym równolegle do prywatnych osób i zgrupowań. Bezdomne zwierzęta po resocjalizocji można oddawać szpitalom i ośrodkom rehabilitacyjnym w innych krajach np Doernbecher Children’s Hospital w mieście Portland w stanie Oregon to sie sprawdza. Dodatkowo to zwierzęta potrafią dotrzeć do dzieci i dorosłych z róznymi schorzeniami i zaburzeniami np. z autyzmem.
Kolejny argument kot krzyżuje się ze żbikiem. Hybrydyzacja to naturalny czynnik ewolucji. W świecie roślin ten proces przebiega przez cały czas, w świecie zwierząt rzadziej z powodu różnić w liczbie chromosomów. W skali geologicznej jedne gatunki przemijają inne się pojawiają. Nie można rozpatrywać tego w kategoriach moralnych i karać kotów najwyższą karą.
Kiedyś ktoś pisał, by nie wypuszczać kotów ze względu na właśnie polowania na ptaki, ale czy można karać koty za ich naturę. Zamykać za to, że żyją. Jest argument, który przemawia za wypuszczaniem kotów, witamina D, która wytwarza się w sierści pod wpływem UVB, które nie rpzenika przez ściany ani szyby. Nie każdy ma balkon od poludnia i może owinąć go siatką, niektórzy nie mają w ogóle balkonów, albo są one od północy. No i zwierzę ma prawo być wolne.
Na stronie Fundacji Koty z Kociej pokazano zdjęcie okaleczonego kota i pojawiły sie komentarze, że to wina właścicieli, którzy go wypuszczali. A co kot nie możne iśc po drodze, bo się komuś nie podoba? A nie jest tak, że psychopata zdolny okaleczyć kota jest winien? Nie jest tak, że jak ktoś ma sadystyczne skłonności to powinien się leczyć? Nie jest tak, żę od zwierząt się zaczyna na ludziach kończy? I dlaczego to zwierzę ma płacić, a nie sadysta, to sadysta powinien iśc do więzienia zamiast zamykania zwierzęcia.
Koty i psy biegające w polach. Jak jest ruja czy cieczka to biegają, jak są myszy w polach to koty polują, taka ich natura, takie prawo. Dawniej koty biegały po całym obejściu i polowały w polach. Ludzie się cieszyli, że tępią gryzonie, teraz w dobie trutek i pułapek nagle koty przestały przeszkadzać.
Dawniej myśliwy mógł wejść na czyjąś działkę, a zjakiej racji ktoś ma chodzić po mojej działce? Z jakiej racji ktoś ma zabijać kota za to, żę wygrzewa się na ławeczce albo psa za to, żę biega po podwórku. A nie pomysleli panowie, ze to czyjś przyjaciel, rodzina? Co jak na podwórku tym lub obok ktoś jest np. dziecko i pocisk trafiłby w czlowieka? Czy nikt nie pomyslał, że ktoś za tym zwierzęciem będzie płakał i tęsknił? A gdyby widziała to osoba o słabej psychice albo dziecko? Ktoś chory na serce mógłby nawet umrzeć, a dla dziecka byłaby to trauma na całe życie. I dlaczego ktoś ma wchodzic komuś na podwórko i rządzić się u kogoś? Jak zwierzę jest u mnie to moje i nikt nie ma prawa go ruszać.
Na szczęście obecnie myśliwi mogą strzelać tylko, gdy zwierzę atakuje zwierzynę lowną, jeszcze zdarzają się przypadki bezmyślnej agresji, ale sądy są po naszej stronie np. ukaranie odszkodowaniem mysliwego, który zabił kota przy domu jego właścicieli. Co prawda powinni odebrać takiej osobie broń i prawo do jej posiadania, a kara powinna byc surowsza, jednak dobre i tyle. Nie bójmy się tego zgłaszać na policję i do sądu, ukaranie staje się przykladem dla innych, to brak reakcji nakręca agresję wobec zwierząt. Co możemy zrobić, by walczyc o całkowity zakaz zabijania psów i kotów? Piszmy petycje, wypowiadajmy się na ten temat publicznie. Walczmy o naszych braci mniejszych. Okażmy bezbronnym zwierzętom miłosierdzie, idźmi za przykładem Świętego Franciszka z Asyżu i szanujmy życie zwierząt. Domagajmy się większych kar za okrucieństwo wobec zwierząt i bezpodstawne ich zabijanie, właściciele ofiar niech domagają sie odszkodowań. Walczmy o nie, one same o siebie nie zawalczą.