Archiwum wrzesień 2021, strona 37


wrz 01 2021 Dlaczego loty na Marsa nie mają sensu
Komentarze (0)

Loty w na inne planety nie mają sensu, po pierwsze w kosmosie nie ma warunków do życia, nie ma tlenu, wody pitnej, jedzenia, Ziemia dostarcza nam wszystkiego czego potrzebujemy. Wiem, że są zagrożenia jak asteroidy, super wulkany, ale zamiast rozwijać program kosmiczny, lepiej spróbować znaleźć rozwiązanie jak się uporać z super wulkanami czy asteroidami. Ktoś napisze, że się nie da, na Marsie też żyć się nie da, a duśnie chcą spróbować. Wszystkie te katastrofy i cykliczna epoka lodowcowa to realne zagrożenia, ale przecież w kosmosie warunki nie są lepsze niż te, które dane czynniki mogą spowodować. Czy nie lepiej w razie katastrofy stworzyć na ziemi miejsca jak Tropical Island, w których ludzie mogliby żyć podczas epoki lodowcowej, uprawiać warzywa i owoce, wodę można by brać ze śniegu. Po co lecieć tam, gdzie nic nie ma? Ziemia ma odpowiednią grawitację, nawet podczas największych zlodowaceń jest tlen, przecież organizmy tlenowe przetrwały plejstocen, jest woda, skoro są rośliny i zwierzęta to jest jedzenie. Można znaleźć opał, są rożne metody jak geotermia, ropa, węgiel, gaz, hydratu metanu, które można wykorzystać, jest to potężne paliwo leżące pod wodą i ziemią. Co innego badania asteroid celem poznania ich budowy, by zmienić ich kurs, to ma sens, ale tylko jeśli służy to obronie Ziemi, a nie jako sztuka dla sztuki.

Klimatyści za to boją się ocieplenia, nawet, gdyby miało być, to jeszcze łatwiej sobie z nim poradzić niż z epoka lodowcową, odpadłaby konieczność opału, zmniejszyłby się smog, wegetacja, by się wydłużyła, więcej byłoby świeżych owoców i warzyw, co do upałów, mamy 100-200 mln gruczołów potowych na całym ciele i brak sierści, wystarczy pić wodę i uzupełniać elektrolity, dużo ma ich pokarm roślinny, a sód, potas, chlor i wapń ma każda komórka, również mięso, są wody wysoko-zmineralizowane.

Inni jeszcze boją się zanieczyszczeń, zanieczyszczenia, zanieczyszczeniami, mamy nabłonek migawkowy, układ odpornościowy, za to jest tlen, poza Ziemią są trujące gazy (nie niewinna sadza, a wodór, amoniak i inne), brak tlenu, bez niego ani rusz. No i jeszcze tu jest woda, potrzebna roślinom, grzybom i zwierzętom.

W obu przypadkach Ziemia daje jedzenie, tlen i wodę. Co daje kosmos? Brak tlenu, ewentualnie trujące gazy, za niskie lub za wysokie temperatury (nie błogie 35 st, a 300 st), brak wody i jedzenia. Jak ktoś uważa, że może siedzieć na stacji jedząc konserwy to to samo może na Ziemi robić, po co przepłacać? Na Ziemi jak konserwa się skończy kupi się nową, jak na Marsie się skończy, to nowej nie będzie.

Zwolennicy podróży kosmicznej twierdzą, że Ziemia nie jest w stanie wykarmić kilku mld ludzi. A kosmos potrafi? Lepiej pieniądze przeznaczone na programy kosmiczne przeznaczyć na zbudowanie m miejsc pracy w miejscach, gdzie jej nie ma. Po co finansować loty na Marsa, jak można spróbować stworzyć pola uprawne na Saharze, łatwiej przetransportować wodę tam niż na Marsa, a tlen i CO2 są wszędzie, zresztą można uprawiać jadalne sukulenty. Starożytni Rzymianie potrafili zrobić akwedukty, to i Saharę się nawodni. A skąd woda na Marsie? Trzeba by dowozić wodę i jedzenie z Ziemi, brak sprzętu transportującego z odpowiednio silnymi silnikami i tak te zasoby byłyby rozdzielone pomiędzy ludzi tylko, że byłby problem z transportem.

Zamiast marnować pieniądze na bzdury lepiej przeznaczyć je walkę z chorobami jak nowotwory SM, stwardnienie zanikowe boczne, toczeń i wiele innych.

Również nie przemawia do mnie argument, że lepiej polatać sobie w kosmos niż walczyć, owszem nie powinno być wojen, ale oprócz przemysłu zbrojeniowego i kosmicznego jest jeszcze całe morze innych potrzeb.

Nie sądzę, by loty kosmiczne pomogły zrozumieć biologię, życie powstało na Ziemi, nie istnieje poza Ziemią, nie może przetrwać poza Ziemią, wszelkie wysyłanie zwierząt i roślin w kosmos to barbarzyństwo i fanaberia, równie dobrze można jedną rękę włożyć do ciekłego azotu, drugą do pieca hutniczego, by zobaczyć co się stanie, wiadomo, że żadna komórka nie żyje w temperatura zera absolutnego ani 1000 st, ale sprawdzić można, a nuż zobaczenie co się stanie z rękami się przyda :)

Inna kwestia górnictwo kosmiczne. Węgiel gaz i ropa powstają ze szczątków roślin i zwierząt, w kosmosie ich nie ma. Uran, pluton i inne izotopy, trzeba wydobyć, przygotować, przetransportować roboty, które je wydobędą, potem sprowadzić na Ziemię, najpierw trzeba zrobić odpowiedni sprzęt, znaleźć surowce, wydobyć, przewieźć, stworzyć odpowiednie paliwo do rakiet, po drodze może coś stać się ze sprzętem, szkoda pieniędzy, lepiej wykorzystać złoża ropy i węgla z Antarktydy, wiem, że zawojowali, by nikt tych złóż nie ruszał, ale jak inne się wyczerpią, będzie łatwiej i taniej, pamiętajmy, że Rosja, Kanada, Alaska, Arktyka, Skandynawia mają dużo węgla, ropy, gazu. Również nie ma sensu pozyskiwać metali szlachetnych, najpierw trzeba je znaleźć, to szukanie igły w stogu siana. Kiedy znajdzie się takie złoża trzeba wysłać odpowiedni sprzęt, co zajmie wiele la, potem czas na wydobycie i przywóz ładunku, zabiera zbyt wiele czasu i pieniędzy, lepiej metale szlachetne i rzadkie pozyskiwać z recyklingu.

Jedyne do czego można wykorzystać Marsa i inne planety, to, żeby odesłać tam całą broń jądrową, żeby nam nie zagrażała, cokolwiek by się z nią stało na Marsie jego przyciąganie wszystko tam zatrzyma, a że nie ma tam żadnego ekosystemu ani nic wartościowego, nie ma nic do zniszczenia. Można by tam wysyłać odpady z elektrowni atomowych i inne śmieci oraz toksyczne substancje, by nie zanieczyszczać Ziemi. Czego nie da się zrecyklingować ani zutylizowaćmożna by wysyłać na inne planety, gdzie nikomu to nie zaszkodzi. Inne planety to idealne miejsce na odesłanie pozostałości broni chemicznej i biologicznej z czasów wojen oraz na pozbycie się broni jądrowej. Dla miejsca, w którym nic nie ma, skażenia nie mają znaczenia. Pozwoliło by usunąć toksyczne odpady z Ziemi i przestałyby one zagrażać życiu na niej.

A zamiast wyrzucać w błoto pieniądze potrzebne na rzekomą kolonizację planet nienadających się do życia, lepiej skupić się na wydaniu ich na rozwój rolnictwa, medycyny, i rozwijaniu nowych ziemskich technologii. Po drugie lot ludzi na inne planety jest dla nich niebezpieczny, brak grawitacji niszczy wszelkie narządy wewnętrzne, powoduje zakrzpicę, o promieniowaniu kosmicznym nie wspominając, a odpady można wywieźć i niech nawet rakieta nie wraca. No i nie ważne na jaką planetę trafią, w przeciwieństwie do kosmicznych śmieci na orbicie, które czasem spadają, śmieci na innych planetach już na nich zostaną nie czyniąc nikomu krzywdy.

 

wrz 01 2021 Medyczne mity, w które wierzy 99% społeczeństwa...
Komentarze (0)

Mit pierwszy: Wdychanie nosem, a wydychanie ustami dla zdrowia. OK w warunkach braku aktywności fizycznej np. podczas oglądania telewizji czy czytania książki oddychamy tylko przez nos, ale już taki wysiłek fizyczny wymaga hiperwentylacji. Podczas pracy czy ćwiczeń zwiększa się zapotrzebowanie na tlen, przez usta fizycznie jesteśmy w stanie wciągnąć więcej powietrza niż przez nos. Zwykła hydraulika, wiekszy otwór przyjmuje więcej gazu. więcej powietrza to więcej tlenu, który dostaje się do płuc. Podczas wysiłku rośnie zapotrzebowanie na tlen więc musimy dostarczać go więcej. Natomiast samo wydychanie ustami, w prawdziwym świecie oddychamy albo nosem albo ustami od najmłodszych lat, te zalecane ostatnio metody wymagają stałej kontroli, która nie jest możliwa z powodu innych zajęć. Argumentowane jest to pozbyciem sie pyłów, ale nabłonek migawkowy w oskrzelach jak i w nosie zatrzymej te zanieczyszczenia, do płuc dociera ich niewielka ilość. Wydech ustami ogranicza oczyszczanie zatok i nosa, co skutkuje stałym katarem lub stanami zapalnymi zatok. Trzeba je regularnie oczyszczać, najbardziej naturalna droga to poprzez wydech przez nos, wtedy strumień powietrza sam wymiata pyłki. Równiez na mrozie ciężko oddychać przez nos, dość, żę leci sluz to jeszcze takie oddychanie sprawia dyskomfort. Śluzotok powstaje w wyniku rozszerzenia naczyń krwionośnych w nosie, teoretycznie te naczynia krwionośne mają ogrzewać powietrze poprzez zwiększony przepływ krwi. Niestety same ściany nosa są cieniutkie i latwo tracą ciepło (duża powierzchnia w stosunku do gęstości), tym samym ochładzając płynącą tymi naczyniami krew. Rozszerzone naczynia łatwiej ciepło tracą, szczególnie w kontakcie z zimnym powietrzem, dlatego alkoholicy ulegaja zamarźnięciom, że ich naczynia krwionośne są rozszerzone, celono naczynia krwionośne w innych częściach ciała na zimnie się rozkurczają. Skutek tego to również katar i zapalenia zatok, które tak samo się wychładzają, a rozszerzone naczynka ułatwiają wnikanie wirusom i bakteriom, natomiast wychłona krew płynie dalej ochładzając ciało. w ustach jest inaczej. Nasza sluzówka jest przystosowana do skrajnych temperatur. Jemy lody, pijemy zimne napoje i odwrotnie jemy gorące posilki i pijemy gorące napoje. Nabłonek się zdąży przyzwyczaić do skrajnych temperatur i one nie czynią juz krzywdy. Intuicyjnie w niskich temperaturach oddychamy ustami, tam naczynia się obkurczają ograniczając utratę ciepła. Dlaczego natura tak nas stworzyła? Czlowiek jest przystosowany do warunków panujących na sawannie, a w zimnych strefach klimatycznych może żyć tylko dzięki technologii.
Drugi mit to barwniki jak luteina poprawiają wzrok. Otóż o ile w wyniku stresu oksydacyjnego mogą powstawać uszkodzenia, ale nasze ciała umieją się przed nim bronić np. poprzez pracę enzymów dehydratacyjnych, których stężenie rośnie wraz z liczbą uszkodzeń i poprzez dietę z dużą zawartością przeciwutleniaczy jak witamina E czy flawonoidy. O tyle związki chemiczne pochłaniająće światło na pewno nie przyczyniają się do poprawy widzenia. Oko jest naturalną anteną, światło sygnałem, nerw wzrokowy odpowiednikiem kabla, a mózg odbiornikiem, ktory te informacje przetwarza. Czynnikiem równie ważnym jak oko i mózg jest światło bez sygnalu nawet najdoskonalszy odbiornik czy antena nic nie zdziałają. Światło najpierw przenika przez przezroczystą rogówkę, która chroni przed czynnikami mechanicznymi, chemicznymi i biologicznymi pozozstałe części. Światło idzie przez komore przednią oka do źrenicy to otwór, którym światło przenika do siatkówki, źrenica reaguje jak przesłona, która reguluje natężenie światła, przy zbyt słabym natężeniu rozpręża się, by przyjąc jak go najwięcej, dlatego w okluarach przeciwsłonecznych źrenica sie otwiera, to reakcja obronna na brak swiatła, przy silnym natężeniu nie ma potrzeby jej dużego rozwarcia. Światło dociera do soczewki, która je skupia poprzez ciało szkliste na siatkówkę, tutaj dzięki komórkom śwaitłoczułym czopokom, które odpowiadają za widzenie kolorowe i pręcikom, które odpowiadają z ogólne widzenie zależnie od światła. Tu następuje zamiana energii śwetlnej na elektryczną i sygnał idzie nerwem wzrokowym do mózgu. Pewne barwniki odkladają się w siatkówce pochłaniając światło zanim zdązy zapoczątkować reakcje w komórkach. Organizacja pionowa odpowiada za przesyłanie sygnału do mózgu, a pozioma za wymianę między komórkami, tu np. jest interpetacja bodźców z różnych źródeł np. zwroku i równowagi. Pewne barwniki zatrzymują promienie świetlne, pochłaniają je na róznych etapach ich drogi, przez do nerwu wzrokowego dociera slabsza informacja, jeszcze przy silnym oświetleniu część promieni sie prześlizgnie, ale przy sąłbym czlowiek widzi jeszcze słabiej po pewnych suplementach niż bez nich. to tak jakby zasłonić folia pochłaniająca fale radiowe antenę. Luteina i zeaksantyna nie chronią a blokują sygnał czyli ilość światła jaka dotrze do plamki żółtej, gdzie jest najwięcej pręcików, czyli ona poraża proces widzenia barwnego. blokuje dotarcie światła do pręcików, blokuje dotarcie światła do plamki slepej, gdzie jest nerw wzrokowy. Świało jest potrzebne do prosesów widzenia im silniejsze światło (lepsze oświetlenie) tym wyraźniejszy widzimy obraz, tak jak imk silniejszy sygnał tym lepiej np. radio odbiera. Luteina i inne barwniki blokują część sygnału, przez co dociera on slabszy i my widzimy słabiej. Wiem, że te barwniki są w roslinach, my jedząć latami pokarm roslinny jesteśmy przystosowani do ich spożywania ze źródeł naturalnych dostarczamy ich taka ilość by nie zaszkodziła a mogła pomóc. Problem stanowią suplementy diety, które łatwo przedawkować i zrobić sobie krzywdę. Stosując zdrową dietę z przewagą pokarmów roslinnych nie zrobimy sobie krzywdy, nie potrzebujemy wtedy żadnych sztucznych wspomagaczy, które mogą nam zaszkodzić.
Dodatkowy mit to, że jak ćwiczymy przed snem to nie jesteśmy w stanie usnąć, nie prawda. Kiedy  poćwiczymy przed snem będziemy tak zmęczeni, że zaśniemy jak kłody budząc się dopiero rano. właśnie porządne zmęczenie fizycznie podbiera siły i ułatwiazaśnięcie. Po 3 godzinach od zakończenia ćwiczeń cżłowiek zdązy się zregenerować i wysiłek nie ma znaczenia, chyba, że w ciągu dnia pracował ponad swoje siły, wtedy też zaśnie, ale tego robić nie należy. słaby wysiłek nie ma znaczenia, solidny trening wymęczy i człowiek zasnie snem sprawiedliwego, bardzo ciężki trening jest nieskazany, chyba, że ktoś pracuje fizycznie, wtedy jest przyzwyczajony i więcej wytrzymuje.
Kolejny mit, to, że osoby otyłe mniej odczuają chłód, odwrotnie. Otyli ludzie mają zwykłe słabsze krążenie, krew musi pokonać wiekszy opór, by dostać się do skóry, a receptory zimna są położone najbliżej powierzchni, słabiej ukrwiona skóra nie może wygenerować ciepła, za to szybko je traci. Komórki skóry też mają swój metabolizm, a słabsze krażenie to mniej składników odżywczych docierających do niej. Dodatkowo tłuszcz jest lekki, lżejszy od wody, a powierzchnię zajmuje dużą, wiemy, że duża powierzchnia w stosunku do masy to szybsza utrata ciepła. dodatkowo wraz z tkanką tluszczową rosnie powierzchnia skóry, ktora się rozciąga, a skóra to także narząd termoregulacyjny, jej powierzchnia rosnie, latwo traci cieplo, ale w razie upałów łatwo schładza się wraz z potem-większa powierzchnia parowania. Otyli ludzie zwykle mają wolny metabolizm. Są ludzie, którzy mało jedzą i tyją właśnie dlatego, że u nich kalorie nie generują ciepła, a są przeszktałacane w tkankę tłuszczową i takim osobom jest zimno, w ich przypadku zwiekszenie liczby spożywanych kalorii nie ogrzeje ich, a powiekszy tylko tkankę tluszczową. Są ludzie, ktorzy mogą dużo jeść i będą szczupli, dlatego, że u nich nadmiar kalorii zmienia sie w ciepło, tym osobom ciągle gorąco i łatwo im się rozgrzać. To jest uwarunkowane genetycznie. Czasem są ludzie otyli latwo znoszący zimno, a źle gorąco, są to albo osoby z zaawansowanym nadcisnieniem, ale nie wszyscy. Natomiast mlodzi ludzie z prawidłowym krązeniem pomimo różnej masy ciała dobrzą znoszą każdą temepraturę.
Złuszczanie cery wykonywanie zimą. Nic bardziej mylnego. To latem rany szybciej się goją i nie potrzeba takiej skórze ochrony ze względu na fizjologiczną temperaturę. To niskie temperatury podrażniają cerę, na mrozie skóra peka do krwi, a im grubszy naskórek, im więcej sebum tym lepsza ochrona. W naszym klimacie i tak mechanizmy ochronne ludzkiej skóry są niewystarczające by poradzić sobie z zimą, a złuszczanie jeszcze ją osłabia. Ochronna warstwa loju zostaje usunięta, a mechanizmy regenarycyjne słabiej działają. Złuszczanie tylko w ciepłych porach roku, wadą jest tylko zejście opalenizny, ale coś za coś.

wrz 01 2021 Metanogeneza
Komentarze (0)

Metan to kolejny gaz, który może byc wykrozystany jako paliwo, bakterie metanowe z rodzaju Pseudomonas sp. zyja w glebie, oczyszczalniach ścieków, bagnach, układzie pokarmowym przezuwaczy. Rozkłądają związki organiczne do metanu i redukują CO2 do metanu.
Metanogeneza, fermentacja metanowa zachodzi w warunkach beztlenowych, jej etapy to hydroliza czyli rozpad złozonych związków organicznych jak lipidy, białka, kwasy tłuszczowe, węglowodany do prostych związków, cukrów prostych, aminokwasów, niższych kwasów organicznych, gdy powstaja kwasy np. walerianowy, mrówkowy, propionowy to acidogeneza, gdy cudzozywne rozkładaja glukozę do octanu, a samożywne robią octan z CO2 i H2 to acetogeneza, octanogeneza to przemiana kwasów org. i alkoholi do octanu, metanogeneza to redukcja CO2 do CH4.
Fermentacja psychrofilna zachodzi pon. 25 st.C m. in. w szambie, ściekach, mezofilna w temp. 30-4 st. w komorach fermentacyjnych to produkcja biogazu i termofilna w temp. powyżej 40 st. C.
Szlak metanogenezy: hydroliza białek, tłuszczów, węglowodanów do cukrów, kwasów tłuszczowych, aminokwasów, kwasogeneza (acidogeneza) do kwasów tluszczowych i alkoholi, powstanie kwasów organicznych mrówkowego, propionowego, mlekowego, bursztynowego, które albo redukcyjne bakterie siarkowe przekształcaja w octany na drodze octanogenezy, podlegają metanogenezie do metanu albo bakterie fermentacyjne przekształacają je w octany albo sole propioniany, maslany, waleriany, kaproniany, które bakterie syntroficzne zmieniaja w wodór, CO2 lub octany, je bakterie metanogenne zmieniają w CH4, kwasy mogą zmieniac się w mrówczany, wodór, CO2, które bakterie metanogenne zmieniają w metan lub bakterie homooctanowe zmieniają w octany, z nich bakterie metanogenne robia CH4, końcowym etapem tych reakcji obok CH4 jest CO2.
tu sa bakterie hydrolizujące związki org. obligatoryjne beztlenowce: Bacillus sp. gramm-dodatnie pałeczki, Pseudomonas sp. gramm-ujemne tlenowe batkerie, Clostridium sp. gramm-ujemne laseczki, Bifidobacterium sp. gramm-dodatnie, beztlenowe bakterie, zamieszkuja układ pokarmowy i pochwę, fakultatywne: Streptococcus sp. paciorkowce gramm-dotatnie, stanowią florę układu oddechowego, pokarmowego, skóry, jamy ustnej człowieka, Enterobacter sp. gramm-ujemna, ma kształt prętka, tworzy przetrwalniki, bezwzględne beztlenowce: Aerobacter sp., Lacobacillus sp. gramm-dodatnia laseczka kwasu mlekowego, zmienia laktozę i inne cukry w kwas mlekowy, tworzy florę jelitową czlowieka, używana w kiszeniu kapusty, ogórków, jest w mleku, ogórkach, maslance, Micrococcus sp. gramm-dodatnia kulista bakteria, zyje w glebie, wodzie, kurzu, Flavobacterium sp. gramm-ujemna pałeczka, te bakterie lubią pH 6 i temp. ok. 30 st. C.
Batkerie octanowe robia octany, są tu bakterie syntroficzne hydrolizujące kwasy tłuszczowe, organiczne, alkohole, aldehydy i ketony, współpracuja z metanogennymi oraz homooctanowe robią CH4 z CO2 i H2 np. Syntrophomonas wolfei beztlenowa, gramm-ujemna z wielowarstwową ściana komórkową i S. wolinii. Bakterie metanogenne tracą aktywność przy steżeniu tlenu 0,01 mg/dm3, rozkłądają kwas octawy i tworzą metan z CO2 i H2, octany przyswajają Methanosarcina spp sa kolonijne, zyją w morzu, układzie pokarmowym, wodach podziemnych, Methanosaeta spp żyje na terenach podmokłych. Methanobacterium sp. to pałeczki, Methanospirillum sp. to krętki, Methanococcus sp. to ziarniaki. Optymalna temperatura metanogenezy to 35-45 st. C, a pH 7. Bakterie metanogenne to metanogeny.
Metanogeny wykorzystywane są w oczyszczalniach do rozkładania ścieków, produktem ubocznym jest biogaz, który może byc wykorzystany jako paliwo.

wrz 01 2021 Owoce mięsiste
Komentarze (0)

Owoce mięsiste powstają z zalążni słupka i stanowia owocnię zbudowaną z jednowarstwowego engzokarpu, czyli skórki, endokarpu, czyli miąższu zbudowanego z wielu warstw komórek i jednowarstwoej błonki otaczającej gniazda nasienne endokarpu, kóra może u pestkowców zrastać się z łupiną nasienną tworząc pestkę. Owoce mięsiste służą endzoochorii, czyli rozsiewaniu nasion przez zwierzęta, które je zjadają. Częśto również dno kwiatowe mięśnieje i wytwarza warstwy skórki i miąższu u szupinki u jabłka, gruszki i hipancjum u róży lub stanowi mięsiste, jadalne miejsce dla wielu owocków u malin, jeżyn, truskawek i poziomek. Czasem cały kwiatostan zmienia się w owoc jak u ananasa, a u figi ma jeszcze dodatkowy twór sykonium. Owoce stanowią jedzenie dla ludzi i zwierząt, często enzymy trawienne uszkadzają łupinę nasienną, by nasionko mogło wykiełkować, a nie zjedzone podnosza temperaturę dla zarodka. Kiedy dojrzewa owoc mięsisty obecny w zalążni czy dnie kwiatowym chlorofil rozkłada się, za to są syntetyzowane inne barwniki wyróżniające owoc i zachęcające roślinożerców do jego zjedzenia, zostają rozlożone ściany komórkowe, a łyko tłoczy do komórek substancje zapasowe jak cukry do komórek owocni. Dojrzewająćy owoc nie zwiększa liczby komórek, ale powiększa ich rozmiary w miarę pakowania w nie substancji odżywczych, nie tylko cukrów, ale tłuszczy jak u oliwki i awokado. Komórki owoców wypełnia woda z rozkładu celulozy i rozpuszczone w niej substancje odżywcze, często odkładana jest w nich skrobia, która rozkłada się na glukozę, z której powstaje sacharoza i inne cukry proste. Obecne w komórkach owoców amylazy rozkładają skrobię do cukrów prostych, dojrzałe owoce nie mają skrobii. w owocach odkąłdaja się też kwasy owocowe np. cytrynowy. Dojrzewanie owoców stymuluje etylen. Kolor owocom nadaja odpowiednie barwniki, które przyciągają zjadające je zwierzęta i ludzi i informują, że owoc nadaje się do zjedzenia, czyli, że nasiono dojrzalo odpowiednio, że trzeba pozbawić je utrudniającej kiełkowanie owocni. Oliwki, ogórki, cukinia i awokado mają chlorofil. Te barwniki mają też odżywcze znaczenie dla nas. Najwięcej barwników odkłada sie w skórce by oszczędzić zasoby i energie ich tworzenie dla rośliny macierzystej.

wrz 01 2021 Mierniki promieniowania
Komentarze (0)

Przypadkiem dowiedziałam się, że podstroną Ekologii jest strona Elektrownieatomowe.info, tam jest opisany tylko jeden licznik, a jest ich kilkanaście.

Licznik Geigera-Millera, detektor jonizacyjny promieniowania pracujący w zakresie Geigera-Millera. Ma psotać metalowej lub szklanej rurki z naniesiona na zewnetrzna powierzchnię warstwą metalu pełniaca funkcje katody, przez os licznika przechodzi metalowy drut, to anoda, wnętrze wypełnia obojętny gaz: argon, neon, hel, azot, z domieszką zwiazków organicznych np. etanolu pod cisnieniem 50-760 mm Hg, zaleznie do typu licznika do katody i anody jest przyłozone stałe napięcie 1000-1200 V, foton przelatujący przez gaz jonizuje jego atomy, w polu elektrycznym jony przyspieszaja i wybijają elektrony innych atomow, w ten sposób każdy foton powoduje lawinowa jonizację po czasie 10-7do 10-8 s elektrony docierają do anody, poijawia się wtedy impuls elektryczny, który zostaje zarejestrowany na skali (igiełka sie odchyla), wyładowanie lawinowe ustaje wskutek działania z zewnątrz odpowiedniego układu elektrycznego, który obniża napięcie spowodowane wyładowaniem lawinowym, są liczniki cylindryczne, okienkowe, gazowe, przepływowe, kielichowe i inne.
Licznik iskrowy podobny do licznika G-M, działa na zasadzie wyładowania iskrowego, promieniowanie, które znajduje sie miedzy elektrodami daje iskrę, by dokonac pomiaru potrzeba czasu.
Licznik krystaliczny licznik zlozony z dielektryka krystalicznego leżącego pomiędzy 2 elektrodami zasilany napięciem do kilkuset wolt. Promieniowanie powoduje przejście elektronów w krysztale do pasma przewodnictwa i powstaja dodatnie dziury w pasmie walencyjnych, ruch elektronów i dziur w polu elektrycznym między elektrodami licznika generuje impuls ładunku, igła isę odchyla. Krystzały to diament, AgCL (chlorek srebra), AgBr, CdS, TlBr, LiBr, TiJ, LiBr, ZnS itd. mają kształt prostopadłościanu grubego na 1 mm, 2 to elektrody, przeciwległe ścianki pokryte są materiałem przewodzącym o powierzchni ok. 1 cm2, amplitudy impulsów wyjściowych sa proporcjonalne do energii promieniowania (im silniejsze tym bardziej igła sie odchyli).
Licznik okienkowy typ licznika G-M w postaci szklanego kielicha, anoda to miekka, metalowa nić, katoda to warstwa na zewnętrznej stronie szklanej obudowy, preparat, który chcemy zmierzyc kladziemy pod okienko zbudowane z folii aluminiowej (tak naprawdę to arkusik cienkiej folijki łączący scianki obudowy), może byc z miki, arkusik ma grubość 1-5 mg/cm2, okienko pochłania promieniowanie preparatu, im cieńsze tym czulszy licznik.
Licznik proporcjonalny podobnie zbudowany jak licznik G-M, pracuje w zakresie porporcjonalności, pod wplywem przejścia fotonu następuje napięcie lawinowe w ypełniającym go obojętnym gazie, które po przejściu fotonu znika, powstały impuls elektryczny jest proporcjonalny do energii fotonu, czas reakcji to 10-6 s.
Licznik scyntylacyjny tu energia scyntylacji (błysków swietlnych) powstaje w scyntylatorze pod wpływem promieniownia jest wzmacniana i przetwarzana przez powielacz fotoelektryczny, dostarcza informacji o promieniowaniu w postaci pojedynczych impulsów lub sredniego prądu, scyntylator jest sprzężony optycznie z elektrodą powielacza połaczonego z ukladem rejestrujacym, szybkośc reakcji zaleznie od rodzaju scyntylatora (substancji pochłaniajacej prom. jonizujące i emitująca światło pod jego wpływem) wynosi 10-5 do 10-9 s, ma duża wydajność detekcji.
Dawkomierze (dozymetry): przyrządy do pomiaru dawki, mocy dwki lub równowaznika dawki na podstawie reakcji chemicznych i zjawisk fizycznych zachodzących pod wpływem promieniowania.
Dawkomierz ciekły nalezy do chemicznych, ma ciecz, w której zachodzą zmiany chemiczne w wyniku aborpcji prom., wydajnośćradiacyjna przemiania minimum jednego składnika nie zależy od dawki w zakresie kilku rzędów wielkości, można tak określić dawkę w przestrzeni o dowolnym kształcie naczynia, tu sa dawkomierz Frickego, cerowym heksanowy itd.
Dozymetr chemiczny mierzy dawke pochłoniętą, jest oparty na zasadzie zmian chemicznych powstających w materiale pod wplywem radiacji. Są tu układychemiczne połaczone ze wskaźnikami, w których pod wpływem radiacji powst. nowe ziwązki chemiczne. często jako związek chemiczny wykorzystuje sie wode zmieszana z chloroformem, po napromieniowaniu powstaje kwas solny, jego stężenie zalezy od dawki, kwas zmniejsz apH mieszaniny, dzieki wskażnikowi np. czerwieni bromo-krezolowej mozna okreslic dawke pochłonietą, kolejny związek to jony żelazawe, utlenianie jonów żelazowych w żelazawe w roztworze H2SO4 (to jest w dawkomierzu Frickego) lub Cr4+=Cr3+ w cerowym, stęzenie jonów określa miareczkowanie lub metoda fotomertryczna pomocne sa substancje organiczne jak zabarwione błony celofanowe, preparaty błekitu metylenowego, polistyren, melanina, polimetakryl metali itd. maja małą czułośc dawki, reaguja na dawki od 10 radów (ilośc energii pochłonięta przez mase materii) w zwyż. Dawkomierz Frickego ma roztwór soli zelazowej w rozcieńczonym kwasie siarkowym, oznacza dawki od 4 do 40 krad (kiloradów) na podstawie ilosci utlenionego Fe2+ w danej objetości roztworu, zastosowanie licznika polega na napromieniowaniu roztworu w naczyniu, w którym napromieniowana będzie potem nasza próbka, po pewnym czasie mierzymy stężenie jonow Fe3+ w naczyniu, absorbcję warstwy o grubości 1 cm liczymy wg wzoru Dradów=(0,944x10do9E/εGFe3+
E to róznica absorbcji pomiędzy roztworem napromieniowanym i nienapromieniowanym, ε to róznica molowych współczynników absorpcji Fe2+ i Fe3+, GFe to wydajnośc radiacyjna dla promieniowania, w 25 st. C współczynnik absorpcji  dla Fe3+ to 2197 m-1cm-1 dla Fe2+ to 1 i 20 m-1cm-1. Mozna zmierzsyc fotometrycznie metoda fenantropinową w świetle widzialnym.
Dawkomierz luminescencyjny mierzy moc dawki na podstawie intensywności swiatła emitowanego przez odpowiednie substancje w czasie ich napromieniowania, wykorzystuje sie substancje fluoryzujące pod wplywem prom. najprostszy model to kształtka z materiału o składzie zblizonym do scyntylatora, której dotyka fotoogniwo lub fotoopornik, zmiana potencjału lbu natężenia prądu jest miara mocy dawki pochłonietej przez materiał swiecący.
Dawkomierz osobisty (indywidualny) mierzy dawkę pochłoniętą przez osobę, która go nosi np. radiologa, nosi się go w kieszeni lub przypijna do ubrania. Miesięczne dawki mierzy sie przy pomocy błon fotograficznych umieszczonych w kasetach-testfilmach, do krótszych pomiarów slużą podłuzne komory jonizacyjne ładowane do napięcia odpowiadającego wskazaniu zerowemu elektrometru, w czasie promieniowania ładunek e;eltryczny maleje w wyniku jonizacji, która zalezy od wartości dawki. Komora jonizacyjna ma wbudowany elektrometr initkowy i mikroskop do obserwacji jego skali, bez mikroskopu wtyka sie doń gniazdko specjalnego elektrometru.
Dawkomierz szklany mierzy dawke pochłonietą metodą opartą na radioluminescencji, szkło dozymetryczne po napromieniowaniu promieniowaniem gamma lub neutronowym ma fluorescencje wtórna po wzburzeniu światłem ultrafioletowym, natężenie fluorescencji mierzy się powielaczem fotoelektronowym, jest ono proporcjonalne do dawki jaka był napromieniowany. Szklo jest wielokrotnego uzytku, skutki radiacji usuwa ogrzanie w 100 st. C.
Dozymetr termoluminescencyjny polega na termoluminescencji fluorków litowców i berylowców we fluorku wapnia zmieszanym z magnezem i litem lub miedzia i fosforem.