Najnowsze wpisy, strona 172


sie 30 2021 kot Duke
Komentarze (0)

Pisałam o psie towarzyszącym swojemu małemu panu w szpitalu. Teraz pora na kota. Kot Duke, nazwany na cześć pianisty Duke'a Ellingtona Morrisa ma 7 lat, czarne umaszczenie i pomaga swoja obecnością pacjentom szpitalnym w San Francisco w USA. Duke pracuje w Centrum Medycznym UCSF. Właścicielką kota jest Jennifer Morris. Duke tuli się do pajcentów w szpitalu poprawiając im humor. Kot ogrzewa bolące miejsca, można go głaskać, tulić, kot mrucząc wibruje masując miejsce na ciele, do którego jest przytulony. Jest miękki, jego głaskanie usprawnia stawy rąk. Obserwacja kociej zabawy smieszy, poprawia humor. Zwykle zwierzęta są wykorzystywane na dziecięcych oddziałach, Duke współpracuje z dorosłymi. Co ciekawe Duke przebywa na OIOMie, gdzie może tulić się do pacjentów. Dotyk kota działa stymulująco, obecność zwierzęcia sprawia, że czlowiek szybko wraca do zdrowia, a chęć zabawy z kotem jest motywacją do rehabilitacji, sama zabawa ze zwierzęciem to forma rehabilitacji. Zwierzęta dzięki rozwiniętemu zmysłowi węchu potrafią wyczuć biochemiczne zmiany w organizmie związane z poprawą lub pogorszeniem stanu zdrowia, a także z emocjami, dzięki czemu odczytuje je lepiej niż ludzie. Duke jest kotem ratownikiem, czyli kotem pomagającym chorym ludziom w powrocie do zdrowia, należy do Intensive Cat Unit, czyli Kociej Jednostki z Intensywnej Terapii. Zwierzęta dzięki swej inteligencji mogą poinformować lekarzy i pielęgniarki o zmianie stanu zdrowia, którą zauważą po zapachu wydzielanym przez pacjenta poprzez miauczenie. Kot inaczej miauczy szczęśliwy, inaczej przestraszony. Sama obecność zwierzęcia dodaje otuchy, ociepla atmosferę szpitala. To tak jakby oprócz lekarzy i pielęgniarek spotkać prawdziwego przyjaciela. Pacjenci dokarmiają Duke'a co widać po jego sylwetce. Duke był tresowany w Mayo Clinic, gdzie treserzy przygotowują zwierzęta do zooterapii, tu szkoli sie psy i koty towarzyszące pacjentom w szpitalach. Zwierzę ma tę zaletę, że można się do niego przytulić kiedy smutno, pośmiać do niego. Zwierzę wykorzystane w zooterapii musi być zdrowe, łagodne i przyjazne, jak Duke, który jest pupilkiem pacjentów i personelu. Koty łagodzą stany lekowe, depresję, przyspieszają gojenie się ran, dzięki wydzielaniu hormonów szczęścia, obecność zwierzęcia łagodzi ból. Nie tylko poprzez przeciwbólowe działanie endorfin, ale dzięki temu, że obserwując zwierzę człowiek zapomina o bolu i troskach http://www.mayoclinic.org/healthy-lifestyle/consumer-health/in-depth/pet-therapy/art-20046342

http://www.lifewithcats.tv/2016/10/30/duke-the-therapy-cat-makes-the-rounds-in-icu/

sie 30 2021 Galasy
Komentarze (0)

Galasy są to narośle na roślinach, głównie drzewach powstająće jako reakcja na nakłucie ciała rośliny przez owady galasówki, owady z rodziny galasówkowatych z nadrodziny galasówek i rzędu lonkoskrzydłych, które składają tam jaja. Rośliny wytwarzają galasy by odizolować larwy owadów od reszty swojego ciała. Powstają na liściach, korzeniach, łodycach, gałęziach i pąkach, wszędzie tam, gdzie zostaną atakowane. kiedy samica owada nakłuje dany organ wstrzykuje związki chemiczne, które zastępują hormony roślinne łącząc się z odpowiednimi dla nich receptorami komórkowymi i jądrowymi oraz aktywując odpowiednie fragmenty DNA w komórkach merystematycznych. Galas trochę przypomina owoc. Merystem w zaatakowanym organie zamiast róznicować się w odpowiednie tkanki, zaczyna dzielić się w galas. Merystem to tkanka twórcza mająca zdolność róznicowania się w inne tkanki. w warunkach fizjologicznych dzieli się w tkanki danego narządu, ale zaatakowany przez galasówkę róznicuje sie w twór przypominający owoc. Róznicowanie komórek zależy od ekspresji genów. Wdzielane przez galasówkę związki chemiczne aktywują geny odpowiedzialne za rozrost tkanki merystematycznej, blokując ekspresję genów odpowiedzialnych za róznicowanie się fizjologicznych tkanek. Galas budową przypomina owoc, ale nim nie jest. Galasówka wytwarza też enzymy, które odpowiadaja za wzmozoną syntezę skrobii i bialka oraz ich magazynowanie w komórkach galasu. Galasy otoczone są ochronną warstwą komórek. Także jajo i larwa wytwarzają substancje wpływające na ekspresję genów i metabolizm komórek galasu. Te substancje to głównie enzymy rozkładające zmagazynowane substancje odżywcze, by larwa miała co jeść. Galasówka zwiększa także stężenie auksyn poprzez ich zwiększony transport z wierzchołka wzrostu, gdzie są syntetyzowane i tworzy ich analogi, zwieksza stężenie giberelin w miejscu wkłócia, które stymuluja rozrost komórek, cytokininy stymulujące podzialy komorkowe, merystem dzieli się szybciej niż normalnie, rośnie synteza brasinosteroidów odpowiedzialnych za róznicowanie komórek kambium, galasy szybko się rozrastają by larwa mogła się rozwijać. Samica, jajo i larwa wytwarzają także enzymy przekształcające niekatywne prehormony w dane hormony oraz stymulujące ich syntezę w zaatakowanym narządzie. Ich enzymy i czynniki wzrostu stymulują geny odpowiedzialne za syntezę tych hormonów. Larwy, jaja i samica wytwarzają też roslinne czynniki wzrostu również powodujące patologiczne podziały i rozrost komórek w obrębie zarażonej tkanki. Komórki mnożą się i rozrastają gromadząc substancje odżywcze powstałe z rozkładu materiałów zapasowych. Węglowodany i tłuszcze gromadzą się w komorkach galasu. Co ciekawe każdą roślinę atakuje inny gatunek galasówki, a każdy galas ma charakterystyczny dla danej rośliny kształt i kolor. Galasy będące naroslami to galasy histoidowe, są też organoidowe, gdzie można rozpoznać dany organ.

sie 30 2021 Czarcie miotły
Komentarze (0)

 Czarcie miotły, czyli patologiczne pędy powstająće na gałązeiach drzew w wyniku zahamowania wzrostu pędu głównego i wzmozonej aktywności pączków bocznych. Czarcie miotły mają różne kształty, kuliste, stożkowate, płaczące (zwisające), kolumnowe, różnokształtne. Za powstawanie czarcich mioteł odpowiadają infekcje riktesjowe, grzybicze, galasówek, w tym wypadku miotła uznawana jako galas organoidalny, pozbawione ścian komórkowych bakterie-fitoplazmy, mutacje genetyczne spowodowane promieniowaniem lub skażeniami chemicznymi. Pąki boczne są to skupiska tkanki merystematycznej, z której rozwijają się organy boczne, zwykle aktywują się po usunięciu merystemów wierzchołkowych, które w wypadku infekcji zostają unieaktywnione poprzez mutacje genetyczne lub metabolity atakujących roślinę bakterii, pierwotniaków, galasówek czy grzybów. Te substancje znów działają analogicznie do fitohormonów i czynników wzrostu i aktywujące lub dezaktywująće odpowiednie hormony (inhibitory). Odcięcie pędu głównego powoduje zahamowanie wydzielania auksyn, te mikroorganizmy blokują ich syntezę i unieczynniają je poprzez zablokowanie ich receptorów komórkowych, jądrowych oraz centrów aktywnych hormonów, przez co zostają uaktywnione pączki boczne (pozaatakowane miejsce zachowuje się tak jakby usunięto pęd boczny). Unieaktywnienie auksyn aktywuje pączki boczne, które są hamowane przez auksyny. Analogi cytokinin budzą pączki boczne, które zaczynają wytwarzać organy boczne, tu skupiska gęstych rozgałęzień. Enzymy pasożytów katywują ekspresje genów odpowiedzialnych za syntezę cytokin. Wyrzut cytokinin powoduje syntezę enzymów fotosyntezy np. rubisco, przekaźników, czyli zwizązków chemicznych regulujących metabolizm rośliny, co powoduje dalszy rozrost mioteł i stymuluje ich metabolizm. Silny rozwój czarcich mioteł jest też mozliwy dzięki substancją dezaktywującym jasmonoidy, które odpowiadają za starzenie roślin (hamują ich procesy życiowe i rozrodcze, stymulują utratę liści itd.). Gibereliny i ich analogi aktywują rozrost mioteł.

Grzyby odpowiedzialne za powstawanie czarcich mioteł to gł. tyfrynowce i rdze. Czarcie miotył nie wykazują geotropizmu lub mają ujemny geotropizm (rosną w górę), co przemawia za dezaktywacja auksyn, które mają ważną role w geotropizmie, ich ułożenie blizko ziemi powoduje wzrost w jej stronę. Druga teoria mówi o rozłożeniu ziaren skrobii, grzyby i bakterie rozkładają ją dzięki amylazie, redukując liczbę jej ziaren w komórkach roślin. Ujemny geotropizm może wynikać z niecałkowietego zaniknięcia auksyn. Czarcie miotły wytwarzają liście i przeprowadzają fotosyntezę i oddychanie, jednak przez zatrucie metabolitami zarazków i ich katywnośc są one słabsze niż w normalnych organach.

 

Czynniki fizyczne powodują mutacje, które zwiększają lub zmniejszaja syntezę odpowiednich hormonów, enzymów, naturalnych inhibitorów i czynników wzrostu powodując opisane wyżej procesy.
sie 30 2021 Przewaga słowa nad obrazem
Komentarze (0)

 Zastanawialiście się pewnie dlaczego książkę można czytać kilka lub nawet kilkanaście godzin bez przerwy nie czując znużenia i rozumiejąc treść natomiast podręczniki do nauki męczyły nas już po jednej stronie? Ktoś powie, żę czytamy te książki, które nas interesują. To fakt, ale co, gdy uczyliśmy się interesującego nas przedmiotu? Co, gdy dany przedmiot byl naszą pasją, a dane zagadnienie nas wyjątkowo zainteresowało? Otóż od jakieś czasu w podręcznikach przeważają obrazki, a treść jest minimalistyczna. Jak można się było z czegoś takiego nauczyć? żaden obrazek czy zdjęcie nie opisze danego procesu czy sytuacji ani nie wytlumaczy danego zaganienia. Np. podręczniki do nauk ścisłych jeszcze z lat 90 oprócz regułek i definicji posiadały jeszcze ich szczegółowe wyjaśnienie prostymi slowami. Każde zjawisko było opisane krok po kroku, dzięki czemu można było łatwo je zrozumieć i powtórzyć własnymi slowami. Nie każdy potrafi opisywać obrazki. Dzisiaj jest zwykle niezrozumiała definicja i jakieś rysunki i skąd uczeń stykający się z danym zagadnieniem pierwszy raz ma wiedzieć o co chodzi? Dlatego starsze podręczniki pomimo niebagatelnego rozwoju naukowego i medyczngo są w stanie nauczyć o wiele więcej niż współczesne. Niby wiedza w latach 50- początek lat 90 była na niższym poziomie niż teraz, ale podstawy były doskonale wytłumaczone i na ich podstawie każdy myślący człowiek może zrozumieć nowości. Sama w późniejszych klasach nie radząc sobie z obrazkowymi podręcznikami notowałam slowo w słowo bez akapitów (tak jak piszę na blogu) co mówili nauczyciele czy wykładówcy i uczyłam się z zeszytów do podręczników nie zaglądając. Bazgrałam by nadążyć za mówiącym nauczycielem niemilosiernie, ale zawsze dzięki temu miałam zrozumiałe dla mnie notatki, z których mogłam się perfekcyjnie przygotować, dzięki czemu byłam dobrą uczennicą i studentką. Często błedy ortograficzne na blogu wynikają z tego, żę moje wpisy są przepisywane z wykładów, gdzie szybko musiałam notować albo z glowy. Zapamiętanie dobrze wyuczonych i zrozumiałych zagadnień jest proste. Drugą moją metodą było uczenie się ze starszych podręczników z poprzednich lat, pomimo braku nowinek z danego przedmiotu dominowało w nich słowo pisane, które tłumaczyło podstawy i bardziej skomplikowane zagadnienia, na tej podstawie radziłam sobie z nowościami. Na szczęście wiele podręczników było z lat 70 i 80, gdzie jeszcze wszystko było pięknie wytłumaczone. Skromne zdjęcia na blogu traktuję jako zapychacze, by dodać objętości, gdy za mało jest tekstu, ale są zagadnienia, które wymagają wiele treści, więc tutaj zdjęcia są niepotrzbne, a wręcz wprowadzają bałagan i rozpraszają, kiedy trzeba skupić się na słowie. Ktoś powie, że  w książkach nie ma trudnych pojęc. Otóż jeśli pisze przedstawiciel danej grupy zawodowej na temat swojej pracy wprowadza specjalistyczne terminy, które dla niewtajemniczonych mogą być niezrozumiałe np/ Robin Cook z medycyny czy Clive Cussler z technologii morskiej i podwodnej, ale wszystko jest tak pięknie i zgrabnie opisane po kolei i w każdymszczegole, że nawet osoba, która nigdy nie widziała np. robota do badań podwodnych może wyobrazić sobie jego budowę i mechanizm działania. Natomiast, gdyby dali zdjęcie to pewnie i tak czlowiek, który się tym nie para nie dałby rady go zinterpretować, nawet nie wiedziałby na co patrzy, a tak ma opisany i wygląd i działanie. I potem łatwiej je opisać, gdy zna się właściwe słowa niz gdyby trzeba było te sprzęty opisywać na podstawie niezrozumiałego zdjęcia.

Wiem, że istnieją osoby z zaburzona umiejętnością czytania i z myśla o nich powstały rysunkowe podręczniki, ale znakomita większość uczniów i studentów lepiej rozumie słowo pisane, a forma ksiązki bardziej przemawia od komiksu. Nie każdy ma pamięć by zapamiętać to co tlumaczy najlepszy nawet nauzyciel czy wykładowca, musi dpowtórzyć materiał w domu, a dzięki komiksowym podręcznikom nie ma jak tego tego zrobić. Dlatego warto prowadzic notatki i starać się jak najwięcej zanotować ze słów nauczyciela, tekst nie musi być pięknie wykaligrafowany, wystarczy, że będzie czytelny dla autora, jeśli ktoś nie da rady zapisać każdego zdania to nic. Lepiej mieć 80% matyeriału niż to nędzne 10%, które oferują rysunkowe podręczniki. Naprawdę łatwiej jest zapamiętać opisy danych zagadnień czy procesów etap po etapie np. przenikania jonów przez błonę komórkową lub budowę liścia niż nieczytelny obrazek. Osoby z zaburzoną funkcją czytania mogą przecież dostać broszurki tak opracowane, by z nich mogły sie uczyć, ale nie można podporządkowywać większości kilku osobom, pod warunkiem, że trafią się tacy uczniowie w danej klasie. Dziś jest moda na obrazy, ale jak każda moda nie każdemu ona służy. Zwolennicy dorabiają sobie ideologię do swoich poglądów, ale nie każdy musi się z nią zgadzać, a już na pewno na zawołanie nikt nie nauczy się niczego na podstawie obrazka, skoro potrzebuje slownego wytłumaczenia problemu.

 

To nie prawda, że obraz oddziałuje wizualnie na cżlowieka to znaczy oddziałuje, ale tylko na tych, którzy doskonale znają dane zagadnienie, a nie na laików, to tak jak osoba, która nigdy nie była w lesie widzi wszystkie drzewa takimi samymi. Tak samo rysunek jest abstrakcyjny dla osoby, która widzi go po raz pierwszy, zdecydowanie lepiej opisać pewne zagadnienia, szczególnie te tworzące logiczną całość np. wydarzenia z historii czy procesy biologiczne. Sam obraz nic nie powie, tak jak dla pewnych osób wszystkie samocohody są takie same, rozróżniają tylko kolory, a gdyby tak przeczytali w książce kwieciste opisy poszczególnych marek zapamiętałyby przynajmniej część z nich na zawsze, a przecież widzą je codziennie na ulicy. To dlatego zdjęcia czy wygląd bohaterów filmów i tła się zapomina a treść przeczytana w książce zostaje w głowie na długie lata z njadrobniejszymi szczegółami w stylu kolor kuchni trzecioplanowego bohatera czy dębowa boazeria w przedpokoju u świadka zdarzenia w powieści sensacyjnej, której opis pojawia się tylko raz. Notując na lekcjach czy wykładach prawie w ogóle nie parzyłam na rzutnik, żeby nie tracić ani słówka, które mogłam zanotować, dzięki czemu miałam z czego się uczyć, dobre oceny i możliwość zaliczania większości rpzedmiotów w terminie. Gdybym postępowała inaczej nie pamiętałabym połowy, a i przypomnieć nie było by możliwości.
sie 30 2021 Kilka medycznych mitów, w które wierzy...
Komentarze (0)

Mit pierwszy: Wdychanie nosem, a wydychanie ustami dla zdrowia. OK w warunkach braku aktywności fizycznej np. podczas oglądania telewizji czy czytania książki oddychamy tylko przez nos, ale już taki wysiłek fizyczny wymaga hiperwentylacji. Podczas pracy czy ćwiczeń zwiększa się zapotrzebowanie na tlen, przez usta fizycznie jesteśmy w stanie wciągnąć więcej powietrza niż przez nos. Zwykła hydraulika, wiekszy otwór przyjmuje więcej gazu. więcej powietrza to więcej tlenu, który dostaje się do płuc. Podczas wysiłku rośnie zapotrzebowanie na tlen więc musimy dostarczać go więcej. Natomiast samo wydychanie ustami, w prawdziwym świecie oddychamy albo nosem albo ustami od najmłodszych lat, te zalecane ostatnio metody wymagają stałej kontroli, która nie jest możliwa z powodu innych zajęć. Argumentowane jest to pozbyciem sie pyłów, ale nabłonek migawkowy w oskrzelach jak i w nosie zatrzymej te zanieczyszczenia, do płuc dociera ich niewielka ilość. Wydech ustami ogranicza oczyszczanie zatok i nosa, co skutkuje stałym katarem lub stanami zapalnymi zatok. Trzeba je regularnie oczyszczać, najbardziej naturalna droga to poprzez wydech przez nos, wtedy strumień powietrza sam wymiata pyłki. Równiez na mrozie ciężko oddychać przez nos, dość, żę leci sluz to jeszcze takie oddychanie sprawia dyskomfort. Śluzotok powstaje w wyniku rozszerzenia naczyń krwionośnych w nosie, teoretycznie te naczynia krwionośne mają ogrzewać powietrze poprzez zwiększony przepływ krwi. Niestety same ściany nosa są cieniutkie i latwo tracą ciepło (duża powierzchnia w stosunku do gęstości), tym samym ochładzając płynącą tymi naczyniami krew. Rozszerzone naczynia łatwiej ciepło tracą, szczególnie w kontakcie z zimnym powietrzem, dlatego alkoholicy ulegaja zamarźnięciom, że ich naczynia krwionośne są rozszerzone, celono naczynia krwionośne w innych częściach ciała na zimnie się rozkurczają. Skutek tego to również katar i zapalenia zatok, które tak samo się wychładzają, a rozszerzone naczynka ułatwiają wnikanie wirusom i bakteriom, natomiast wychłona krew płynie dalej ochładzając ciało. w ustach jest inaczej. Nasza sluzówka jest przystosowana do skrajnych temperatur. Jemy lody, pijemy zimne napoje i odwrotnie jemy gorące posilki i pijemy gorące napoje. Nabłonek się zdąży przyzwyczaić do skrajnych temperatur i one nie czynią juz krzywdy. Intuicyjnie w niskich temperaturach oddychamy ustami, tam naczynia się obkurczają ograniczając utratę ciepła. Dlaczego natura tak nas stworzyła? Czlowiek jest przystosowany do warunków panujących na sawannie, a w zimnych strefach klimatycznych może życ tylko dzięki technologii.

Drugi mit to barwniki jak luteina poprawiają wzrok. Otóż o ile w wyniku stresu oksydacyjnego mogą powstawać uszkodzenia, ale nasze ciała umieją się przed nim bronić np. poprzez pracę enzymów dehydratacyjnych, których stężenie rośnie wraz z liczbą uszkodzeń i poprzez dietę z dużą zawartością przeciwutleniaczy jak witamina E czy flawonoidy. O tyle związki chemiczne pochłaniająće światło na pewno nie przyczyniają się do poprawy widzenia. Oko jest naturalną anteną, światło sygnałem, nerw wzrokowy odpowiednikiem kabla, a mózg odbiornikiem, ktory te informacje przetwarza. Czynnikiem równie ważnym jak oko i mózg jest światło bez sygnalu nawet najdoskonalszy odbiornik czy antena nic nie zdziałają. Światło najpierw przenika przez przezroczystą rogówkę, która chroni przed czynnikami mechanicznymi, chemicznymi i biologicznymi pozozstałe części. Światło idzie przez komore przednią oka do źrenicy to otwór, którym światło przenika do siatkówki, źrenica reaguje jak przesłona, która reguluje natężenie światła, przy zbyt słabym natężeniu rozpręża się, by przyjąc jak go najwięcej, dlatego w okluarach przeciwsłonecznych źrenica sie otwiera, to reakcja obronna na brak swiatła, przy silnym natężeniu nie ma potrzeby jej dużego rozwarcia. Światło dociera do soczewki, która je skupia poprzez ciało szkliste na siatkówkę, tutaj dzięki komórkom śwaitłoczułym czopokom, które odpowiadają za widzenie kolorowe i pręcikom, które odpowiadają z ogólne widzenie zależnie od światła. Tu następuje zamiana energii śwetlnej na elektryczną i sygnał idzie nerwem wzrokowym do mózgu. Pewne barwniki odkladają się w siatkówce pochłaniając światło zanim zdązy zapoczątkować reakcje w komórkach. Organizacja pionowa odpowiada za przesyłanie sygnału do mózgu, a pozioma za wymianę między komórkami, tu np. jest interpetacja bodźców z różnych źródeł np. zwroku i równowagi. Pewne barwniki zatrzymują promienie świetlne, pochłaniają je na róznych etapach ich drogi, przez do nerwu wzrokowego dociera slabsza informacja, jeszcze przy silnym oświetleniu część promieni sie prześlizgnie, ale przy sąłbym czlowiek widzi jeszcze słabiej po pewnych suplementach niż bez nich. to tak jakby zasłonić folia pochłaniająca fale radiowe antenę. Luteina i zeaksantyna nie chronią a blokują sygnał czyli ilość światła jaka dotrze do plamki żółtej, gdzie jest najwięcej pręcików, czyli ona poraża proces widzenia barwnego. blokuje dotarcie światła do pręcików, blokuje dotarcie światła do plamki slepej, gdzie jest nerw wzrokowy. Świało jest potrzebne do prosesów widzenia im silniejsze światło (lepsze oświetlenie) tym wyraźniejszy widzimy obraz, tak jak imk silniejszy sygnał tym lepiej np. radio odbiera. Luteina i inne barwniki blokują część sygnału, przez co dociera on slabszy i my widzimy słabiej. Wiem, że te barwniki są w roslinach, my jedząć latami pokarm roslinny jesteśmy przystosowani do ich spożywania ze źródeł naturalnych dostarczamy ich taka ilość by nie zaszkodziła a mogła pomóc. Problem stanowią suplementy diety, które łatwo przedawkować i zrobić sobie krzywdę. Stosując zdrową dietę z przewagą pokarmów roslinnych nie zrobimy sobie krzywdy, nie potrzebujemy wtedy żadnych sztucznych wspomagaczy, które mogą nam zaszkodzić.
Dodatkowy mit to, że jak ćwiczymy przed snem to nie jesteśmy w stanie usnąć, nie prawda. Kiedy  poćwiczymy przed snem będziemy tak zmęczeni, że zaśniemy jak kłody budząc się dopiero rano. właśnie porządne zmęczenie fizycznie podbiera siły i ułatwiazaśnięcie. Po 3 godzinach od zakończenia ćwiczeń cżłowiek zdązy się zregenerować i wysiłek nie ma znaczenia, chyba, że w ciągu dnia pracował ponad swoje siły, wtedy też zaśnie, ale tego robić nie należy. słaby wysiłek nie ma znaczenia, solidny trening wymęczy i człowiek zasnie snem sprawiedliwego, bardzo ciężki trening jest nieskazany, chyba, że ktoś pracuje fizycznie, wtedy jest przyzwyczajony i więcej wytrzymuje.
Kolejny mit, to, że osoby otyłe mniej odczuają chłód, odwrotnie. Otyli ludzie mają zwykłe słabsze krążenie, krew musi pokonać wiekszy opór, by dostać się do skóry, a receptory zimna są położone najbliżej powierzchni, słabiej ukrwiona skóra nie może wygenerować ciepła, za to szybko je traci. Komórki skóry też mają swój metabolizm, a słabsze krażenie to mniej składników odżywczych docierających do niej. Dodatkowo tłuszcz jest lekki, lżejszy od wody, a powierzchnię zajmuje dużą, wiemy, że duża powierzchnia w stosunku do masy to szybsza utrata ciepła. dodatkowo wraz z tkanką tluszczową rosnie powierzchnia skóry, ktora się rozciąga, a skóra to także narząd termoregulacyjny, jej powierzchnia rosnie, latwo traci cieplo, ale w razie upałów łatwo schładza się wraz z potem-większa powierzchnia parowania. Otyli ludzie zwykle mają wolny metabolizm. Są ludzie, którzy mało jedzą i tyją właśnie dlatego, że u nich kalorie nie generują ciepła, a są przeszktałacane w tkankę tłuszczową i takim osobom jest zimno, w ich przypadku zwiekszenie liczby spożywanych kalorii nie ogrzeje ich, a powiekszy tylko tkankę tluszczową. Są ludzie, ktorzy mogą dużo jeść i będą szczupli, dlatego, że u nich nadmiar kalorii zmienia sie w ciepło, tym osobom ciągle gorąco i łatwo im się rozgrzać. To jest uwarunkowane genetycznie. Czasem są ludzie otyli latwo znoszący zimno, a źle gorąco, są to albo osoby z zaawansowanym nadcisnieniem, ale nie wszyscy. Natomiast mlodzi ludzie z prawidłowym krązeniem pomimo różnej masy ciała dobrzą znoszą każdą temepraturę.

 

Złuszczanie cery wykonywanie zimą. Nic bardziej mylnego. To latem rany szybciej się goją i nie potrzeba takiej skórze ochrony ze względu na fizjologiczną temperaturę. To niskie temperatury podrażniają cerę, na mrozie skóra peka do krwi, a im grubszy naskórek, im więcej sebum tym lepsza ochrona. W naszym klimacie i tak mechanizmy ochronne ludzkiej skóry są niewystarczające by poradzić sobie z zimą, a złuszczanie jeszcze ją osłabia. Ochronna warstwa loju zostaje usunięta, a mechanizmy regenarycyjne słabiej działają. Złuszczanie tylko w ciepłych porach roku, wadą jest tylko zejście opalenizny, ale coś za coś.